#Wysięgnik do selfie

wysięgnik do selfieCo prawda jest marzec i od minionych wakacji dzieli nas właściwie tyle samo czasu, co zbliża do nadchodzących, ale niedawno obchodzone Walentynki podsunęły mi ten temat.

Interesuję się fotografią, więc podczas podróży, i nie tylko, bardzo lubię obserwować ludzi robiących zdjęcia. Patrzę, co fotografują, jak i czym to robią. A czasem nawet, do czego przyznaję się już nieco ciszej, sama ich wtedy fotografuję. Ale bez obaw, ląduje to przecież wszystko wyłącznie w mojej szufladzie (sic!). Te obserwacje dostarczają mi niezapomnianych atrakcji. Widziałam już młode dziewczyny robiące sobie słit focie w sexy pozach pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego. Widziałam panie na obcasach podskakujące na skraju stromego klifu w Portugalii. Wydzierał się na nie wściekły Japończyk, bo – podejrzewam – źle pokonywały siłę grawitacji i wybijały się za nisko, więc nie nadążał z naciskaniem migawki. Nad Bałtykiem obserwowałam kobietę, również podskakującą na wilgotnych, porośniętych glonami falochronach. Na nią z kolei ze złością gwizdał ratownik. Interesujące są też osoby robiące zdjęcia tabletem. W sumie to patrzę na nie z podziwem, bo kiedyś sama zostałam poproszona o sfotografowanie grupy osób tym niezwykłym wynalazkiem: dwiema rękami trzymałam duży tablet, trzecią podtrzymywałam opadający na obiektyw futerał, a czwartą naciskałam migawkę… Nie wiem jak, ale zdjęcie powstało. Kiedyś w Londynie, przed Pałacem Buckingham podpatrzyłam chłopaka, który ustawił mały aparat na tej słynnej, wielkiej fontannie i z samowyzwalacza robił sobie zdjęcie na tle siedziby królowej Elżbiety. Dla młodszych pokoleń wyjaśnię, że samowyzwalacza używało się często jeszcze w 2010 roku p. e. s. (czyli przed erą selfie). Zrobiło mi się wtedy trochę przykro, że podróżujący samotnie ludzie w taki sposób muszą robić sobie zdjęcia. Ale wystarczyło rozejrzeć się wokół. Przecież stały tam tłumy turystów i można było zagadać do kogokolwiek. Potem nadciągnęła era selfie. Nie ma się co rozwodzić nad tym tworem. Wystarczy powiedzieć, że niektórzy doszli do wniosku, iż nie najlepiej się wygląda usilnie wyciągając rączkę, by złapać odpowiedni kadr, albo pozując w lustrze z telefonem niczym Dawid Woliński wystylizowany do podróży windą. Powstała więc supernowoczesna wersja, ułatwienie egoistycznej selfie ery: wysięgnik do selfie! Teraz nie trzeba się już do nikogo odzywać, nie trzeba nikogo zaczepiać, prosić o zrobienie zdjęcia. Po co się zastanawiać i męczyć z obcymi językami. Wystarczy tachać ze sobą po świecie wysięgnik do selfie! Ta chroniczna niechęć do zagadywania kojarzy mi się z wywiadem z Bogumiłem Kobielą: powiedziano kiedyś do niego, że przecież mógłby zrobić świetną karierę w Hollywood, wystarczy, żeby nauczył się angielskiego. Na co Kobiela odpowiedział: „ja się nauczę angielskiego, a oni mnie nie wezmą i zostanę jak głupi z tym angielskim!”.

REFlekcje (1)Te wszystkie fotograficzne obserwacje przypomniały mi się dlatego, że jestem pod bardzo dużym wrażeniem najnowszej płyty L.U.C – wrocławskiego artysty, rapera, beatboksera, performera. „REFlekcje o miłości apdejtowanej selfie” to płyta mroczna, gorzka, pozostawiająca jednak kolorowe światełko nadziei i sporo mądrych myśli do rozważenia. L.U.C poszargany psychicznie po rozpadzie długoletniego związku i w stanie mocno depresyjnym nagrał ją trochę jako autoterapię. Znany z inteligentnych, zaangażowanych tekstów po raz pierwszy napisał płytę o miłości, bo jak sam przyznaje w utworze „W związku z tym”:

o miłości nie mówiłem bo miałem ją jak tlen

jak ziemie pod nogami więc skakałem raptem

szybując żaru słów jej dać zapomniałem aktem

miłości do muzyki inną miłość podeptałem nagle

 L.U.C (1)Łukasz sięgnął po polską klasykę piosenki i zsamplował refreny znanych muzyków (Ireny Jarockiej, Magdy Umer, Haliny Frąckowiak, Stanisława Sojki), dopisał własne bity i zwrotki, tworząc spójną opowieść, baśń o smutku, historię rozstania. Obok L.U.Ca na płycie wystąpili m.in. MC Silk, Mesajah, Krystyna Prońko, Adam Lepka, Buka, Rahim.

Ale bynajmniej nie tylko o miłość tu chodzi, lecz o cały egoistyczny świat, nastawiony tylko na własne korzyści i pozbawiony empatii. O całe to selfie okrucieństwo. Łukasz wyjaśnia na płycie, skąd wziął się utwór „Iluzji Łąka” i jak powstał „Sleepoholic”. Wspomina lawinę nieszczęść po wypadku w TM Capitol, kiedy podczas jubileuszowego koncertu wpadł do zapadni. „Bawimy się życiem, życie nami bawi się” – śpiewa Halina Frąckowiak, ale L.U.C nie zapomina, że:

Przyjaźnie to mnie zachwyca

słońce wychodzi lęki maleją a z nimi źrenica

samotność to niebezpieczna okolica

człowiek nie w korytarzu gaśnica

lecz odwrotność

L.U.C (3)30 stycznia we wrocławskim Starym Klasztorze L.U.C zagrał koncert promujący płytę. Opowiadał z charakterystycznym dla siebie surrealistycznym humorem: „Byłem ostatnio na imprezie i jeden chłopak prawie wypadł przez okno, próbując złapać wszystkich w kadrze, wołał, żeby przynieść nóż z kuchni, bo chciał odciąć rękę, żeby lepiej wszystkich uchwycić. W końcu zaproponowałem im: – Słuchajcie, może ja wam po prostu zrobię to zdjęcie?

– Nie!

– Dlaczego? – pytam.

– Bo to jest selfie!”.

Dlatego Łukasz zaproponował akcję robienia helfie i shelfie, czyli po prostu fotografowania innych ludzi zamiast siebie samego. I ja postanowiłam tę myśl podać dalej. Nie tylko o zdjęcia przecież tu chodzi. Może robiąc ten mały krok, zacznie się też po prostu myśleć o innych? Takie „empatii refleksje” – cytując tytuł jednego z utworów.

L.U.C (2)Wracając jeszcze na chwilę do moich obserwacji: nikogo nie dziwi już selfie robione przez całujące się pary ani zdjęcia dłoni z pierścionkiem wrzucane na portale społecznościowe jeszcze w trakcie zaręczyn. W Poznaniu jest całe mnóstwo fantastycznych kawiarni, gdzie latem można przesiadywać na pięknych patio, ukwieconych, ukrytych przed miejskim zgiełkiem. Często bywam w Poznaniu. Któregoś sierpniowego upalnego dnia popijałam mrożoną kawę właśnie na takim patio i zauważyłam dwoje młodych ludzi siedzących przy stoliku obok. Zakochana para ewidentnie! Mało ze sobą rozmawiali, ale kiedy w pewnym momencie dziwnie zamilkli, automatycznie na nich zerknęłam i… nie, proszę nie spodziewać się romantycznej historii. Oni po prostu oboje wyciągnęli telefony i wrzucali na facebooka zdjęcia tego, co właśnie jedli.

REFlekcje (2)Zostawiam L.U.Ca do posłuchania i rozważenia, a sama idę zrobić helfie sikorkom i wróblom, żeby mogły wrzucić foty na birdbooka i pochwalić się, że je dokarmiam. I oczywiście jeszcze shashtagować: „takie tam, jak dziobię słonecznik”.

PS. Ostatnio przez okno obserwuję coraz częściej przesiadującą na czereśniowej gałęzi parę popielatych gołębi. Ciekawe, czy zaktualizowały status związku z okazji Walentynek?

http://youtu.be/ZgKQY0JdBuM

Karolina Przystupa

About the author
Karolina Przystupa
Rocznik 1993. Studentka Reżyserii na Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Filii we Wrocławiu, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Interesuje się korespondencją sztuk, trenuje taniec współczesny, słucha jazzu i pije dużo herbaty. W teatrze poszukuje Piękna, dlatego studiuje na Wydziale Lalkarskim.

komentarz

  1. Ależ ciekawy tekst, Karolina. Lubię też czytać, gdy piszesz o teatrze, ale nie wszystko rozumiem, gdyż nie znam w ogóle przedstawień, o których piszesz. Nie mogę więc tego do końca poczuć. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *