SZUFLADA poleca:
Karma
Wiele szczęścia widziałam w życiu,
wiele zażyłam. zła – nie chcę
tak tego nazywać – też sporo.
ale piękno polega na tym, że nic
nie zakleszczyło mnie na stałe,
nie objęło swoim pędem.
wciąż jestem naiwnym dzieckiem
ulegającym chęci poznania szczegółów.
dzieckiem, które niesie w piersi ptaka
z kolorowymi snami.
Niczyja
Dwaj chłopcy, jednakowo piękni,
cieszyli jej łono i oczy, cieszyli
serce i gniazdo. dwaj piękni chłopcy
za mali by samodzielnie latać;
nie zdążyli poznać powietrza
rozrywającego płuca, chleba
innych kobiet. dwaj mali chłopcy,
zaspali, znalazła ich spokojnych
na betonowym łożu.
Przezrocza
Widziałam to wtedy. bardziej
rozumiem od godziny. dni
rozłupane na drobinki
wciąż kłują. wysychanie
od wewnątrz to nie dowód
na umieranie, to dowód
na bezkresną miłość.
która przychodzi,
gdy śpimy.
Poczę(ś)ci
Wczoraj rozmawiałam z Alą – w trzy dni oko jej
zarosło, gdy Hania leżała w szpitalu i nie mogły być
obok siebie. obie należą do tych świetlistych, do tych
co mają przerost serca. po części stanowią całość.
dziewczynki-ogień i chłopcy-woda rosną, by zerwać
maskę światu. rosną, by zmiażdżyć złote cielce.
dziewczynki-woda i chłopcy-ogień.
Złodziejskie sztuczki
Kiedy pojawiasz się w snach, za dnia wszystko staje
się inne. kawa smakuje mętną wodą, gorzkim wyborem
jabłko, mąż znika za kotarą nocy. te kilka spotkań
w gronie znajomych nie daje nam jeszcze prawa. znamy
swoje głosy, oczy z daleka i nic więcej nie wiemy. klejnot
w umyśle przeistacza się w klejnot w sercu i ręce. kusi
do przekroczenia progu niedoświadczonego. mógłbyś
zostać moim klejnotem (przyznaj i ja bym mogła)
najdroższym, najpiękniejszym, którzy cieszy
złodziejskie oko w samotności.
W pocie i trudzie
Siedzieliśmy w fińskiej, a ty opowiadałeś,
jak kiedyś Szrama siedział ponad godzinę
w saunie – bo trener mu kazał. trener rzecz
święta, słowa jego mirrą. ci z ikon nie chodzą
przed ludźmi, a raczej za nimi. nie mogą też
za nich myśleć, inaczej zwie się ich katami.
Turkus
Mierzę się z rytmem morza. turkus. bezkres. krążą
wspomnienia po bezchmurnym niebie. niczym jastrząb.
wciskam się w zimny cement. nieudolnie. nie potrafię
przeistoczyć się w kamień. wiele lat nas dzieli, wiele
przepadło jak zegarek w studni i więcej nie wypłynie.
jesteś wanną przepełnioną łzami, nocnym echem,
migawką przyszłości w przeszłości. nie poznałam
twojego śmiechu, koloru, rączki zaciśniętej na palcu.
ty niczego. samotność jest naszą komunią.
Dezorientacja
To trwa już tak długo, że sama nie wiem,
czy nadal istnieję. a może odbywam karę
za świństwa z poprzednich wcieleń.