Wallace & Gromit: Golenie Owiec

Reżyseria: Nick Park

Dzisiejsze nowości są jutrzejszymi antykami. Postęp wdarł się na salony, rozsadzając swoimi futurystycznymi rękoma zastałe ramy rozrywki. Są jednak na świecie autorzy, którzy zamiast ślepo zapatrywać się na nowe trendy, wykorzystują je by uatrakcyjnić swoje dzieła. Taką osobą jest Nick Park. Każda kolejna produkcja Brytyjczyka to krok naprzód, choć cały czas w tych samych, wysłużonych butach. Jednak za każdym razem, obuwie jest coraz wygodniejsze i przyozdobione nowym, gustownym dla oka drobiazgiem.

Podobnie jak na przestrzeni lat, zmieniali się bohaterowie Schulza i jego „Fistaszków”, którzy z nieporadnych kresek przeistoczyli się w wymuskanych bohaterów, tak samo ewoluowały najbardziej znane na świecie plastelinowe twory Nicka Parka – Wallace i Gromit. W „Podróży na księżyc” poruszali się ociężale i sztucznie. Choć przygotowane przez animatora postaci wyglądały i zachowywały się wyjątkowo prawdziwie, widz nie mógł oprzeć się wrażeniu „przeskakujących klatek”. Czyli tego samego czego doświadczamy, gdy kartkujemy narysowany w zeszycie komiks.

Wallace i Gromit otarli się o Oscara (którego zgarnęły „Zwierzo-zwierzenia”, w których palce maczał Nick Park), ale nadrobili to przy okazji następnego filmu – „Wściekłych gaci”. Reżyser wyeliminował „przeskakujące klatki”, dopracował modele oraz scenografię. Sukces produkcji oraz liczne nagrody sprawiły, że w Wielkiej Brytanii wybuchł prawdziwy szał na plastelinowych bohaterów. Gdy pojawiło się „Golenie owiec”, Wallace i Gromit byli już światowym fenomenem. Nic więc dziwnego, że właśnie ta krótkometrażówka, przez wielu fanów, uznawana jest za najciekawszą.

„Golenie owiec” już w pierwszej scenie pokazuje nam, że będziemy mieli do czynienia z rasowym thrillerem, a nie tylko kolejną animacją. W całym mieście giną owce. W środku nocy tuż pod oknami Gromita, przejeżdża wyładowana zwierzętami ciężarówka, prowadzona przez psa o aparycji Schwarzeneggera. Z transportu udaje się zbiec jednej z owiec, która ukrywa się w domu Wallace’a i Gromita. Nazajutrz, niczego nieświadomi gospodarze, odkrywają niszczycielską moc owczych szczęk.

W tej części przygód, bohaterowie zajmują się myciem okien i robią to w specyficzny dla siebie sposób, przy użyciu zdumiewających wynalazków (takich jak maszyna do strzelania owsianką). Gdy Gromit czyści okna, Wallace poznaje Wendolene, właścicielkę sklepu z włóczką oraz złowieszczego psa, Prestona. Po powrocie do domu, Wallace i Gromit odnajdują zabłąkaną owcę i nazywają ją Shaun (postać doczekała się swojej własnej produkcji i zyskała ogromną popularność na całym świecie, nie tylko wśród najmłodszych). Akcja zaczyna się zagęszczać, gdy Gromit zostaje wrobiony w kradzież oraz morderstwo owiec. Wallace jak przystało na prawdziwego przyjaciela, postanawia odbić go z więzienia wraz z całym stadem pomocników. Tymczasem prawdziwy złodziej cały czas stanowi zagrożenie.

Nick Park po raz pierwszy postanowił dać głos bohaterom innym niż Wallace, dzięki czemu animacja zyskała więcej życia i przestrzeni. Wydaje się też, że autor wyciągnął wnioski z przygnębiających „Wściekłych gaci”. Wątek przyjaźni został mocno uwypuklony, czuć więź między bohaterami zupełnie tak, jakbyśmy to my sami wychowywali Gromita od szczenięcia. To właśnie on, jest mózgiem tego tandemu. Oczytany (we „Wściekłych gaciach” czytał „Państwo” napisane przez Pluto, a w „Goleniu owiec” „Zbrodnię i karę” Fido Dogstoyewskiego), opanowany i podejrzliwy stanowi najjaśniejszy element świata, gdzie toczy się akcja filmu.

„Golenie owiec” ma wszystko czego potrzeba – wyrazistych bohaterów, złowieszczego przeciwnika, doskonałą fabułę, akcję (zwróćcie uwagę na nawiązania do „Terminatora” m.in. w scenie pościgu ciężarówki za motorem), komedię oraz romans. Najważniejsze jest jednak to, że nadaje się dla każdego widza, bez względu na wiek. Nick Park ponownie stanął na wysokości zadania tworząc dzieło pod każdym względem wyjątkowe.

 Bartosz Szczygielski

Tytuł oryginalny: Wallace and Gromit in A Close Shave

Rok produkcji: 1995

Kraj produkcji: Wielka Brytania

Dystrybutor: Solopan

 

About the author
Bartosz Szczygielski
- surowy i marudny redaktor, który oglądałby świat najchętniej z perspektywy dachu psiej budy, oparty o maszynę do pisania. Czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce i ogląda wszystko, co wpadnie mu w oko. Chciałby kiedyś przytulić koalę i zobaczyć zorzę polarną – niekoniecznie w tym samym czasie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *