Wilgotne miejsca – David Wnendt

7601584.6Każdy zna kogoś, kto nie raz obrzydzał kolegów dłubiąc sobie w nosie i zjadając to co tam wygrzebał. Jeśli to przekraczało wasz próg wytrzymałości, lepiej od razu przygotujcie się na bohaterkę „Wilgotnych miejsc” – dziewczynę, przy której słynna fraza Homo sum; humani nihil a me alienum puto na nowo nabiera charakteru. Przed wami ktoś, kto chętnie zlizałby śluz wydzielany przez wszystkie najskrytsze zakamarki waszych ciał. Ktoś, kto smakowałby was dogłębnie z prawdziwie (antropo)fanatyczną rozkoszą. Poznajcie Helen.

Bezpruderyjna, bezpardonowa i bezkompromisowa, uraczy was scenami, do których nawet doświadczony rozmaitością współczesnego kina widz nie nawykł. Helen do szkoły jeździ deskorolką, a na lekcjach wyobraża sobie ciepłą spermę aby jakoś doczekać do dzwonka. Pewnego dnia podczas golenia okolic odbytu (mówiąc szczerym stylem Helen – dupy – po co wszystko komplikować) zacina się, co samo w sobie może wywołać niemały krwotok (uważajcie na to amatorzy wydepilowanych genitaliów), u Helen, od małego cierpiącej na hemoroidy, kończy się operacją. Pobyt w szpitalu jest oczywiście katalizatorem filmowej opowieści i wygodnym pretekstem do retrospektywnej podróży bohaterki.

Opowieść zarysowana wokół współczesnej newralgiczności, która może objawiać się albo depresją, płaczem i próbami samobójczymi, albo przyjąć bieg przeciwny – wyzywającego zachowania, ale w istocie wielkiej, nieposkromionej swobody bycia i ukrytej wrażliwości. Helen jest przedstawicielką generacji Y (generation Y – WHY – how ironic, jak to zauważyła moja koleżanka po piórze), które odżegnywane od czci i wiary, posądzane o brak jakichkolwiek wartości, wciąż gubi się między skostniałą surowością przykazań moralnych, a krzyczącym zza oceanu, z tafli telewizorów i komputerów, z wściekłych haseł reklamowych, hedonizmem. „Wilgotne miejsca” to film o lasce, która złamała konwenans, a wszelkie wpajane w dzieciństwie zasady (ze szczególnym uwzględnieniem tych o higienie) wywróciła kompletnie na drugą stronę. Wszystko pogrąża się w chaosie, a ona pragnie tylko tego jednego; czegoś, co przecież może przywrócić rzeczom ich właściwe miejsce – aby rodzice do siebie wrócili. Ale matka jest fanatyczką religijną, do tego neurasteniczką, a ojciec ma już kolejną partnerkę, więc nawet najrozpaczliwsze próby dziecka zdają się im umykać… mamo! tato! Nagraj wiadomość.

Wspaniała kreacja i wspaniała gra aktorska, debiutującej w pierwszoplanowej roli, Carli Jung, to jeden z głównych atutów tego obrazu. Jung, rocznik 85, zagrała wcześniej m.in. we włoskim serialu „L’uomo dei boschi” oraz brytyjskiej produkcji „Fossil” z 2011 roku. Poza świeżością i nieskrępowaną ekspresją cechuje ją biegła znajomość czterech języków obcych – „Wilgotne miejsca” to z kolei film niemieckojęzyczny (może zatem następnym razem Carla pojawi się w kinie francuskim – wszak jej ostatnia bohaterka, Helen, porównywana jest – dość nieuzasadnienie – do Amelii, w którą wcieliła się Audrey Tautou). Reżyserem filmu jest, także dopiero co wschodzący w show biznesie, David Wnendt. Twierdzi on, że mężczyzna równie dobrze może wczuć się w kobietę, jak inna kobieta. Czy udało mu tego dowieść w swojej ekranizacji? Cóż, z pewnością nie ma co liczyć na głębię psychologiczną.

Film jest mocno przesadzony, jeśli nie powiedzieć przegięty. Jest to jednak efekt zamierzony i potrzebny, żeby „sprzedać” tę opowieść wraz z całym jej bagażem współczesnej problematyki. Nie chodzi też znów o to, że Wilgotne miejsca mają jakąś szczególną wymowę egzystencjalną – nic z tych rzeczy, to właściwie prosta, ubarwiona szokującymi scenami opowieść. Jednak wartość jej stanowi swojego rodzaju renaturalizacja, ale przede wszystkim – ostentacyjne podkreślenie kobiecego wyzwolenia, które nie daje się już zamknąć w schematach tego, co młodej niewieście wypada, a co nie.

Od szalonej kreskówkowej czołówki, w której genitalne i sedesowe bakterie oblepiają nazwiska aktorów, przez rozmaite niespodzianki po drodze i trafny, choć różnorodny dobór muzyczny – aż do rezultatu rozbawienia/zniesmaczenia/czy nawet momentu refleksji – film wart jest zobaczenia. Na koniec trzeba dodać, że jest to naprawdę udana adaptacja książki („Wilgotne miejsca” Charlotte Roche), enjoy!

Magdalena Karkiewicz
Ocena: 4,5/6

Reżyseria: David Wnendt
Tytuł oryginalny: Feuchtgebiete
Premiera polska: 6 czerwca 2014
Produkcja: Niemcy
Występują: Carla Juri, Christoph Letkowski, Marlen Kruse, Meret Becker, Axel Milberg, Peri Baumeister, Edgar Selge
Dystrybucja: Against Gravity

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *