Wojna domowa

Daremnie walczysz – mówi – nie uciekniesz.

Źródło słabości

Wiecie chyba o tym, że Salmacis jest źródłem, które ma złą sławę, osłabia nerwy i odbiera siły. Moc źródła jest znana, przyczyna ukryta.

Mówią, że urodził się chłopcem i że na mężczyznę był wychowywany. Gdy wychodził z dzieciństwa, głos mu nie zmężniał, choć nikły meszek oprószył górną wargę. Jednak najbardziej przeraziło go pojawienie się piersi. Od szesnastych urodzin zaczął owijać się bandażem, by dwa okrągłe pagórki nie były widoczne. Dzięki temu zabiegowi unikał zdumionych spojrzeń. Innym nie mieściło się w głowie to, co stawało się jego rzeczywistością. Męskość i odwaga konfrontowały się nieustannie z subtelną delikatnością i kobiecą uległością. Wybuchy agresji przeplatały się z poczuciem winy i stanami lękowymi. Jednego dnia pragnął dominować, drugiego się wycofywał. Przeważnie jednak unikał kontaktu wzrokowego. To zapewniało mu anonimowość, bycie niewidocznym. Pomagał mu w tym pseudonim artystyczny (inicjały oferowały mu gramatyczne incognito) i język, którym się posługiwał, pozbawiony końcówek charakterystycznych dla rodzaju żeńskiego i męskiego. Natura nie wybrała za niego. Skazała go na permanentne wyobcowanie, gorzką samotność i – chciałoby się powiedzieć – bezpłciowość. Rodzaj nijaki, obojnactwo – nie dotykało innych. Wszyscy inni wiedzieli, kim są, jak mają na imię, jak się ubierać, jak mówić, jak się zachowywać. Ono nie.

Bez świadków
O jej interseksualności dowiedziano się dopiero po jej śmierci. Aczkolwiek prawda nie wyszłaby na jaw, gdyby nie to, że została zamordowana. Ot tak, po prostu, na ulicy, gdy wsiadała do samochodu. Morderstwo na tle rabunkowym rozpętało dyskusję na temat prawa decydowania o własnej tożsamości. W olimpiadach brała udział jako kobieta i podobno zawsze się nią czuła, dlatego nie odebrano jej złotych krążków. Rodzina pogrzebała jej trofea razem z nią. Czy mimo wszystko obawiano się rewizji i dyskwalifikacji? Tego się już nie dowiemy. Ciekawostką jest, że swoją najniebezpieczniejszą przeciwniczkę podejrzewała o to, że jest mężczyzną, i nawet wniosła o oficjalne potwierdzenie jej kobiecości. Po tym jak ona sama została zastrzelona, ciało przebadał koroner, który stwierdził patologię układu rozrodczego oraz – po wykonaniu badań genetycznych – orzekł, że w niektórych komórkach miała chromosomy z końcówką XX, a w innych XY. Była więc po trosze i kobietą, i mężczyzną. Nie inaczej.

Syn Hermesa i Afrodyty
Jestem sobą i cieszę się tym, kim jestem. Moje imię wskazuje na boskie pochodzenie i dostojność rodu. Dom dawał mi poczucie bezpieczeństwa, podobnie jak bezwarunkowa miłość rodziców: boskiego mężczyzny i boskiej kobiety. Przyszedł jednak czas, gdy jak każdy dorastający młodzieniec postanowiłem się usamodzielnić, poszukać własnego miejsca we wszechświecie. Niewielu ludzi spotkałem po drodze, z jakiegoś powodu wolałem ich unikać, dlatego poruszałem się głównie nocą i zazwyczaj opłotkami, lasami i zagajnikami. Sypiałem w opuszczonych stodołach, żywiłem się w sadach dzikimi owocami i jagodami leśnymi.

Tamtego dnia spotkałem Salmacis. Samolubną nimfę leśną, która zapragnęła mnie posiąść. Nie rozumiałem wtedy, czego ode mnie żąda. Dopadła mnie, gdy tylko zanurzyłem się w krystalicznie czystej wodzie, bym zdrożony mógł spłukać z siebie trudy podróży i wszechobecny kurz. Byłem tak zaskoczony i zajęty obroną mojej czci, że to Salmacis pierwsza wypowiedziała prośbę do bogów, a ci ją wysłuchali. Zeus spełnił życzenie nimfy i splótł nas ze sobą na wieki. Częściej jej nienawidzę, lecz bywają dni, że zapominam na chwilę o moim żalu i niewoli. Zazwyczaj dzieje się to pod wpływem wspomnień. Wracam w nich wtedy do domu.

Spełnili to bogowie, złączyli na zawsze splecione ciała. Już jedną mają postać. Jak gdy ktoś zaszczepi razem dwie gałązki i powiąże korą, zobaczy, że się zrosną. Tak ich członki w uścisku się zrosły, już nie ma dwojga, lecz podwójne ciało, trudno powiedzieć, czy kobieta, czy mężczyzna, nijakie, a podwójne.

Węzeł nierozerwalny
Małżeństwo odziera romantyczny związek z romantyczności, by zakochani, zdejmując różowe okulary, mogli się odnaleźć w rzeczywistości, która, jak sama nazwa wskazuje, ułatwia widzenie tego, co jest. A to, co widać, wcale nie jest idealne, wcale nie wymarzone. Rzeczywistości nie da się pomylić ze snem. Dlatego ani jej, ani jemu nie jest lekko. Dobre rady kiwają na nich palcami z poradników, które nawet kupują i czytają. Trudnością jednak jest wdrażanie tych sugestywnych podpowiedzi, gdyż naturę ludzką cechuje słabość. Zatem łatwo nie jest i nie będzie, choć bywa pięknie pomimo trudności wynikających z napięć tworzących się nieustannie na stykach wzniosłych pragnień i wad przyziemnych.

Jakaż to musi być walka w człowieku, który od urodzenia zjednoczony jest nierozerwalnym węzłem małżeńskim sam ze sobą?

 

Wszystkie cytaty pochodzą z Metamorfoz Owidiusza, Księgi IV

Maria Peszt

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *