WIERSZE: Łukasz Szaruga

 SZUFLADA poleca:

zdjęcie

Scintilla

Nieprzeniknione pancerze karoserii,

Odległe drgnienia powiek.

Pod nimi drzemie człowiek,

Iskra pogrążona w materii.

 

 

Przyczynie, matce bytu wszelkiego

Zdusić zechcesz dziecię przeszłości

w łonie rosnące współczesności –

tojadu ohydę ci wcieli, w postępu narosłą wymionach

Fortuna, potomka mać o niezliczonych imionach.

Harpii nie przegnasz ćmy gęstej, która pamięci

rękojeść ku tobie obróciwszy, wrazi okrutnej

mocy sztych, co wartko w płuca ściśnięte popędzi

strumieniem mar minionych – niemocy wierutnej

substancja, próżnej słabości za ułudy zmową

skupionej w ziemię bezczynu jałową,

otworami ciała broczyć będzie bezbarwną żywicą

jagnię serca łagodnego szczując  gniewu lwicą.

 

Przyczyna bowiem,  co wezbraną wszechbytu jest krynicą,

likworem darzy cierpkim, w bytu wątłego bijącym zasieki

stworzenie czynem niecnym zbrukane; Siłą jest, wzbijającą stronicą

grymuaru pradziejów podmuch spędzający ku sobie w objęcia wieki

z ich hańbą, rozdroża myśli wyblakłym pismem znacząc ajschylosowego

porywem zamysłu, co bolesną chóru wzgardził  przestrogą antycznego.

 

I gdy podważysz majestat jej diademem wieków wieńczony

Fatum rozpętana fala ze szczęścia drobin opłucze wybrzeże bytu beztroskiego

darując mgnienie doli promiennej, wyroku nie szczędząc ci srogiego

gdy przewiny katowskie cięcie na płodne lędźwie spadnie żywota

Erynii gniew, Ananke emisariuszek sądem bezlitosnej, owoc zetnie

rozpusty wzbronionej i zarazą brzemienny czerwiem wetknie

w gardziel twój, człeku, gdzie łkaniem smętnym zanosi się sromota.

 

I tak Fortuny blask rozlśni dziecię swe, zasługę ceniącej,

zaś pohańca za czyn niegodny ku ogrodom wonnym królestwa

wywabi Diany, gdzie akordów trawiastych Faun dogląda, a uwodzącej

lutni słodycz hektyczna spowija skazańca, co hymnem rozgłasza nicestwa

strun drżeniem, Rajów postradanych godłem; z żyznej gleby zrodzonym płodem

za skruchy aktem złożonym u męki kresu nowe miano dobędzie – Losu

własnego, zwierzchnikiem będąc sobie, ludzkim niezdobytym grodem.

 

 

Dola poety

Zniewagą obtoczone fraz hydry

wśród splotów igrają języków.

Wstydu kaganek smugą modry

zasnuwa strop,  przed nienawistników

palącym wzrokiem niknący.

Niepojęty, wraz ze strofą ogromniejący

w spiekocie się praży zapamiętałego

lekceważenia, co w sercu waśń

hoduje. Posłuchu warty skupionego

szczęk klekot jeno, niż poety mrąca pieśń.

 

 

(Bez tytułu)

Rzekło się, że biegu wszechbytu siła uczona dogląda,

tam rządzi przypadek, gdzie ludzkie oko spogląda.

Że miarą drobiny ogół rozległy, nieznaczny przy wieczności,

a co najdrobniejsze, w szranki staje, by chluby zaznać wielkości.

Że Eros czuwa mówią, korowód wiodąc eonów pod sztandarem harmonii;

Darmo, gdy ładu mityczny zew ciżba ludzka zwierzęcym amokiem gromi.

 

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *