Widma Marksa – Jacques Derrida

widma marksa„Ktokolwiek powiedział, że zrozumiał ten film – kłamał”. Tak oto polski wydawca reklamował wydanie DVD „Zagubionej autostrady”, które wpadło mi w ręce w czasach liceum. Teksty Jacques’a Derridy mogłyby być opatrzone podobnym hasłem, chociaż w tym wypadku pełniłoby ono raczej funkcję ostrzeżenia. Ponad dziesięć lat po pierwszym kontakcie z Derridą postanowiłem podjąć kolejną próbę zrozumienia nie tylko samej treści, ale i celowości jego wywodów. I nieskromnie przyznam, że chociaż przegrałem, poszło mi lepiej niż wtedy.

Przede wszystkim zazdroszczę tłumaczowi oraz wszystkim, którzy są w stanie czytać Derridę ze zrozumieniem. Piszę to szczerze, jestem pełen uznania. U mnie lektura przypominała raczej interwały – fragmenty trudne do zrozumienia przeplatane zrywami, które dawały mi motywację do dalszej lektury i sprawiały, że wierzyłem, iż ma ona sens. W pełni zrozumieć Derridę mógł chyba tylko sam Derrida. Filozof dość swobodnie skacze po tematach, wymagając od czytelnika zrozumienia, pełnego skupienia, ale też znajomości nie tyle lektur, co nawet skojarzeń, które Derridzie przychodzą naturalnie. Marks, Szekspir, Fukuyama i inni autorzy, pojawiający się niby znikąd i równie nagle znikający – w odczuciu Derridy to wszystko płynie, łączy się i w połączeniu tym nabiera mocy. Derrida mógł pisać tylko w ten sposób, albowiem – używając analogii z „Policji zastępczej”, skądinąd niedocenianego filmu z Markiem Wahlbergiem i Willem Ferrellem – był pawiem i musiał latać. Grany przez Wahlberga policjant nie wiedział, że pawie nie latają, ale w wypadku Derridy tak naprawdę było – ten jeden paw stanowił wyjątek i kiedy leciał, wyglądał pięknie.

Derrida, na co wskazuje tytuł książki, odnosi się do widm, z jakimi próbuje rozprawiać się Marks. Odnosząc się do zamiłowania Marksa do Szekspira, francuski filozof skupia się na relacjach między widmem, zjawą i duchem. Komunizm jest widmem, ojciec Hamleta z kolei – zjawą lub duchem. Co różni widmo od dwóch pozostałych? Duch jest namacalny, daje się go uchwycić, widmo zaś trudno nazwać i określić. Rzecz w tym, że badacze nie wierzą w widma; jak zatem analizować coś, czego według niektórych nie ma? To jeden z wątków, jakie Derrida podejmuje w tej książce. Problem, który na pewno rozwiązuje, ale by dowiedzieć się jak, trzeba sięgnąć po „Widma Marksa” – ja tu nie pomogę.

Inny problem to pozycja Marksa we współczesności. Marks ciągle żyje w świecie akademickim, wszyscy się do niego odnoszą – w końcu od niego wzięła się cała teoria krytyczna, której z taką namiętnością oddają się uczeni. Derrida mówi zaś o potrzebie przywrócenia go dla dobra życia publicznego: „Nie trzeba być marksistą lub komunistą, aby zaakceptować ten oczywisty fakt. Wszyscy żyjemy w świecie, niektórzy powiedzieliby w kulturze, które skrywają w sobie, w niedającej się określić głębi, pośrednio lub bezpośrednio widoczne znamię tego dziedzictwa” (s. 36). Według Derridy twórczość Marksa istnieje poza czasem, jak każde arcydzieło – jest zatem widmem, z którym jako krytyk teoretycznie powinien się rozprawić. Zamiast tego postanawia go bronić, wierząc, że nie wszystkie widma są złe. Złe, czyli niesprawiedliwe, jest za to przeznaczenie, rozumiane nie tyle jako coś, co i tak musi nastąpić, ale przede wszystkim jako powinność jednostki wobec epoki. Buntownik nie może ulec konformizmowi, jego przeznaczeniem jest rebelia wobec zastanego porządku. Podobnie było w wypadku Marksa, tak chętnie kontestującego stosunki produkcji. Derrida zwraca uwagę, że nawet zmieniając zdanie, niemiecki filozof pozostawał wciąż w zgodzie ze sobą. Dlatego też rozróżnia kilku Marksów, każdego przeznaczając na inną okazję, ale rdzeniem nadal związanego z oryginalnym.

Derrida bezwzględnie rozprawia się z Francisem Fukuyamą, w 1992 roku dumnie wieszczącym koniec historii. Dla Fukuyamy rozwiązaniem wszelkich problemów ludzkości było zwycięstwo NATO, a wraz z nim przejście większości świata na demokrację. Francuz nie podziela entuzjazmu politologa, trudno zresztą mu się dziwić – okazał się on równie naiwny jak Marks, wierzący, że komunizm rozwiąże wszystkie problemy świata. Obydwie idee zniweczył czynnik ludzki. Liberalizm miał ostatecznie pogrzebać marksizm, ale jest to ideologia tak płodna, że prawdopodobnie nigdy nie umrze. I tu wracamy do widma, jako które marksizm będzie powracać i stale nawiedzać ludzkość. Sukces tej ideologii polega na jej otwartości i… skromności. Można nie zgadzać się z rozwiązaniami problemów napotkanych przez Marksa, ale chyba każdy potrafiący wznieść się ponad uprzedzenia przyzna, że to Niemiec jako pierwszy doskonale je zaobserwował. Warto o tym mówić zwłaszcza w czasach, gdy słowa takie jak komunizm, socjalizm czy marksizm skazują na społeczny ostracyzm.

Łukasz Muniowski

Tytuł: Widma Marksa
Autor: Jacques Derrida
Tłumaczenie: Tomasz Załuski
Liczba stron: 289
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

komentarz

  1. To jest wspaniała książka, jak zresztą prawie każda autorstwa Derridy. Filozof przeciera w niej szlaki do wdrożenia do nauki pojęć ducha i widma, które, mimo że bardzo abstrakcyjne, mają w niej rację bytu. To także świetne studium wpływu Marksa na współczesną myśl społeczną i filozoficzną. Cieszę się, że ta książka została w końcu przetłumaczona na język polski! Pozostaje mieć nadzieję, że przekład jest wierny i nie ustępuje oryginałowi.

Skomentuj Cocteau & Co. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *