WIERSZE: Edyta Dominika Radzewicz

SZUFLADA poleca:
IMG_20150226_164345

„Wyklęty”

Samotny… Całe życie Twoje usiane cierniami
Było; choć dla Ciebie zdało się- różami.
Skąd czerpałeś tę swoją siłę olbrzymią,
Skryty w ciemni wraz ze swymi wierszami.
Markotny… Nie byłeś nigdy, choć niebo swą mocą
Wciąż Cię gwiazd pozbawiało, co na nim migocą.
Jako człowiek wielki, wolny, jednak lichy,
Karmiłeś się chwil szczęściem, co nigdy nie wrócą.

Wyklęty… Nazwanym tak zostałeś przez swe dzieła wielkie;
Układałeś twory swym czasom tak dalekie.
To nie Boża pomoc ani żadne szczęście,
Lecz talent, talent rozkwitły tak bajecznie!

Masz Ci los, miałeś głos, którego innym braknie na wieki,
Może i dobrze się stało, że zamknięte są Twoje powieki.

„Sonet do muzy”

Tyś mnie trzymała w objęciach swych chłodnych,

Czemuś że opuściła mnie wśród przyjaciół podłych?
Zapomniałaś z sobą zabrać te wspomnienia skrzydlate,
Co przylgnęły do Ciebie niby perły szare.

Choć tęsknię zbyt strasznie, z nadzieją wciąż czekam,
Wróć tu, przyjaciółko, chociażby z daleka,
Powierniczko myśli, tych wątłych i lekkich,
Chcę znów z Tobą tańczyć w bezrytm piosenki.

Ocuć mnie, mój umysł, albo zgaś ten zapał,
Niemoc przytłacza mnie bardziej niż strata.
O muzo, gdzie skryły się Twe białe ramiona?
Tęsknię do nich bardziej niż do matki łona.

Jeśli jednak wrócić nie chcesz i poskąpisz siebie,
Ześlij choć sen lekki, letarg, nie olśnienie.

„Labirynt”

Biegł z nicią, taki młody, zagubiony w baśni,
Biała jego szata trzepotała w pędzie,
Szukał kwiatu, co ostatniej nocy mu się przyśnił,
Dla niego znosił ból, przymierał głodem w biedzie.

Nie patrzył za siebie, bo kwiatu cudności,
Okryły jego oczy gładkim jedwabiem
W kolorze rumianku, chmur, śniegu i kości
Czy świat nocą skryty, czy zbudzon świtaniem.

Nie zatrzymał się ni na chwilkę króciutką,
Wystraszony dźwiękami, co wciąż słyszał wokół,
Jego bose stopy stąpały w biegu cichutko
Po kamieniach, śliskim błocie, po wilgotnym bruku.

A nozdrza jego wdychały najpiękniejsze wonie-
Płuca wypełniało wspomnienie opalania;
Dym; świat wirował; uciskał swe skronie,
By poskromić potrzebę z żałości skamlania.

Gubił ścieżkę, którą sam wyznaczył; splątana nitka
Nie pomogła biednemu wcieleniu Tezeusza,
Błędny marzyciel o duszy kulawego niedobitka;
Zawiłych dróg Labiryntu ludzka łza nie wzrusza.

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *