SZUFLADA poleca:
wiersze z tomiku: „Koniec nowego świata, czyli prolegomena do wieczności”
Ja – flâneur
ruszam powoli w drogę
nie muszę się spieszyć
będę uczył się jak zrozumieć
zdumiewające i wszechogarniające milczenie
bez słów bez myśli nawet marnej
toczy się życie współczesnego miasta
słowa przytłoczone wrzaskiem
więzną w gardłach przechodniów
a ich głowy pochylone
oczy patrzące na koniec własnego nosa
na stopniach współczesnej katedry
spotykam pogodnego żebraka
czeka cierpliwie na miedziaki
i wszystko przyjmuje za dobrą monetę
tacy jak my pogodzeni z losem
nigdzie się nie spieszą
nie mając nic – wszystko już mają
i nic już nie muszą
czciciele bóstw omijają nas
z nieukrywanym obrzydzeniem
w najlepszym wypadku obojętnie
oddają pokłon manekinom –
władcom witryn sklepowych
lustra sklepowych przymierzalni
jak konfesjonały odpuszczą im
wszelkie grzechy
potem odpustowi winowajcy
zapatrzeni w siebie
czekają cierpliwie do kas
by opłacić podatek od złudzeń
ja – flâneur idę dalej
macham przyjaźnie
patrząc wesoło na witryny sklepowe
a manekiny z szacunkiem
uchylając kapelusza
puszczają do mnie oko
rozumiemy się bez słów
Białe płatki melancholii
tłumy wchodzące pospiesznie do świątyni
zadeptały żebraczą czapkę
na schodach katedry
zdziwiony kaleka patrzy
jak drobne monety trącane nogami
toczą się po kamiennej posadzce
nieśmiało pobrzękując
spadają po stopniach w dół
pod nogami wiernych
spieszących gorliwie modlić się
(za grzechów odpuszczenie
i chroń nas panie ode złego na wieki)
ginie nadzieja na ciepłą strawę
na kromkę chleba
płatek białej hostii
wzniesionej ręką kapłana
znika w łakomych ustach wiernych
szepczących ochoczo
(chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj)
białe płatki rozkwitającej na ołtarzu
pięknej melancholii
brunatnieją na brzegach
marszczą się i zaczynają opadać
znak to że rozpacz zdążyła dojrzeć
kwaśny deszcz obojętności
przyspiesza czas degradacji jutra
Prolegomena do wieczności
Pod pretekstem podróży
w tym samym kierunku
siada u mego boku.
Ociera się o moje ramię,
pyta o samopoczucie.
Moja depresja
jak ruda kotka.
Wie równie dobrze jak ja,
że stąd do wieczności
jest tylko jedna droga
– nie martw się,
tym co od ciebie nie zależy.
To czego szukasz
po drugiej stronie życia
okazuje się być niczym,
a to co jest blisko,
a czego nie dostrzegasz
jest czymś.
Autobus rusza powoli.
Pneumatyczne drzwi
mojej duszy otwarte.
Kontroler sprawdza bilety.
Czuję zakłopotanie
– nie mam ważnego biletu
do wieczności.
Czuję satysfakcję –
kontroler nie dostrzegł
leżącej na podłodze łzy.
Dalsza droga do wieczności
zapowiada się spokojnie.
Kognitywne domknięcie
od dawna
czułem bezradność –
ocean zatapiał
gwałtownym przypływem
nadmiaru informacji
szukając prostej wiedzy
przestałem słuchać innych punktów widzenia
zaakceptowałem iluzję prawdy
przestałem tolerować ambiwalencję
mimo trudności z podejmowaniem wyzwań
za wszelką cenę chciałem
podtrzymać dualistyczny charakter
mojego świata –
wszystko miało pozostać czarno-białe
albo przynajmniej – biało-czerwone
nastąpił moment
osądu i podjęcia decyzji
zamknąłem się natychmiast
w ciasnej skorupie –
porośniętej pąklami strachu –
alternatywne strumienie informacji
nie miały dostępu
po czasie
otoczony śluzem niepewności
usłyszałem docierające strzępy
oczekiwanych reklam oferujących pewność –
nieśmiało zacząłem odczuwać ukojenie
powodowany potrzebą permanencji
umocniłem słuszny punkt widzenia
w otaczającym chaosie
nabrałem pewności siebie
osiągnąłem cel ostateczny
domknąłem się kognitywnie
na długo
Przystanek chwilowy
tymczasowy przystanek kolejowy
bez siódmego peronu
bez toru dwudziestego
stąd odjeżdża ostatni pociąg donikąd
zapowiadany bezgłośnie
przez przypadkowych uczestników
wędrówki w poszukiwaniu
nieodgadnionego
podróżni zrezygnowani
wojna dobiega końca
nadzieja na jutro
zmarła wczoraj
dzisiaj odjechać można
na drugi koniec tęczy
powstałej z załamania biegnących
równolegle promieni światła i marzeń
w maleńkiej kropli wyobraźni
spadającej ukradkiem
krwawą łzą
na wykrochmalony kołnierzyk
nieskazitelnie białej koszuli
pozostaje szukać
dobra piękna znaków
w przyrodzie
ludzkiej myśli i sztuce
rodzi się nadzieja