WIERSZE: Wiesław Fałkowski – Koniec nowego świata, czyli prolegomena do wieczności

SZUFLADA poleca:

projekt okładki koniec nowego świata fałkowski

 

Jest tak mało rzeczy,

którymi warto się martwić

 

Cieszę się, że jesteś szczęśliwa,

chociaż nigdy nie wierzyłem,

że szczęścia może być aż tak wiele.

 

Może nie trzeba być aż tak obowiązkowym?

Nie trzeba w wakacje tyle czasu poświęcać na francuski.

Może nie trzeba aż tak bardzo wierzyć mediom?

Wszystkie wojny toczą się za morzami,

a jeżeli bliżej to i tak co najmniej

trzy przecznice od nas i nas nie dotyczą.

 

Życie nie jest aż tak skomplikowane.

Ludzie mordują się z powodów politycznych,

a nie z powodów osobistych.

To nic osobistego,

mówi zabójca do swojej ofiary

strzelając jej w czoło.

Tak, życie i śmierć są dzisiaj tak mało skomplikowane,

że Szekspir nie miałby o czym pisać.

Nadeszły czasy Tarantino,

Bergman odchodzi do lamusa.

Dziennikarzy bardziej intrygują krwawe plamy na asfalcie,

fragmenty ludzkiego mózgu na ścianie kamienicy

niż przyczyny krwawienia i stan umysłu zabójców.

 

Cieszę się jednak, że jesteś tak szczęśliwa,

chociaż nigdy nie wierzyłem,

że szczęścia może być aż tak wiele.

Pamiętaj, że są też takie kwiaty,

które pachną dużo gorzej niż chwasty.

Jest tak mało rzeczy, którymi warto się martwić.

 

 

Chętnie uległem obietnicy

 

Na czterech krańcach świata

zabłądziłem między

setkami kolorowych reklam

dilerów wszelkiej pomyślności,

utopijnych kaznodziejów

sprzedających życie wieczne

z gwarancją na trzy lata.

Utkwiłem na dłużej

między obietnicą

wiecznie lśniącej skóry,

niesiwiejących włosów oraz

nieprzemijającej młodości

i miłości.

 

Jak chętnie uległem fałszywej

obietnicy spełnienia pragnień,

obietnicy, że nic się nie stanie.

Rzucony na pastwę niezliczonych transparentów

gwarantujących bezpieczeństwo,

dodatni bilans szczęść i nieszczęść.

Łatwo uwierzyłem, że zawsze

będę robił z przyjemnością

tylko to, co naprawdę lubię.

 

Teraz, liżąc rany,

usiłuję oddzielić ziarno od plew,

sens życia od jego bezsensu,

odrobinę szczęścia od bezmiaru nieszczęść

i próbuję robić to

co choć trochę daje radości.

Przestałem naiwnie wierzyć

w transparentne reklamy

i w życie wieczne.

I w miłość.

 

 

Istotność postulatywna – jaźń

 

zakrywam okno

półprzezroczystym papierem

aby światło ulicznych latarni

nie wpadało zbyt nachalnie

pod powieki mojej duszy

 

kontroluję przepływ informacji

ze świadomości do nieświadomości

(a może odwrotnie)

zaklejam starannie

świetliki umysłu

pożółkłymi gazetami

zadrukowanymi jednostronnie

niezrozumiałym bełkotem

 

oczy wyobraźni

zaklejam półprzezroczystym plastrem

by migotliwy infantylny blask

tendencyjnie spłaszczonego telewizora

nie upośledzał osi

wokół której organizuje się

moja struktura psychiczna

 

nie przeciwstawiam się materii

jednak drzwi otwieram tylko w niedzielę

aby usłyszeć harmoniczny dźwięk

dzwonków liturgicznych

poczuć zapach kadzidła

usłyszeć

nie wódź nas na pokuszenie

pozwól być

rzeczywistym podmiotem

ostatecznym celem

 

 

Dziwnie splątane coś

na betonowym bruku…

 

wieczorem

kiedy ustał deszcz

padający tego dnia

od rana do popołudnia

szedłem bulwarem

w stronę zachodzącego słońca

 

myślałem że to kawałek kory

z drzewa poznania dobra i zła

który spadł z pochmurnego nieba

razem z deszczem metafor

na betonowy bruk bulwaru

 

potem zrozumiałem

że to urwane skrzydło

upadłego anioła

 

ależ musiało boleć

kiedy ugodzony ostrym grotem

czyichś słów na wiatr wypowiedzianych

przez byle kogo

byle jak

byle gdzie

spadał w dół

bez nadziei

błąka się teraz zbrukany

bez skrzydeł

bosymi stopami

po ziemi

między nami

grzesznikami

 

 

 

Skórki z pomarańczy

 

chleb oliwa pomidory

ser kozie mleko

i wino

oto nagroda

dla wytrwałych

 

usiądź z nami

jadła nie zabraknie

głód i pragnienie

najpewniej nasycisz

 

czy tego szukasz żebraku

ruszając w drogę

z takiej zwykłej ludzkiej potrzeby

jedzenia chleba

do obiecanej w przepowiedni

krainy dostatku

 

nie wybrzydzaj

nie wybrzydzaj

skórki z pomarańczy

resztki z pańskiego stołu

słodkie są

póki ich z głodu

kraść nie trzeba

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *