Na pewno przydarzyło się wam bardzo chcieć czegoś, a jednocześnie natrafić na ścianę, która nie pozwalała wam ruszyć się z miejsca i zrealizować tego marzenia. Może planowaliście spakować plecak i rowerem objechać wybrzeża Afryki. Albo stepować, jednocześnie podśpiewując irlandzkie piosenki. Może był taki dzień, kiedy myśleliście o rzuceniu w cholerę nudnej pracy i zostaniu instruktorem jogi śmiechu. No, ale ta ściana przed Wami, ręce opadają – nie wiadomo, co zrobić.
Od czego zacząć?
Jakie książki przeczytać? Kogo się poradzić?
No właśnie.
Przed podobnym dylematem stają dwie trzynastoletnie bohaterki filmu „We are the best” – Bobo i Klara. Obie należą do szkolnych odszczepieńców – Bobo wygląda jak chłopak, a Klara straszy rówieśników postawionym na sztorc irokezem. Trzymają się jednak razem i pewnego nudnego popołudnia wpadają na pomysł, by założyć punkowy zespół. Nie czekają z realizacją, tylko od razu rezerwują salę prób w lokalnym domu kultury. Dopiero na miejscu pytają o dostępne instrumenty. Gdy od obsługi dowiadują się, że do dyspozycji jest tylko bas i perkusja, zapewniają, że dokładnie na tych instrumentach potrafią grać!
W przeciągu kilkunastu sekund widz przekonuje się, że otóż nie – nie potrafią ani grać, ani śpiewać. Ale też nie o to w tym wszystkim chodzi. Zresztą wkrótce dołącza do nich kolejna szkolna outsiderka – Hedvig, która dla odmiany grać potrafi. We trzy dziewczyny piszą teksty piosenek, improwizują z muzyką i starają się zaistnieć na punkowej scenie.
Film był reklamowany w Polsce jako manifest Girl Power i rzeczywiście trudno odmówić mu tej łatki. Ale to duże uproszczenie. W warstwie fabularnej jest to opowieść o młodych dziewczynach, które biorą sprawy w swoje ręce, ale… nie bez ceny, jaką potem trzeba zapłacić. Bo choć sam film jest przezabawny, a perypetie bohaterek niepozbawione uroku, to w głębszej jego warstwie ukazany jest opór materii, z jakim mierzy się każdy, kto walczy o swoje marzenia.
Wytykanie palcami, brak zrozumienia u innych, niepowodzenie, a wreszcie agresja otoczenia – to wszystko przeszkody, które wyrastają na drodze bohaterek. Mimo to jednak dziewczyny prą do przodu i starają się urzeczywistnić swoje marzenia. Nie wiedzą jeszcze, jak to zrobić, nie mają gotowego planu i kompletnego przepisu na sukces, ba.. nawet nie pytają nikogo o radę. Zastanawiają się, a następnie realizują swoje pomysły. Potykają się, upadają, a potem wstają i idą dalej.
Ktoś mógłby powiedzieć: to dlatego, że mają tylko trzynaście lat i nie przeżyły jeszcze zbyt wiele. Ich doświadczenia nie są przepełnione goryczą porażek. I może coś w tym jest. Ale to chyba nie jedyny powód. Znamy przecież ludzi, którzy mimo większego bagażu lat nie zatracili w sobie wiary w lepsze jutro, którzy budzą się i myślą: Może dziś się uda?
Może trzynastolatkom jest łatwiej o tyle, że ich świat nie zastygł jeszcze w kategoriach „to mogę – tego nie mogę”. Ale to też nie jest ściśle zależne od wieku. Raczej od naszego nastawienia do życia i tego, w co chcemy wierzyć. Możecie nazwać mnie idealistką, ale ufam, że wiara w świat stojący przed nami otworem to nie jest coś, co ulatnia się wraz z dorastaniem. Owszem, znika – ale tylko, jeśli się nad nią nie pracuje. Nie jest dana raz na zawsze. Może rozpłynąć się w niebycie, kiedy mamy lat czternaście albo dwadzieścia siedem, albo sześćdziesiąt dwa.
W jednej ze scen Hedwig bierze do rąk gitarę i śpiewa piosenkę „Sex noll två” z repertuaru popularnego w latach siedemdziesiątych szwedzkiego punkowego zespołu KBSP:
“Zabrałeś mnie w miejsce, gdzie mogłam robić wszystko, co chciałam
Trwało to jednak tylko chwilę i teraz chciałabym trafić tam raz jeszcze
Więc zabierz mnie w miejsce, gdzie można robić wszystko, czego chcesz (…)
Jedni piszą wiersze albo krzyczą „ŻYJ”
Inni śpiewają piosenki, a ja… ja piszę list (…)
Piszę do siebie i jeszcze tylko kogoś,
Do Ciebie, bo pokazałeś mi miejsce, gdzie możesz robić wszystko, czego chcesz (…)”
Mogę się z Wami założyć, że “miejsce, gdzie można robić wszystko, czego chcesz” jest gdzieś w naszej głowie. I tam też wznoszą się ściany, które powstrzymują nas przed działaniem. Więc… kiedy następnego dnia staniemy przed przeszkodą, to chociażby na złość innym stawmy jej czoło. Zamiast rozmyślać „jak” i martwić się, że „nie wiem” – weźmy to, co akurat znajduje się pod ręką, i wykorzystajmy do realizacji marzeń. Zbuntujmy się, i tyle! Skoro trzynastolatki mogą, to my też!
Julia Pokrzywa
Trailer:
Fragment piosenki „Sex noll två” w wykonaniu Liv LeMoyne (Hedvig).
Scena z filmu: