SZUFLADA poleca:
***
Jesteś współuczestnikiem,
wiecznie żywym i danym z natury
w łańcuchu wykluwających się
pokoleń.
Stoimy szeregiem: ty – ojciec,
ja – córka
i łączymy
nieznane z nieznanym.
A więc wszechświat to ciemność.
Rozświetlają go tylko
okruchy – syntetycznie niebieskie
zimorodek i kraska
obdarzone kiedyś
naszym wspólnym spojrzeniem.
***
Deseń skacze w kwiatki.
Mojej mamie wciąż jest ciężko na duszy.
Obarczyła nas istnieniem, które tylko czasem jej
wybaczamy.
Biedna. Całymi dniami gubi się w domysłach,
jak pomóc sobie w tej winie.
Dlaczego przekonała nas o naszej nieważności
i o tym, co ludzie powiedzą?
Depczemy jej ścieżki
– zwariowane koty, które
boją się
psów.
***
Poczwarka się podzieliła i…
wyfrunęliśmy z jej wnętrza
dwa motyle bliźniacy.
Szarzy. Szaleni.
Wokół ciała dorosły
i ona
i on
i wszyscy.
Umieją tak dobrze liczyć,
żeby nikt nie oszukał w sklepie,
na poczcie.
Oni szemrzą długopisami wypełniając rubryczki
opłat, rachunków, książeczek. Ach!
Marzę cichaczem,
by znów pobiegać
beztrosko
dookoła tamtego
domu.
Ja tutaj,
ty w grobie.
„Nieznany ląd”
Michałowi na pamiątkę 17-7-14
Biegnę zachłystując się.
Winogrona słów spływają
po brodzie sokiem
porywająco romantycznym.
Ciągną głębie fioletowych oceanów
słodkie i kuszące,
kołyszą falami egzaltacji. Lubię je.
Chociaż się za nic nie przyznam,
obdarzają mnie dziwnym spokojem.
Spotkanie w lipcu ma szare tło i chłód
ciągów liczbowych.
Przeważnie każdy myśli, że byłby szczęśliwszy
na jego podobieństwo.
A co, jeśli jest
odwrotnie?
Wszystko się dzieje, by
stała się
ta właśnie
data.
Nastąpi dopełnienie i potem
rozejdą się coraz
dalej
fale
kręgi dobra.
Ono usprawiedliwi
nasz byt,
i śmieszne gesty,
złe słowa.
Mgła uniesie przezroczyste wymuskane opary.
Owieje wilgocią, tęsknotą
i takim dziwnym
smutkiem.
Kamień w wodę.
***
mały cytrynek
przeleciał niespodziewanie
nad chodnikiem
cały dzień
szukam
kontekstu
słodki
banał
i czym go przełożyć
by kontrast
dał pozór
potężnego kopa
oświecenia
zen