Wild C.A.T.s – mgliste wspomnienie dzieciństwa

Jeszcze w podstawówce lubiłam popołudniami oglądać program Polonia 1, który poza bogatym repertuarem brazylijskich telenowel oferował również nieco kuriozalne, choć zapadające w pamięć, seriale animowane. To właśnie za sprawą Polonii 1 pierwszy raz zetknęłam się z drużyną superbohaterów zbawiającą świat w typowo amerykańskim stylu. Po latach, kiedy na ekranach kin zaczęły pojawiać się pierwsze ekranizacje X-Menów i w końcu Avengersi, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że gdzieś to już widziałam… Ostatnio zupełnie przypadkiem otworzyła mi się w umyśle dawno zatrzaśnięta klapka i jak na zawołanie powrócił spolszczony tytuł tamtej kreskówki sprzed lat: „Dzikie koty”. Po nitce do kłębka, jak mawia stare przysłowie, i „Wild C.A.T.s Covert Action Team” wypłynęła z odmętów mojej kruchej pamięci, żeby wskrzesić dawną fascynację – albo przynajmniej jej skromną część.

WILDCATSPOSTER1

Wild C.A.T.s zostali stworzeni przez studio Image Comics w 1992 roku, a ich prawdziwym ojcem jest amerykański rysownik i scenarzysta Jim Lee, który pracował również przy takich komiksach jak „Iron Man”, czy „Batman”. Za sprawą tego tytułu powstał nowy świat, zwany Wildstorm Universe. Przez szesnaście lat członkowie Wild C.A.T.s doczekali się wielu serii ze swoim udziałem – zarówno jako grupa, jak i bohaterowie solowych projektów. Przez ten czas ich głównymi antagonistami byli źli, zieloni kosmici, zwani Daemonitami, podczas gdy część drużyny wywodziła się z drugiej, szlachetnej rasy kosmitów – Kherubimów. Bez wdawania się w niepotrzebne szczegóły – Daemonici wylądowali na Ziemi, żeby ją podbić i skolonizować, ale żeby nie było im zbyt łatwo, w ślad za nimi ruszył pościg, złożony z wysoko urodzonych Kherubimów, którzy mieli za zadanie nie dopuścić do dominacji ich zielonych rywali. Przyznaję, że do tej pory nie zebrałam się w sobie na tyle, żeby sięgnąć po jakiś komiks z tej serii i moja wiedza na temat członków zespołu Wild C.A.T.s bazuje głównie na oldschoolowej kreskówce z lat dziewięćdziesiątych. Jej odświeżenie sprawiło mi jednak ogromną frajdę, zwłaszcza gdy odkryłam, że łajdak Grifter nie postarzał się nawet o rok i wciąż potrafi zawrócić kobietom w głowie.

helspontTrzynaście odcinków serialu bazuje na jednym, sprawdzonym schemacie – lord Helspont, wyrośnięty przywódca Deamonitów z jaskrawo świecącą czaszką zamiast głowy wymyśla kolejny plan przejęcia kontroli nad Ziemią. Ma przy tym wiele kreatywnych pomysłów – jak np. przejęcie starożytnej świątyni, skrywającej w swych wnętrzach kulę energii przesączoną starożytną mocą, czy opętanie prezydenta Stanów Zjednoczonych, który ogłasza międzynarodowe polowanie na drużynę Wild C.A.T.s. Tak skomplikowane myślenie doprowadza zwykle do przeciążenia delikatnych zwojów mózgowych Helsponta, co skutkuje jego szatańskim śmiechem. Helspont śmieje się w ten sposób prawie w każdym momencie swojego czasu antenowego, a jako główny antagonista ma go całkiem sporo. Po jakimś czasie widz wybucha histerycznym śmiechem, gdy tylko bohater zaczyna snuć swoje dalekosiężne plany, świadomy, jak skończy się jego przydługi wywód. Śmiech Helsponta jest jednym z głównych powodów, dla których warto się przemóc i obejrzeć tę kreskówkę.

Abstrahując od niepoważnej, kiczowatej fabuły, trzeba stwierdzić, że najważniejszym atutem Wild C.A.T.s są jego bohaterowie. W każdym z nich można się dopatrzeć pewnej psychologicznej głębi. Grupa składa się z ośmiu oryginalnych członków: Spartana – rudowłosego lidera zespołu, seksownej byłej striptizerki Voodoo, zabójczo skutecznej Zealot, wielkiego Maula, Warblade’a mającego wiele cech wspólnych z Edwardem Nożycorękim, byłego kryminalisty Griftera, Void – humanoidalnego komputera ze statku Kherubimów oraz multimilionera Jacoba Marlowe’a – jak sam mówi: ktoś w końcu musi finansować tę zgraję wandali i pasożytów.

Spartan przypomina mi Kapitana Amerykę, choć w przeciwieństwie do lidera Avengersów jest cyborgiem,wildcats-7-004 reinkarnacją jednego z Kherubimów – Hadriana. Obaj są tak samo szlachetni, pełni poświęcenia i współczucia dla innych, ignorując przy tym swoje własne, życiowe potrzeby. Są też tak samo nudni i przewidywali. Niestety, nawet film „The Winter Soldier” nie sprawił, żebym przekonała się do Kapitana Ameryki. Pewien typ mężczyzn po prostu nigdy nie wzbudzi mojego zainteresowania i zawsze będę się zastanawiać, dlaczego główni bohaterowie muszą być tak sztampowo odarci z charakteru. Voodoo dla odmiany jest typem słodkiej, zagubionej kobietki, która nie potrafi nawet walczyć wręcz. Korzysta z mentalnej mocy, pomagając zespołowi odróżnić ludzi opętanych przez Deamonitów. Jej otwartość i rozbrajający infantylizm dodają serialowi niespodziewanego kolorytu. Za to groźna i surowa Zealot, członkini starożytnego zakonu Coda, w typowo męski sposób rozprawia się z wrogiem, korzystając z ostrych, samurajskich mieczy. Jej jedyną słabością okazuje się jej własny uczeń i przyjaciel z drużyny – Grifter. Oczywiście serial wprowadza również wątek romansowy, ale tym rozbrajającym tematem zajmiemy się za chwilę. Natomiast zielono-fioletowy Maul, który do woli manipuluje swoim rozmiarem, do złudzenia przypomina Hulka, chociaż w przeciwieństwie do niego ma łagodniejszy charakter, a dowcip bardziej wysublimowany. Warblade – wielbiciel zakładów i mistrz karate – jest może najmniej charakterystyczny, ale chyba najbardziej niebezpieczny ze swoją zdolnością zamiany dłoni w noże. I w końcu zadziorny Grifter w długim, powiewającym płaszczu, wiecznie nieogolony mistrz ciętej riposty. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie nosił apaszki zasłaniającej twarz, a jego pistolety trochę mniej przypominały żółte suszarki do włosów… Cóż, chyba nie można mieć wszystkiego.

Arrow-Grifter

(Grifter)

Na ich tle wyróżnia się jeszcze cyniczny Jacob Marlowe, toczący słowne potyczki z Grifterem w przerwach między spłacaniem długów Wild C.A.T.s i naprawianiu poczynionych przez nich szkód na terenach zabudowanych. Nawet mało inteligentni Deamonici, którzy z niezrozumiałych dla mnie powodów wycofują się z walki akurat wtedy, gdy mają przewagę i wygrywają z drużyną Spartana, z czasem stają się nie do zastąpienia na ekranie. Widz szczerze żałuje ich nieudanych prób i ma ogromną ochotę dać przyjacielską radę Helspontowi, żeby ten w końcu zebrał cały swój majdan do kosmicznego statku i wrócił na swoją planetę. Może pośród równie mało inteligentnych istot jak on wychodzi ponad przeciętność i ma szansę zdobyć prawdziwą władzę – np. w jakimś kosmicznym parlamencie albo chociaż w kosmicznej Policji.

4120956-2798844482-16985Tak oto dochodzimy do mojego ulubionego tematu w „Wild C.A.T.s”, a mianowicie do wątku romansowego. Wbrew pozorom Zealot i Grifter nie wypadają razem tak słodko, jak mogłoby się wam wydawać. Jej teatralna nieprzystępność i jego zaczepki na poziomie wyszczekanego licealisty są nieco komiczne. Mimo to muszę im to przyznać – razem wypadają bardzo wiarygodnie i dynamicznie. Uśmiałam się do łez z powodu narzekania Griftera, że ciągle niebezpieczna sytuacja nie pozwala mu pocałować Zealot. Ten zabieg jest zresztą powtarzany chyba trzy razy z rzędu i pod koniec przestaje bawić, a zaczyna irytować. Na szczęście serial kończy się po trzynastu odcinkach i widz się już nie dowie, co przeszkodziło Grifterowi dostać się do łóżka Zealot.

Reasumując – kreskówka “Wild C.A.T.s” jest standardowym wytworem lat dziewięćdziesiątych, dla mnie absolutnym protoplastą historii o superbohaterach i tak samo jak nieśmiertelna gra Mortal Kombat, choć nie grzeszy wielką oryginalnością i polotem, narodziła się w latach mojej młodości i to tej młodości, która ma największy wpływ na kształtowanie się przyszłych gustów nastolatki. Dzięki przypomnieniu sobie tego tytułu dotarło do mnie, że to zwykle czarne charaktery wzbudzały mój śmiech, główni, szlachetni bohaterowie politowanie, a niepokorni desperaci, którzy zawrócili ze złej drogi – fascynację.

Magdalena Pioruńska

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

2 komentarze

  1. Jakie mile zaskoczenie kiedy artykułem o ekipie komiksowych bohaterów do ktorych sam mam wielki sentyment zajęła się kobieta.
    I proszę nie myśleć ze z mojej strony wieje tu szowinizmem tylko serio mnie to ucieszyło
    Pozdrawiam

Skomentuj Łukasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *