WIERSZE: Mariola Piotrowska

SZUFLADA poleca:

IMG_0509[1]

„Kobietą być ”

Nie prosiłam by być kobietą, nie prosiłam o nic.

Naiwne dni młodzieńczego bytowania nie przyniosły zmiany.

Dzisiaj piersi pełne i biodra chętne miłości nie są dowodem płci przynależności.

Umysł związany w stereotypach i kanonach społeczności.

Zmiażdżony codziennością wyrywa się ku wolności myśli –

– przeciw poprawności.

To wszystko ściema .

Matrix, układowa bohema.

Życie to nie tylko gra w kotka i myszkę.

To codzienna niezgodność okraszona miłością,

przesycona wątpliwą seksualnością.

 

„Nadzieja”

Spijam z Twojego ciała kropelki nadziei.

Nie jest ich dużo.

Wyschły pod wpływem słońca miłości  i wiatru rozczarowań.

Wiosny coraz mniej w obliczu szarych dni żalu.

 

Do ciebie zwracam swoją twarz pełną nieuzasadnionego smutku,

Przecież jest tak dobrze…

Wszystko poukładane jak w warzywnym ogródku.

Bałagan w garderobie myśli jednak nie do powstrzymania.

Zabija proste doznania.

I tylko kropelki nadziei na Twoim ciele stanowią oparcie

i może nawet odrobinę wiary nie tylko w ciebie.

 

 

„Królowa”

Jesteś królową.

Zapanowałaś nade mną jeszcze jako ziarnko piasku.

Bez imienia, płci dookreślenia. Władasz niepodzielnie.

Będąc słodkim tyranem,

jesteś cudem, dowodem miłości i życia nieprzewidywalności.

Pięknem  twoim niewyobrażalnym wytatuowałaś moją duszę.

Pozwól mi całować twoje małe stopy, wielbić wielkie istnienie.

To moje zbawienie.

 

„ Warto było…”

Pojawiłeś się nie bez wątpliwości, jako wynik błędu kobiecości.

Zachłanny życia, miłości, pomimo ciała słabości.

Przyniosłeś piękno bólu i radość ze zmęczenia.

Kędzierzawą zadziorność i wielką wrażliwość istnienia.

 

Ciało Twoje niepodobne,

zbyt przypomina pomyłkę niedopasowanych dusz.

Nienaturalność  życia obok siebie – dosyć już!

Kochaliśmy tylko ciebie.

 

Patrzę na piękno Twoje i wrażliwą duszę artysty .

Warto było.

Stoczone bitwy na słowa, rozdarte szaty gestów, chaos myśli.

W braku miłości, nic nie zabije odrębności, żalu.

Oddalą się pomału.

 

Ty na zawsze mój jedyny, ponad granicą wieku, poglądu, płciowości,

nie zerwiesz sznurowadeł dzikich serc miłości.

 

„W ciszy”

Muzykę ciszy me ucho słyszy.

Cieszę się jak dziecko z każdego zanurzenia w nieważkość morskiej wody.

Doświadczam swobody,

Nieopisanej radości, braku ścięgien, kości.

W jedności ze słonym błękitem otwierają się możliwości.

Po horyzontu wypukłości.

Głowa tak rozkosznie pusta.

Pędzel fal łagodnie wymiótł z niej wszystkie śmieci.

Zrobił miejsce na nowe pomysły, cele, przecież mogę mieć ich jeszcze wiele.

Moje ciało tak lekkie i doskonałe jak nigdy dotąd.

Popada w uzależnienie.

Już na zawsze oddana, uczuciem nirwany związana.

Nie zapomnę i nie oddam tej muzyki ciszy.

Nieważne czy ktoś inny to usłyszy.

Hałas kompleksów, jak bzyczenie owadów w oddali,

Przypomina o ich istnieniu.

A ja wbrew temu, poddam się falom

– memu przeznaczeniu.

 

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *