Wenę karmić konstruktywnie albo wcale

0002W poprzednim felietonie mojego autorstwa napisanym dla portalu Szuflada wspomniałam o popularnym w sieci zjawisku, jakim jest fan fiction. Rozpowszechnienie dostępu do Internetu oraz mnogość nowych i ciekawych fandomów spowodowały, że powstały miejsca, które ogólnie określa się forami literackimi.

Forum internetowe jako takie, bez względu na tematykę, powinno mieć rosnącą liczbę aktywnych użytkowników oraz żwawy licznik nowych wątków i wpisów. Pod tym względem fora literackie nie są wyjątkiem. Zapraszają one zupełnie nieopierzonych, ale także doświadczonych autorów. Do udzielania się zachęcają konkursami, wyzwaniami lub pojedynkami. Wszak oprócz talentu do sprawnego pisania konieczny jest także systematyczny trening, a co może być bardziej inspirującego od codziennego kontaktu z nowymi pomysłami oraz opiniami i tekstami ludzi, którzy piszą o światach tak przez nas uwielbianych?

Najważniejsze są jednak komentarze  – zwłaszcza dla młodych autorek i autorów – pojawiające się pod ich tekstami. Im bardziej pochlebne, tym oczywiście lepiej. Nie ma sensu udawać, że nie obchodzi nas, czy ludziom podoba się to, co piszemy. Gdy nie zależy nam na opiniach innych, opowiadania czy miniatury lądują… na przykład w szufladzie (ups!) biurka. Kiedy decydujemy się wyjść z naszą twórczością poza obręb rodziny i bliskich znajomych, godzimy się niejako na brutalne zderzenie z rzeczywistością. Zwłaszcza w przypadku światka fan fiction sprawa nie jest wcale taka banalna, jak się wydaje.

Po pierwsze – musimy dobrze znać kanon i fandom.

Po drugie – musimy mieć pomysł i umieć go sprzedać.

Po trzecie – powinniśmy nasze teksty zgłosić do kogoś, kto je dla nas przeczyta, sprawdzi i poprawi. I zrobi to naprawdę porządnie, w innym przypadku ryzykujemy, że większość komentarzy będzie zawierała wypunktowane listy potknięć oraz błędów.

Po czwarte – nie mając wyjścia, rozpoczniemy żmudną naukę dystansowania się do tego, co stworzyliśmy.

Większość dobrych forów literackich wymusza na komentujących pisanie komentarzy konstruktywnych, odnoszących się faktycznie do poprzedzającego je tekstu, a przy tym obszerniejszych niż jedno czy dwa zdania i skrajnie różnych od:

„Podoba mi się, pisz dalej”,

„Fajne”,

lub przyprawiające o ciarki na plecach:
„Kiedy następny rozdział?”.

I chociaż niektórych komentujących może to zniechęcać, to dla samych autorów wspomniana tendencja jest bardzo wartościowa. Jeśli dopiero zaczyna się przygodę z pisaniem, każda obszerna analiza, każde odniesienie do tego, co jest zawarte w tekście, uczy nas czegoś o naszym własnym warsztacie, wskazuje dalszą drogę, zachęca do eksperymentowania i nie poddawania się zbyt prędko.

Brykające i nieposkromione weny są kapryśne, nadwrażliwe, czasem narowiste. Takowym zwłaszcza dobrze robi rygor forów literackich, a jednoczesna łatwość odnajdywania pomysłów w obrębie fan fiction stanowi genialne pole do zabaw dowolną konwencją czy stylem.

Dlatego, przynajmniej ja, gorąco zachęcam do przeszukania sieci pod kątem największych polskich forów literackich, zaczytania się w ich kącikach poetyckich, przejrzenia działów twórczości własnej. Wzięcia udziału, choćby na próbę, w jednym konkursie.

Wena głodna – wena zła.

Wena nakarmiona – wena wdzięczna. Tylko nie karmcie swoich byle czym.

Żaneta Lewandowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *