SZUFLADA poleca:
Nieupoważniony
Nieupoważniony byłem, a i jestem nadal
do głoszenia Twego imienia
więc w ukryciu
cichaczem
naszkicowałem Twój mglisty zarys
opublikowałem jakby na złość losowi
a może i Tobie
w „Brulionie” prywatnym
***
Na podziw
Czujesz – ten osobliwy zapach – odór
unoszący się nad Sekwany brzegiem?
Jestem niespodziewanie tolerancyjny
***
Sufrażystka
Niejaka pani E
– nadgryzając owoc poznania
uwolniła całe pokolenia ludzkości
od dyktatury niejakiego pana B
***
Czasami
I
Czasami
czas okazuję nam dobroć
niespodziewanie
wstrzymując wskazówki świadomości
niekiedy
czas bywa złośliwy
i świadomie nas doświadcza
II
Cztery kąty opustoszałe
stłumiona muzyka pogrywa sobie z ostatkiem sił
zajrzała w najmroczniejszy kąt duszy
idąc długim korytarzem na wskroś przeszyła
nieświadomie
oczekującego utracjusza
falami napływali kolejni
oczekując:
aż oschnie się ziemia
i wsiąknie ostatnia kałuża
III
W przydrożnym rowie wykiełkowała inność
przekroczyła granice dobrego gustu
łkając
wzdłuż i wszerz
po drugiej stronie
bez większych zmian
oznajmiło
– bezlitosne sumienie
IV
Sukienka zwiewnie prezentowała najskrytsze pragnienia
jednym szarmanckim gestem
wdarł się do tajemnej komnaty
poznał
wczorajszy zachód słońca
i dzisiejszy wschód nadziei
anioły w ludzkiej odsłonie
w pyle dnia
wszystko tańczy
uchyl coś więcej ?
proszę
– mówi jędza
– krwawiąc na całej linii autostrady
bez ograniczeń
rozgrzana biel pali
nieprzeczytany rachunek sumienia
– mów mi tak w nieskończoność
sam nie wiem
czy zdołam
V
W pamiętniku z dzieciństwa naszkicowałem ulotność słów
cisza
rozpościera się
u progu dorosłości
– pragnę dogonić skrawek poranka
cienie przeszłości oznajmiły:
szepcząc
– kołysankę do poduszki
pochyliłem się nad jedną z nich
zapytałem ?
nie potrafię przypomnieć sobie twojej twarzy
kim jesteś ?
odzwierciedleniem twojej duszy
***
Epitafium
Uwięziony w upokarzającym uniformie
prowadzę dialog z samym sobą
choćby jakaś zbłąkana dusza pojawiła się
W ostatniej godzinie rozległ się wybuch świtu
– uczyniłem akt skruchy
W urnie pogrzebałem swój krzykliwy wiersz
prochy rozrzuciłem
wczesnym rankiem w promieniach ironii