WYWIAD: Aleksandra Białczak: Boimy się odrzucenia, ale jeszcze bardziej boimy się kochać.

 

fot. Martin Nielaba (www.martin-nielaba.com/)
fot. Martin Nielaba (www.martin-nielaba.com/)

Wywiad z Aleksandrą Białczak, autorką „Loli” (recenzja)

Dzień dobry! Jakie emocje towarzyszą literackiemu debiutowi?

Same pozytywne. Przede wszystkim radość, że tekst nie umrze w szufladzie.

Wkracza Pani na rynek książki powieścią dość odważną. Nie bała się Pani ryzyka?

Bałam się, że książka może nie zostać zrozumiana. Niczego więcej.

Dochodzą do Pani różne sygnały, reakcje, recenzje czytelników. Te obawy były uzasadnione?

Na szczęście nie. Jeśli mam być szczera, przez długi czas byłam w zwyczajnym szoku. Jestem osobą bardzo krytyczną wobec siebie i tego, co robię. Im bliżej premiery, tym bardziej obawiałam się, że to, co napisałam, może – no właśnie – nie zostać zrozumiane. Właśnie dlatego te bardzo pozytywne recenzje i dobre przyjęcie tak mnie zaskoczyły. Krótko mówiąc: moje obawy na szczęście już dawno odeszły w zapomnienie.

Skąd pomysł na tę fabułę?

W mojej książce chciałam zawrzeć konkretne treści, przekaz, prawdziwą, autentyczną wiedzę. Musiałam to wszystko zebrać w całość. Potrzebowałam takiej fabuły i akcji, która pozwoli mi jak najlepiej opisać zaburzenie osobowości, z którym zmaga się moja bohaterka. Stąd cała historia.

 „Lola” to opowieść o samotności, potrzebie bliskości, strachu, o słabościach, które determinują życie, o chorobach i społecznej izolacji, o dążeniu do odkrycia własnej tożsamości. To perspektywa czytelnika, a jaki był zamiar autorki? O czym przede wszystkim jest ta książka dla Pani?

O wszystkim, o czym Pani powiedziała. Jedno nie istnieje bez drugiego. Te tematy to rozrzucony ciąg przyczynowo-skutkowy, gdzie strach jest powodem izolacji, a izolacja powodem strachu. Oczywiście na czele stoi odkrywanie własnej tożsamości, ale jest ono niczym innym jak błądzeniem w labiryncie, w którym bohaterka znalazła się z powodu reszty „podtematów”.

W „Loli” pojawia się zaledwie garstka kluczowych postaci. Ale każdy bohater jest bardzo wyrazisty, są to też pewnego rodzaju symbole. Kto w procesie kreacji był dla Pani największym wyzwaniem?

Bez wątpienia Maciek. To postać nie mniej złożona niż główna bohaterka. Jego problem z panowaniem nad agresją jest bardzo osobliwy i chciałabym go bardziej rozwinąć. Pokazać, że takie osoby wcale nie chcą być złe, co więcej – cierpią z powodu swojej ułomności.  Długo się wahałam, ale niestety musiałam się z nim rozstać. Nie mogłam sobie pozwolić na idealne zakończenie. Takie, w którym wszyscy bohaterowie wychodzą z choroby z uśmiechem na ustach, a słońce oblewa ich wiadrem szczęścia. Moim zamiarem było pokazać, że choroba potrafi zebrać swoje żniwo.

Czy Norbert jest ucieleśnieniem wszystkich lęków, ale i podświadomych pragnień Loli? Jaką funkcję w powieści Pani mu powierzyła?

Norbert jest ucieleśnieniem lęków, a nie pragnień. Jeśli ktokolwiek odebrał to inaczej, teraz już nic z tym nie zrobię. W mojej powieści pełni on niesamowicie ważną funkcję. Wprowadzając jego postać, chciałam pokazać narastający problem prześladowania wśród młodzieży, który jest bagatelizowany przez nauczycieli, rodziców i uczniów. Tak głośno krzyczymy o tolerancji, tyle mówimy o miłości i szacunku do drugiego człowieka, a jednocześnie nie reagujemy, gdy dzieje się coś złego, bo wolimy zwyczajnie tego nie widzieć. Udawać, że problem nie istnieje.

W mojej recenzji napisałam, że każdy z nas nosi w sobie Lolę. Zgadza się Pani z takim stwierdzeniem?

Zdecydowanie tak. Cieszę się, że padły te słowa, bo dokładnie to chciałam osiągnąć. Pokazać problem osoby chorej w taki sposób, by każdy mógł odnaleźć w niej cząstkę siebie. Zobaczyć, że niezależnie od tego, ile mamy lat, czasem zwyczajnie nie wiemy, kim jesteśmy. Zakładamy maski. Udajemy kogoś innego. Boimy się odrzucenia, ale jeszcze bardziej boimy się kochać.

Czy podczas pracy nad „Lolą” znalazła Pani odpowiedź na pytanie „gdzie kończy się człowiek, a zaczyna bestia”?

Na to pytanie nie ma odpowiedzi.

Obawia się Pani, że „Lola” będzie traktowana jako powieść wyłącznie o zaburzeniach psychicznych?

Mam nadzieję, że czytelnicy dostrzegą w niej coś więcej niż jedynie opowieść o chorobie. Zobaczą nie tylko smutek, ale i mnóstwo rozbłysków radości. Przeczytają o przyjaźni, zaufaniu, miłości, a przy tym poświęcą chwilę na refleksję na temat otaczającego nas świata.

Książek o chorobach umysłowych i zamkniętych ośrodkach jest mało. Ale te, które są, m.in. „Lot nad kukułczym gniazdem” K. Keseya, „Obłęd” J. Krzysztonia, niedawno opublikowana „Sala balowa” A. Hope czy ostatnio wznowiona „Przerwana lekcja muzyki” S. Kaysen to utwory, które mają ugruntowaną pozycję w historii literatury. Spotkała się Pani już z porównaniem „Loli” do któregoś z tych tytułów?

Prawdę mówiąc, kilkakrotnie spotkałam się z tymi porównaniami, co mnie bardzo cieszy. Myślę jednak, że trudno porównywać „Lolę” z tymi dziełami. Świat się zmienił, a doskonale nam znana lobotomia i kąpanie w zimnej wodzie odeszły dawno w zapomnienie. „Lola” pokazuje świat współczesny, faktyczny obraz dzisiejszego szpitala psychiatrycznego, leczenia i terapii, a przede wszystkim problemy dzisiejszych nastolatków.

Dla kogo napisała Pani „Lolę”?

Dla wszystkich. Dla nastolatków, rodziców i nauczycieli. Dla każdej osoby, z nadzieją, że po jej przeczytaniu inaczej spojrzy na ludzi wokół i na samego siebie.

Czy pracuje Pani nad kolejną powieścią?

Oczywiście. W tym momencie kończę trzecią, ale o zdecydowanie lżejszej tematyce. Cały czas piszę, a nowych pomysłów mam tyle, że czasem zastanawiam się, czy aby zdążę je wszystkie zrealizować.

A jakie książki preferuje Aleksandra Białczak prywatnie?

Przede wszystkim te, które mogą mnie czegoś nauczyć, ale zawsze znajdę czas na to, co wywoła u mnie uśmiech i sprawi, że zapomnę o wszystkim wokół.

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów!

Rozmawiała: Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *