SZUFLADA poleca:

W lustrze
niewierna byłam sobie
zdradzałam podstępnie
cudzołożąc z sumieniami
innych odbić przez kalkę
zabierałam myśli wyrwane
z serc dobrodusznych oczu
człowieczyłam w grzechu
pierworodnie każdego dnia
ślepnąc na własne życzenie
ja – ludzkie pisklę nieopierzone
w locie spadających gwiazd
potykałam się z brudną
premedytacją o los
rzucający na kolana
podnosiłam coraz bardziej
zabrużdżone czoło
mierzyłam głębokość
kolejnej troski uśmiechając
się z naiwnością dziecka
upychałam pod szafą
przyduszone marzenia
spowszedniałam
sczerstwiałam
sponiewierałam
się nieopatrznie blaknąc
pośród sztucznego brzasku
Kobiety
zapomniałaś o sobie –
jak zwykle miliony
spraw wirujące przed
oczyma mieniły się
czernią i bielą –
krople spadające
z rzęs – niczym rosa
szklista – rozsiały się
sznurem pereł –
otarłaś ścierką
wygniecioną codzienność
w bruzdach trosk
wszędobylski brak czasu
jak bat w galop wprowadza
wiem – nie masz sił
na skargi własnego
niespełnienia –
patrzysz na kruche
istoty wyrosłe
w uważnych oczach
– nie trzeba wiele
by szczęście
trzymać w kieszeni –
wystarczy uśmiech
kanapowego mężczyzny
okraszony wtuleniem
owoców miłości
Zwyczajność
walczę o niedoskonałość
zmarszczek uśmiechających
się w kącikach ust
o zwykłość Twoją poszarzałą
z każdym ostatnim śniegiem
– nie lubię ideałów
szlifowanych w cudownych
warsztatach mistrzów
piejących zachwytem
francuskiego kura
lubię matowe koraliki
oczu Twoich strudzonych
ósmym dniem tygodnia
i dłonie spracowane w miłości
codziennej smakującej chlebem
i Ciebie lubię gdy jesteś
zapachem dobrego zmęczenia
– zwyczajność jest tak nadzwyczajna
Bezdźwięk
wsłuchuję się w Twoje milczenie
drżącą opuszką dotykam warg
napiętych w pustostanach uśmiechu
odczytuję z ruchu rzęs kolejność
odchodzących kroków – tak prosto
nie mówić nic pisząc siebie
pomarszczonym czołem
pogubiłam się w bruzdach
samotnych wieczorów –
wzbierając czułością bez ujścia
nauczyłam się żyć bez słów
bez zażaleń składanych w kaplicach
Po więcej zapraszamy na stronę Autorki – Poukładać w głowie
komentarz