Wynurzenia znad karty postaci, czyli RPG po trzydziestce

Pamiętam jak dziś. Był sierpień, pierwsza połowa miesiąca, wakacje między klasą ósmą a rozpoczęciem liceum. Znajoma namówiła mnie na granie w RPG. Gry fabularne, powiedziała. Miało to być związane z fantastyką, a że lubiłam czytać książki tego typu, poszłam chętnie, choć nie do końca rozumiałam, jak właściwie ma wyglądać ta gra. Z RPG tak jest, że dość trudno wyjaśnić samymi słowami, na czym to polega. Najlepiej pokazać zainteresowanym, jak wygląda rozgrywka w praktyce.

Dices_by_Nabucodorozor

Najpierw dostałam do ręki dziwną kartę z mnóstwem tabelek i jeszcze dziwniejsze kości – miały po dziesięć ścian, wydawały mi się zupełnie niesamowite i bardzo mi się podobały (moją pierwszą k10 mam do dziś). Na karcie z tabelkami widniał napis Warhammer. To, czego jeszcze niedawno nie byłam w stanie zrozumieć, okazało się bardzo szybko zupełnie proste, oczywiste i atrakcyjne. Oto zyskałam możliwość zostania elfką w świecie fantasy. A była to, jak pokazał czas, tylko jedna z wielu wspaniałych możliwości.

Warhammer-Fantasy-Role-Play-I-ed-bc3524_1

Od tamtej pory minęło osiemnaście lat (i kilka miesięcy, żeby być precyzyjną), teczka na postaci spuchła, bo trochę się ich uzbierało przez ten czas, a z kości pościerały się cyferki. Nie będę się sprzeczać, czy to niedojrzałość, czy nierdzewna stara miłość, niech każdy ocenia po swojemu. RPG wciąż jest jedną z moich ulubionych rozrywek, kultywowaną dość regularnie wraz z mężem i grupką znajomych – to nasza drużyna. Wbrew rozmaitym negatywnym opiniom, żadne z nas od tego nie straciło kontaktu z rzeczywistością, nie zostało zwerbowane przez sektę, nie zaczęło wyznawać szatana ani nie zabiło siebie lub osób trzecich. Bawimy się świetnie, choć z boku, dla laika, mogłoby to wyglądać co najmniej nietypowo – kilka osób siedzących przy stole snuje bajędy o bohaterskich czynach w świecie istniejącym jedynie w ich głowach, od czasu do czasu turlając przy tym (zbyt) wielościennymi kośćmi.

To, co najbardziej cenię w grach fabularnych, to możliwość współtworzenia historii wraz z innymi graczami i jednoczesnego uczestniczenia w niej jako bohater. To trochę tak, jakby pisało się książkę w kilka osób. Konwencje wybieramy różne, raz fantasy, raz sf, czasem horror. Każdy ma jakieś swoje preferencje odnośnie stylu gry i klasy postaci. Lubię grać w takie przygody, jakie książki najczęściej czytam, czyli fantasy i horror. Z tym drugim sprawa jest dość skomplikowana, ponieważ fabuła grozy nader często zawiera element nieodwołalnej śmierci postaci, co sprawia, że zarówno postaci, jak i przygody, stają się jednorazowe. Konwencja fantasy natomiast sprzyja łączeniu przygód w długie kampanie, podczas których można do woli ratować świat przed porażającym złem jako ta Drużyna Pierścienia czy inne chodzące dobro i prawość.

2_1329918170

Będąc obecnie dwukrotnie starszą niż kiedy zaczynałam grać, zmieniłam co nieco w swoim stylu grania. Pewne elementy w naturalny sposób straciły na atrakcyjności wraz z wiekiem, natomiast inne ją zyskały. Jednak dalej sprawia mi przyjemność to samo, co przyciągnęło mnie do RPG na początku, wybieram podobne postaci, choć nauczyłam się dużo konsekwentniej je odgrywać, na pewno mają też lepiej rozbudowane tło. Czasem zostają one bohaterami moich opowiadań. Nie przepadałam i dalej nie przepadam za przygodami typu złoto dla zuchwałych. Dajcie mi za to bronić samotnej karczmy przed najazdem przeważających sił orków, a będę szczęśliwa 😉

RPG to rozrywka stymulująca intelektualnie, ponieważ cały czas pozostaje się aktywnym, rozwiązując problemy napotkane w grze. Interakcja graczy między sobą i światem tworzonym przez mistrza gry nie ustaje ani na chwilę. Dobry mistrz gry otwiera przed graczami niezliczone możliwości wyboru, nawet w kwestiach, które mogą wydawać się mało istotne. Możliwość wyboru jest bardzo ważna, gdyż to ona wpływa na jakość rozgrywki. Bez niej nie można byłoby mówić o uczestnictwie, współdziałaniu, byłoby się jedynie bezwolnym pionkiem przesuwanym po szachownicy wydarzeń. Mówi się, że kto czyta książki, ten żyje wiele razy. Dokładnie to samo stwierdzenie można odnieść do gracza RPG, a stanie się ono jeszcze bardziej prawdziwe.

Karolina „Mangusta” Kaczkowska

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

komentarz

  1. Grasz jeszcze? Trafiłam na Twój artykuł przypadkiem, szukając zdjęcia do mojej postaci w Warhamerze:) W 2013 roku, będąc już kobietą po czterdziestce, nie miałam pojęcia co to jest RPG. Choć od dziecka zaczytywałam się sf i fantasy… Ale w tymże roku poznałam mojego obecnego męża, a trochę później jego przyjaciół. Ciągle mówili o tym, że w końcu trzeba zebrać drużynę i zacząć znowu grać, opowiadali różne dziwne historie, zaśmiewali się z głupich tekstów i sytuacji, jakie przytrafiały im się na sesjach. Teraz mamy specjalny zeszyt, gdzie zapisujemy śmieszne lapsusy… Wyjaśniono mi, co to jest RPG, ale i tak była to dla mnie egzotyka. Okazało się, że towarzystwo, w mieszanym wieku, ale głównie ludzie około czterdziestki, grają w RPG od wielu lat. Że mają rozpoczętą kampanię w D&D, gdzie grają drowami… Tylko jakoś życie im się rozjechało i od trzech lat nie mogą się zebrać do kupy, żeby pociągnąć grę dalej. Rok później udało się zebrać drużynę i na dokładkę zostałam zaproszona do gry. Jako że wyszło to bardzo spontanicznie i szybko, nie miałam czasu, żeby cokolwiek poczytać. Więc pojechałam na swoją pierwszą sesję w życiu nie mając absolutnie żadnego pojęcia o niczym. Jeden z drowów ( mój mąż) miał elfią niewolnicę, która jakimś cudem przeżyła. Ponoć rzucali kośćmi czy ją zabić i kości powiedziały, że ma żyć…:) Mistrz gry zrobił jej kartę postaci i nawet się do niej przywiązał, bo oczywiście grał nią jako NP. I tę postać dostałam…nie wiedząc kim są drowy…haha… tę pierwszą sesję wspominam do tej pory. Było bardzo dziwnie, ale na tyle fascynująco, że połknęłam bakcyla. Do następnej sesji sumiennie się już przygotowałam. Nasz Mistrz gry mówi, że jestem jedyną osobą jaką zna, której postaci mają kompletny życiorys i ukształtowany charakter, wynikły z wcześniejszych doświadczeń. To prawda, że tworzenie postaci, wymyślanie ich życia sprawia mi niesamowitą frajdę.:)
    Od tej pory minęło parę lat, i wiele, wiele sesji w różnych systemach. I nieustająco uwielbiam grać… Mój mąż śmieje się, że jestem uzależniona od RPG… Rok temu, za namową całej drużyny rozpoczęłam własną kampanię jako Mistrz gry. We własnym świecie, bardzo podobnym do starożytnego Egiptu… To miała być klasyczna jednostrzałówka, taki kryminał, osadzony w egzotycznym środowisku. Na próbę… Największym zaskoczeniem dla mnie było to , że spodobało im się tak bardzo, że gramy w Egipt do tej pory…
    Wiem, że moja historia jest nietypowa, bo większość ludzi zaczyna grać we wczesnej młodości a tylko nieliczni kontynuują tę przygodę w dojrzałym życiu. Ja zaczęłam tak późno, że brzmi to aż nieprzyzwoicie 🙂 Ale mam to w nosie… Dla mnie jest to doskonały sposób na odpoczynek psychiczny, życiowy reset. Jest fan, jest zabawa, kreatywne myślenie, kupa śmiechu, dreszczyk emocji, ale przede wszystkim wspaniała grupa prawdziwych przyjaciół…
    Pozdrawiam z Gdańska i życzę wyłącznie udanych sesji 🙂

Skomentuj Agnieszka Gańska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *