WIERSZE: Katarzyna Pawłowska

SZUFLADA poleca:

Kaisa 15.08.16-2

Las

 

Zapach lasu….
on najbardziej
przypomina mi kim jestem
Obezwładniający
mokry aromat natury
skąpanej w deszczu
przywołuje mnie
z przestworzy
kiedy bezwiednie uciekam
od życia
chcąc schować się w sobie
jak w łonie

Samo jego wspomnienie
wzywa mnie prawdziwą
z bezdroży
obejmuje czule
scala i łączy z całością:
ja – drzewo
ja – las
ja – człowiek
ja – istota połączona
odwiecznie

z każdym oddechem życia
pulsem ziemi nicią Miłości

 

 

Kto by spał

 

Kto by spał
gdy bilion gwiazd
skrzy się na nieboskłonie
Przybrana w nie Mleczna Droga
wije się w miłosnym tańcu
W kształtach galaktyk
odczytujesz nocą przyszłość
wsłuchując się w ich cichy śpiew
Wypatrujesz ogonów komet
by na nich ruszyć w podróż
do marzeń co spadają jak gwiazdy
Z szacunkiem milkniesz w blasku księżyca
gdy sypie perłami tajemnic
galaktycznemu włóczędze prosto w kieszeń

 

 

 

***

I tylko cisza
na samym końcu
i na początku
bezimienna
tak dobrze znana
A pomiędzy
wydarza się szum umysłu
zagłuszający życie

 

 

 

Dom

 

Dom jest tam gdzie przyjdziesz
i położysz worek podróżny
gdzie rozpalisz ogień serca.
Tam gdzie usiądziesz z westchnieniem ulgi
i chcesz już zostać

otulony energią miejsca
przyjęty

Dom jest tam
gdzie uciekają myśli
gdy jesteś zmęczony podróżą
mrużysz oczy
wracasz do zapachu
który wita cie od progu
pachnie obietnicą
radości i ciszy
jaką osiągasz
nawet w gwarze tego miejsca

Niektórzy noszą Dom w sobie
osiedli w posadach swojego istnienia
wznieśli od fundamentów
solidne miejsce wytchnienia
którego nie można zniszczyć –
spoczęli w sobie

 

 

Krzyk

 

Zauważyłam dziś, że krzyczę wewnętrznie,
wybrzmiewa we mnie głośny i donośny
wrzask podczas gdy w ciszy
spędzam dzień jak sen z powiek.

Kładę się na brzuchu na miękkim dywanie
albo stonowanym głosem czytam bajkę,
uprzejmie wymieniam uwagi zachowując ramy
swojej zawodowej roli a wewnętrznie się drę.

Nieprzyzwoicie głośno i natarczywie,
przekraczam wszelkie granice dobrego smaku
nadużywając przypraw, przecież konwenanse
dawno przestały mi smakować, zgrzytają między zębami
i są mdłe jak marchewka z groszkiem zaprawiona wodą z mąką,
nie da się tego przełknąć codziennie.

To moje katharsis, które uprawiam swobodnie,
w świątyni mego wnętrza pod osłoną ciała.
Zauważyłam, że praktykując krzyk równolegle
żyje przytomnie i nie zaduszając się powinnościami,
czerpie radość z bycia w którym okoliczności
nie mogą już podrapać do krwi ani zatopić kłów w szyi.

 

 

 

Nie wiem

 

W jedno wielkie
„nie wiem” zamieniam się
gdy śledzę swoje ślady
w kosmicznej przestrzeni.
Rozpływam się w niewiadomych
mieniących się jak gwiezdne znaki zapytania,
tracę kształt.
Wszystkie słowa stają się
zbiorem liter bez znaczenia
gdy mam opisać kim jestem,
tylko tęczowe pióra mam przed oczami
co zatapiają się w czerni
zamieniając ją w jasność.

 

Wiersze pochodzą z z tomu poetyckiego „Zapiski z Gwiazd”.

mój tomik3

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *