W poszukiwaniu komiksowej magii

Sam Zabel i magiczne pióro jest jednym z ciekawszych komiksów, które w ostatnim czasie wpadły w moje ręce. Pomysł z magicznym narzędziem kreślarskim sugeruje, co prawda, powtórkę z nieodżałowanego Zaczarowanego ołówka, ale ostatecznie Dylan Horrocks, autor omawianego dzieła, zabrał się do tematu nieco inaczej.

sam-zabel-magic-pen-featured
Wyobraźcie sobie zatem pióro, przy pomocy którego może i nie stworzycie potrzebnych w danym momencie przedmiotów, ale za to zyskacie znacznie bardziej rozbudowaną moc – moc kreowania światów. Tak, tytułowy przyrząd pozwala rysownikowi tworzyć dowolne uniwersa, do których w każdym momencie można się przenieść. Owe krainy istnieją na papierze, w postaci opowieści obrazkowych. Taki z pozoru prosty pomysł pozwolił Horrocksowi stworzyć rozbudowaną opowieść o komiksie – jego historii, autorach, wreszcie – o samej istocie tego medium.

Album rozpoczyna się sceną, w której poznajemy Sama Zabela, autora w średnim wieku, niegdyś cenionego twórcę, w chwili obecnej scenarzystę-wyrobnika pracującego nad kolejnymi historiami o seksownej superbohaterce, budzącej skojarzenia z Batgirl (Horrocks, nomen omen, zaliczył w swoim życiorysie scenopisarski epizodzik z żeńską odmianą Batmana). Praca go męczy, nudzi, nastraja depresyjnie – słowem: nasz bohater wypalił się zawodowo. Chciałby wrócić do ambitniejszych komiksów, ale jakoś nie potrafi się za nie zabrać. Przestaje czerpać przyjemność z życia, wyzbyty jest jakiejkolwiek radości – jak sam stwierdza: dopadła go anhedonia. Sytuację zmienia wyjazd na konferencję literaturoznawczą. Poznaje na nim młodą autorkę webkomiksów, Alice, dzięki której natrafia na pewien nieznany nowozelandzki album. Jak się okazuje, owe dzieło stworzone zostało właśnie dzięki magicznemu pióru, a przedstawiona w nim kraina jest pierwszą z wielu, do których trafiają bohaterowie.

tumblr_nff0lq87GY1t3i99fo8_1280
Każdy świat, w którym się pojawiają, stanowi dla Sama kolejny etap odkrywania komiksów na nowo. Od pulpowej opowieści rodem z lat 50., przez XIX-wieczną adaptację twórczości Markiza de Sade, aż po średniowieczny manuskrypt. W żadnym razie nie były to dzieła wybitne, ale zawsze przepełniała je pasja ludzi, którzy je tworzyli, ich fantazje i marzenia. Inna sprawa, że w większości przypadków było w nich również naprawdę sporo golizny. Działo się tak, ponieważ ich twórcami byli mężczyźni, a mężczyźni, jak wiadomo, nie mają zbyt skomplikowanych pragnień i większość ich marzeń kręci się wokół jednego tematu. Wraz z Samem i Alice poznajemy zatem historię komiksów z cyckami w tle. Są oczywiście wyjątki, np. historia młodego chłopaka, któremu magiczne pióro pozwoliło uciec od okropności frontu Wielkiej Wojny, niemniej możecie być pewni, że to tylko refleksyjny przystanek na trasie, gdzie wprost roi się od rysunkowych piersi.

Horrocks chyba nie do końca potrafił się zdecydować, czy chce zrobić komiks o poszukiwaniu radości twórczej, czy o odpowiedzialności twórcy za wykreowane przez niego światy. Bo widzimy, że te wszystkie fantazyjne uniwersa sprawiły tworzącym je artystom sporo satysfakcji. Po prostu kreślili oni miejsca, w których chcieliby żyć i sytuacje, w których chcieliby się znaleźć. Inna sprawa, że sceny z tych komiksów są mocno seksistowskie, więc Horrocks, ustami swojego rysunkowego alter ego, czuł się w obowiązku wygłosić parę zdań na temat odpowiedzialności ciążącej na autorze. Aby jeszcze bardziej uwypuklić fakt, że nie wszystkie fantazje są niewinne, wprowadził do opowieści psychopatycznego autora amatorskich opowieści hentai, który ma obsesję na punkcie jednej z głównych postaci całego komiksu. Ale może nie będę zdradzał zbyt wiele… Ten wątek, a także wspomniane pogadanki nie zmieniają jednak faktu, że w większości przypadków zaprezentowany obrazkowy erotyzm jest dosyć niewinny i stanowi dobre świadectwo ukrytych fantazji swoich twórców oraz czasów, w których tworzyli. Prezentowane historie po prostu nie mogły być inne, o czym najdobitniej świadczy scena, w której Marsjanie i Wenusjanki odrzucają wprowadzone przez Sama i Alice „reformy społeczne”.

10537411_10152833052703069_4665738619816587287_o
Sam Zabel i magiczne pióro, mimo próby podejmowania ważnych tematów, a także specyficznego ujęcia historii komiksowego medium, czyta się zaskakująco dobrze, żeby nie powiedzieć – lekko. Jest to po prostu sprawnie poprowadzona opowieść przygodowa w fantastycznej otoczce. Na odwrocie okładki Alison Bechdel (autorka cenionego Fun Home) porównuje dzieło Horrocksa do twórczości Hergé i chyba jest to właściwy trop. W wielu miejscach można bowiem odnieść wrażenie, że gdyby nie elementy nagości, to omawiana opowieść byłaby doskonałym komiksem dla dzieci. Fabuła jest pomysłowa, ale bardzo prosto poprowadzona, a bohaterowie, mimo że oryginalni, nie grzeszą głębią psychologiczną. No i trzeba uczciwie przyznać, że całość jest dosyć infantylna. Do tego dochodzą ładne, ale bardzo proste, pozbawione detali rysunki, które budzą skojarzenia z komiksami dla najmłodszych. Momentami wydaje się, że szarobura paleta barw i te wszystkie cycki były potrzebne Horrocksowi tylko po to, aby przypadkowy odbiorca nie pomyślał, że ma do czynienia z opowieścią, której grupę docelową stanowią dzieci.

Nie wiem, na ile autor zrealizował wyznaczone sobie cele (zwyczajnie czuć, że nie wszystko tutaj zagrało), ale nie zmienia to faktu, iż opowieść o poszukiwaniu magii w komiksie owej magii posiada naprawdę sporo. Widać, że Horrocks, pracując nad zagadnieniem opowieści obrazkowych, naprawdę świetnie się bawił. Co najważniejsze, udało mu się ukazać szerokie spektrum komiksowego medium i to, że jego przejawów nie powinno się dzielić na gorsze lub lepsze ze względu na poruszaną tematykę.

Bo komiksy mogą być infantylne, wulgarne, niekiedy po prostu głupie, ale dopóki potrafimy dostrzec w nich magię, dopóty będą sprawiały nam przyjemność. I nieważne, czy jesteśmy wypalonym twórcą, zblazowanym czytelnikiem czy rozentuzjazmowaną fanką. Jeśli tylko w tym, co tworzymy bądź czytamy, jest choć szczypta pasji, to już jest nieźle. Dlatego właśnie omawiany tom tak dobrze się czyta. Po prostu czuć, że tworząc go, autor doskonale się bawił. I jeśli tylko damy mu szansę, to powinniśmy się bawić co najmniej tak samo.

Sam Zabel i magiczne pióro
Scenariusz i rysunki: Dylan Horrocks
Tłumaczenie: Robert Lipski
228 stron
Wydawca: Timof i cisi wspólnicy 2015

timof_white

About the author
Paweł Panic
Z wykształcenia historyk, z zawodu muzealnik. Lubi czytać komiksy i stare czasopisma o grach komputerowych, a przede wszystkim pisać. Pisze głównie o tym, co przeczytał. Jego teksty znaleźć można na portalu Aleja Komiksu, w Zeszytach Komiksowych oraz w książce „Komiks i jego konteksty”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *