SZUFLADA poleca:
Z siebie
poszłabym którąkolwiek z dróg
asfaltem, brukiem i po piasku
po srebrnych nitkach, szlakiem mgieł
pięć po księżycu, wpół do brzasku
poszłabym w ciemno za wariatką
co mi się głupia z żeber rwie
wyszłabym, bo mi tu duszno, ciasno
poszłabym
ale nie wiem gdzie
High-tech miłosierdzie
nie ma znaczenia na jakim drzewie
na krzyżu Golgoty czy na jabłoni
sam tam nie zawisł, skazał go sąd
a my Piłaci umyliśmy dłonie
modlimy się teraz zerojedynkowo
z Bogiem, Bóg zapłać, dopomóż
i wdowie grosze ślemy sorbnetami
światłowód rozgrzesza w domu
litania wyciągów i esemesów
„Pomagam”, „czuwam w modlitwie”
z kagankiem diod i tranzystorów
czekamy aż przyjdziesz Chryste
a Jezus Chrystus w knajpie rżnie bluesa
i śpiewa z pijakami
„Cząstko Higgsa pędzona w próżnię
zapłacz nad wisielcami”
List do świętego Antoniego
dzieci mi rosną Panie Antoni
przestały się czepiać spódnicy jak małpki
całus już tylko skradziony przypadkiem
i nawet nie wtedy, gdy boli kolano
mówił Pan, żeby kochać szybciej niż jeżdżą rowerem
żeby łapać skowronki uśmiechów co rano
zanim się rysy wyostrzą na perkatych noskach
nim w tęczówkach oczu odłoży się szarość
Panie Antoni
wstaję coraz wcześniej
i co dzień się spóźniam
tak samo
Siła bezwładności
Nauczyłam się nie patrzeć przez okno o świcie
wschody słońca topię w Styksie czarnej kawy
na ścianie miarowo łka metronom zegara
opłakuje wisielca martwej natury nad łóżkiem
miękkość światła wpadającą antymonową ochrą
w rozżalone ramiona ram
Odkrycia geograficzne
odkrywam na nowo
przeciwmigrenowe krajobrazy
ciepłe morze chmur
co się nie mieści w ramach
dachowego okna i wpływa
w malachitowe zatoki
pościeli z Lidla czy Biedronki
może zasnę i nie błądząc
dopłynę do rana