SZUFLADA poleca:
Pierwsza miłość
Dolino święta,
ołtarzu ofiarny,
wilgotna floro.
Rozświetlona od środka pochodnią pożądania
niechlujna Francuzko z zachrypniętym głosem i bielizną brudną,
mokry kamieniu.
Uśpiłaś mnie transem syreniego śpiewu,
wodorostami splątałaś jaźń.
A później zamknęłaś w słoiku
pełnym formaliny,
na czwartym roku ćwiczeń z biologii.
Deszczowa piosenka nie brzmi już tak samo,
deszcz to krew,
marzenia spowszedniały.
Łuska w portfelu,
oko w rosole,
pójście na targ.
*
trauma
zapach przypalonego mleka dobiega zza furtki
pozostawia metaliczny posmak w moich ustach – strach
oczy błagają o odrobinę snu
krogulec z wieży jest strażnikiem parku
niebo pięknie fioletowe.
pauza
dyskoteka w dokach, w Chelsea
nowy romantyzm – natłok myśli
lata osiemdziesiąte, lata dziewięćdziesiąte
koniec wieku
deja vu kurczowo trzyma moją duszę
bilokacja jest dla świętych
nie dla toksycznych niewolników
wciąż jesteśmy ludźmi
fioletowe niebo jest piękne.
usiadłem w rogu pajęczyny
oczekuję zmartwychwstania
moim krzyżem łóżko
i szpitalne jedzenie
anioł ucieka w popłochu
pozostał tylko fiolet.
*
mikroorganizm
Zapomniałem płaszcza, wyszedłem w niepokojący granat nocy, roztargniony
Ale wciąż to ja, ten sam charyzmatyczny lider, tak chciałbym żyć
Tak mocno
I nie uciekać już więcej w granaty i trele
Smutek można zdominować czekoladą
A potem splunąć akwarelą na nieskalaną biel duszy przechodnia
Życząc mu spokojnego dnia, w otaczającym nas smogu żarłocznych wron
Kukułki już przyleciały, zwiastują wiosnę
Radośnie pachnie deszcz, i pranie schnie szybciej
Oddając naturze ułamek niemieckiej chemii
Akceptuj mnie jeszcze, byle do lata
A potem kominem puść
Pierwszym jesiennym rozpaleniem wyobraźni.
*
Spisz
Utrudzona dźwiganiem folkloru,
i pracą w kuchni,
sfrunęła z Pienin na moją twarz chusta;
kobieta gór.
Jedyny jej przyjaciel to strumień.
Cierpliwy słuchacz zachowań przemocowych.
Nie musi go adorować pasjami.
Po prostu jest.
I zanoszą się płaczem, gdy brakuje już łez.
*
Przemijanie
Aleksandro, Twój seksapil stracił na wadze.
Wstrzymał pęd czasu.
Wczoraj jeszcze kusił zapachem dni płodnych i pończoch,
dziś już tylko eutanazyj-nie drzemie;
dekadencki staruszek.
Aleksandro, nie jesteś sama.
Widzę Cię w biodrach Nigeryjskiej dziewczyny
zmęczonej falowaniem na cześć Pana.
W sztafecie biłgorajanek
i w mglistym wiktoriańskim suspensie,
odbitym w kropli złocistego oleju
spoconej maszyny parowej.
Andrzeju, powstałeś niczym Feniks z popiołów gender.
Pachniesz zachodem i rosyjskim futrem.
Tatar i schizofrenia…
Samotność cmentarnej róży.
*
Ckliwe wspomnienia
Kwiaty są ciche.
Uczą się omijać ludzkie emocje
w zielonych skarpetach.
Twórczy rozgardiasz
Łapczywie zajada słońce.
Kwiaty są głośne.
Zagłuszają hałas swoją ciszą.
Wykrzykują litanie
mrocznych przodków
mową ciała.
Kwiaty są darem…
…i kiedy dobro umiera w człowieku,
i w kocim orszaku opuszcza domowstwo
to tylko kwiaty
przed Trybunałem świadczą,
że ten i ta, on i ona,
kiedyś się kochali,
na kwiecistej łące narodził się dramat.