Władysław Szlengel – poeta getta warszawskiego

szlengel_03Władysław Szlengel – żydowski poeta (piszący po polsku), wychowany w domu artysty (malarza), już jako uczeń przejawiał twórcze zainteresowania. W szkole podjął swoje pierwsze poetyckie próby oraz rozbudził w sobie ducha kronikarza, redagując szkolną gazetkę.

Był tekściarzem kabaretowym, konferansjerem i kierownikiem literackim w Polskim Teatrze Miniatur. Wziął udział w kampanii wrześniowej, został zamknięty w getcie.

Jego życie i twórczość składają się z kilku kluczowych elementów, leitmotivów jego liryki: żydowskie pochodzenie, miłość do Warszawy, doświadczenie wojenne (getto).

W swojej poezji udokumentował losy społeczności żydowskiej po 1939 roku. W getcie, za pomocą liryki utrwalił obraz zagłady widziany oczami nie tyle obserwatora, co przede wszystkim współuczestnika. Jako poecie, przyświecał mu jeden wyraźny cel – utrwalić na papierze, utrwalić w pamięci, dać świadectwo. Był ostatnim polskojęzycznym twórcą w getcie – zginął w powstaniu kwietniowym 1943r.

„Bardzo przepraszam”* (fragm.)

Muszę i musisz
pragnąć i wierzyć –
Tertium non datur.
Cierpieć – i przeżyć
kłami… pazurem!
na wszystko przystać,
zamieniać skórę
jak transformista.
(…)
O co tu chodzi?
więc dobrze, wiedz to,
tu chodzi O NAS,
żywe świadectwo… 

co czytalem umarlym wlad_24860_6920108Jak zauważyła Irena Maciejewska*, poezja Szlengla mocno podporządkowana jest rzeczywistości, w której autor tworzył. Jego wiersze charakteryzuje stopniowanie dramatu, który spotykał ludność za murami: od śmiechu, drwin i kpin, którymi próbował odwrócić uwagę od ponurego położenia przez nostalgię, tęsknotę i marzenie o wolnej Warszawie, po lirykę bardzo dojrzałą (1942-43) i tragiczną (poeta już ma świadomość dokąd zmierza los jego współbraci i jego własny), w której niemal z reporterskim zacięciem Szlengel utrwala obraz wstrząsającej prawdy.

W swojej przedmowie „Do polskiego czytelnika”* Szlengel pisał: „Wiersze, w które wejdziecie, moi drodzy, bez opasek, to dżungla, w której niełatwo znajdziecie drogę. Tematyka i rekwizyty są dla was obce i niezrozumiałe, wymagają wielu komentarzy. Są słowa i pointy, których głębię i przeraźliwy smutek poznać można po przygotowaniu, jakie dać może tylko życie za murem i pod pejczem esesmanów”.

Obecnie, z tak rozwiniętą świadomością narodowa, z tyloma materiałami źródłowymi, reportażami itd., komentarza wymagają tylko te kwestie, które dotyczą bezpośrednio wymienionych ludzi, miejsc, zdarzeń istniejących w kręgu autora. Wszelkie emocje, bestialstwo, śmierć – to czytelnik zrozumie aż za bardzo. Mimo braku wojennych doświadczeń.

Szlengel w swoich wierszach podkreśla „żydowskość”, która w tych konkretnych okolicznościach, uznawana była za wadę. Powiela też stereotyp Żyda, ale tylko dla pogłębienia niezwykle gorzkiej ironii.
Ta poezja ma dwoje bohaterów: Warszawę (ze wspomnień, z marzeń i tęsknot) i życie (w momencie walki ze śmiercią).

M.in. w „Oknie na tamtą stronę” poeta połączył kwestię żydowską z własnymi pragnieniami (powrotu do ukochanej, wolnej Warszawy). Środki językowe wirują w obrębie jednego, choć szerokiego, pola semantycznego: getta (Żydów, wojny, oprawców, niewoli, śmierci), np.: „bezczelnie żydowskie okno”, „szmugiel sentymentalny”, „trupio białe klawisze [fortepianów]”.

Ma tu też swoje miejsce humor. Nic dziwnego, skoro Szlengel przez lata związany był z kabaretem, a z natury wydawał się być skory do żartów (językowych, przede wszystkim). Jednak ów humory wybrzmiewa raczej dość nieśmiało, bo jednak zawsze gdzieś w tle czai się dramat. Np. w „Telefonie” podmiot rozmawia z… zegarynką. I mimo iż niejednokrotnie czytelnik uśmiecha się pod nosem, a i sam temat wydaje się być zabawny, to jednak pod tą maską dobrej zabawy, autoironii, kryje się ta niedająca się ujarzmić tęsknota. Podmiot zwierza się maszynie, gdy ta odpowiada podając aktualną godzinę – jest ro kolejny pretekst do wspomnień:

Jak często musiałem życie
z tym głosem spokojnym spleść
– pamiętasz mnie, zegarynko,
– dziesiąta pięćdziesiąt sześć –

Dziesiąta pięćdziesiąt sześć,
chcesz – to będziemy wspominać,
w trzydziestym dziewiątym roku
wyszedłem teraz do kina –
(fragm.)*

Szlangel to natura łagodna. „Dwaj panowie na śniegu”, jeden z lepszych wierszy poety, to zadziwiający obraz kata i ofiary. Portret to niezwykły, bo w subtelny, uroczy i przede wszystkim ludzki sposób autor podkreśla równość wszystkich ludzi oraz bezsensowność wojny (w której to kat również może być ofiarą).

Niektóre z jego wierszy wprost porażają. „Mała stacja Treblinki” to utwór, po którym ciężko od razu podnieść się z fotela. Początkowo czyta się go jak wierszowankę wymyśloną przez dziecko. Każda kolejna strofa (odległość jadącego pociągu) – przybliżająca do puenty (do stacji docelowej) wywołuje coraz większe napięcie i oczekiwanie. Dopiero finał przynosi wybuch tych emocji, o które chodziło Szlenglowi. Pozorny dystans, czarny humor, okrutny słowny żart uderza w czytelnika swoim tragizmem ze zwiększoną siłą.

Jest w tej poezji również liryczny reportaż (np. „Kontratak” czy „Kartka z dziennika ” – wiersz o Korczaku idącym z podopiecznymi na Umschlagplatz), są również utwory odwołujące się do konwencji bajek, a nawet baśni – słowem: Szlengel próbował wszystkim dostępnymi, językowymi czy literackimi, sposobami uporać się (oraz pomóc uporać się współbraciom) z koszmarem, jaki przeżywali i zostawić relację świadka, uczestnika, ofiary.

Kinga Młynarska

———–
* Fragmenty wierszy oraz odwołania, na które wskazuję znajdują się w wydaniu: Szlengel W., 1979, Co czytałem umarłym, Warszawa.

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *