WIERSZE: Stefan Buchta

SZUFLADA poleca:

retroS - Kopia (2) - Kopia

nadzieja z fusami w tle

 

mówiłaś  to pewna metoda  na boku

wygięty horyzont męczył paralaksą harcujących pieprzyków

nad pośladkami zawirował tribal

w zachłannych palcach

 

truchlały kokosowe wiórki

przed upadkiem z szerokiego brzucha

szalonym zjazdem do chybotliwych łupin

po orzechowym miesiącu

 

uschnął lubczyk do pierwszej kąpieli

pępek postawił w szpic

dumny i pewny byłem

że on nie zabierze

twojej urody

(z tomiku „Pociągi osobiste”)

 

 

gryzonie w różnych kolorach

 

na szelaku z czerwców wypaliły się ślady

niejasnych kręgów

Hansa myli z Hermanem

aż w łazience ktoś pisnął

o hamulcach

 

na wydechu trzeba strzelać

bo w innym przypadku kolejny raz

Rudemu przytną lufę

w dłoń na pohybel obrazowi

za efekt czerwonych oczu

 

od błysków chorują spawacze

pustej flaszce adieu!

do odzysku jeszcze kropla pod prysznicem czeka

z różu na pąs zamieniona

ulubiona myszka

(z tomiku „Pociągi osobiste”)

 

 

po niej

 

mały obrazek

raptem ćwierć metra

soczystej natury

 

z czerwonych winogron

nie zrobisz rodzynek

zawsze będą pękate

 

pod twardą żywicą

z papierosem przy herbacie

zagramy w kości

 

odpocznę

od nieustannych myśli

zawsze coś wycieknie

 

na zewnątrz

(z tomiku „Pociągi osobiste”)

 

 

pregnant silence

 

nieprzypadkowo szukam

z poczuciem winy

spóźniony po brzegi

 

pełen diabelskich myśli

a ona cholernie upierdliwa

wita pustym konfesjonałem

 

schowana w złotym sejfie

pod czerwoną lampką stand by

przez dziurkę podgląda

 

pokutę czyniące

madonny pierwszego rzędu

zagłuszają fałsz ostatnich

 

na czas podniesienia

zamknie im usta

w wymownej chwili

(z tomiku „Pociągi osobiste”)

 

 

krótki sen o cesarzu

 

zażądał bym oddał mu wszystko

słowem przeniknął skórę

aż do zwichrowanego rdzenia

 

lecz krew się burzyła

w symbiozie z kompleksami

gęstniała marmurowa faktura

papierowych tapet

 

już miałem je ciąć na fale

i utopić wawrzynowy wieniec

gdy ze zdobycznej muszli

wyciekło rżenie

konsula

 

 

chmury w przyprawach

 

na Grodzkiej spadł deszcz
nagle zrobiło się głośniej
od odbitych kropel
pod  kieszonkowymi  pelerynkami
zgęstniała atmosfera

między wypolerowanymi rzeźbami
zmieszana marmurowym chłodem
uciekała z chamsinem
spod sarkofagu
szczerzył zęby wypchany kot

kiedy chwyciłaś dłoń
zniknęła grawitacja
otwarło któreś tam niebo
z podarowanymi chmurami
na kredowym papierze

chodziliśmy po wodzie
przyprawieni powietrzem
w torebce zmieściłaś maj
z cumulonimbusami
i bułgarskim pieprzem

 

 

pod poduszką

 

założyłem się z nim o koniec

a on poczęstował kobietą

w maju pękały kasztany

ze śmiechu

 

wyplute smoczki moczyłaś w cukrze

sny uciekały poza granice

tetrowych pejzaży

na cztery talerze zagrała muzyka

 

w podarowanej szafie

żołędziom spadły czapki

a pod poduszkami szukały się dłonie

w tęsknocie

 

za jesienią

 

 P1000301

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *