SZUFLADA poleca:
dziecko pamięta
nawet gdybyś nie chciał
i nie robił tych wszystkich drobnych przestępstw umyślnie
to pamięć ta chociaż niepełna
nie da sobie wydrzeć
ostatków Twoich zimnych rąk
na jej sztywnym karku
dziecko pamięta
i pamiętać będzie do Dnia Ostatecznego
podniesiony głos
podczas najlepszej zabawy
kiedy przeskakiwał lawę
której Ty nawet nie starałeś się zauważyć
bo miałeś ważniejszy telefon do drugiej linii
zapamięta surowe spojrzenie
na szkolnych jasełkach podczas najradośniejszego okresu w roku
gdy zająknie się podczas recytowanego wiersza
a w pierwszym rzędzie siedzą same Twoje
najlepsze koleżanki
i Twoją niewiarę za każdym następnym razem
przypomną mu się
zielone warzywa wpychane do buzi
podczas gdy wolało myśleć o niebieskich migdałach
i całą Twoją przesadną obecność
kiedy chciało własnej przestrzeni
i wreszcie
zapamięta jej brak
niepodaną w porę dłoń
niugłaskane włosy przed balem
niewytulone ramiona przed objęciem nimi całego świata
niepowiedzenie że jest Twoją dumą i najdoskonalszym z projektów
doskonalszym niż optymalizacja procesów biznesowych i architektury IT
i możesz być cholernie pewien
zapamięta niekochane serce
jego nieposklejane kawałki
nieułożone prawidłowo
przed całym tym dorosłym życiem
z niezapłaconym czynszem i tanim winem w szafce przy łóżku
a ja
jestem wiecznym dzieckiem
kompleks Kasandry
mama ostrzegała mnie przed takimi jak Ty
a tata latał za nimi z pałką o północy
kiedy rozbijali butelki pod naszymi oknami
ostrzegali mnie przed takimi jak Ty
że będzie mnie wszystko boleć
że nie będę mogła o tym mówić
że noce będą za krótkie na spanie
że jeść będę chciała tylko Twoją skórę
Kasandra szeptała
a ja głucho wiedziałam
że lepiej jest wiedzieć mniej
i doznać kropli szczęścia
niż podzielić jej los
***
mimo wszechwiedzy przyszłych zdarzeń
pewnie
wolałaby żyć
niewymuszenie
rozbitek
Moje świata widzenie
twoimi tęczówkami
morze w którym co dnia
topię się na nowo
w gąszczu twoich spienionych loków
pilnie przeczesując je dłonią
zsuwam ją powoli dosięgając
dołeczków w policzkach
których próbują dosięgnąć
kąciki twoich ust
unoszące się na mój widok
mój świat widzę codziennie
obracający się na drugą stronę łóżka
kiedy słońce wtargnie do nas
z promiennym uśmiechem
nowego cudu
mój świat wstaje
a ja piszę poezję
już tylko ustami
na twojej skórze
wgnieciona poduszka
patrzę na Twoje dołeczki na plecach
kiedy tak leżysz w moim mieszkaniu
w słonecznej Barcelonie
przykryty do połowy łydki prześcieradłem
w zadymionym pokoju
wchodzę i odganiam opary śmierci machnięciem ręki
czy mogę tak przegonić
te ukłucie w sercu
kiedy o piątej nad ranem przewracasz się na prawą stronę łóżka
a pierwsze promienie wpadają przez wpół uchylone okno
od strony południa
czy mogę machnąć ręką
na chwilową niemoc głębszego oddechu
kiedy o piątej nad ranem
przez sen obejmujesz swą mocną dłonią
moją słabą
mnie słabszą
bardziej lubię spać po lewej
po prawej śnią mi się koszmary
nieobecności
przerwany papier na literze s
szczęście jest nudne
nie krzyczy
nie tupie nogą
nie wyrywa włosów z głowy
czasami tylko oczy się świecą
czy serce przyspiesza
ból natomiast jest przypadkiem nieznośnym
nagminnym i obezwładniającym
nie krzyczy a szepce
to co nawet przez myśl Ci nie przejdzie
nie tupie a skrada się
aby wejść z impetem
spóźniony jak przystało 5 minut
nie pociągnie Cie za włosy do góry
a raczej odsunie krzesło abyś mógł
spokojnie zawisnąć w bezruchu
a przecież codziennie mijasz tłumy
tłu
maczą się wiecznym zabieganiem
kiedy jedno słowo
mogłoby odmienić koszmar cienia
tłu
ką Ci do głowy
nieważność pękającego serca
na środku ulicy kilkudziesięciotysięcznych miast
tłu
mią w sobie odruchy ludzkie
dając zwyciężyć zwierzęcej naturze
ale to
my
giniemy