UTWORY: Ewelina Biedrowska

SZUFLADA poleca PROZĘ POETYCKĄ:

Przysiedliśmy się sobie zbyt blisko oczekiwań bo nawet gdy jest niespokojnie wiosna drze się wniebogłos a spacer tej jesieni niemożliwie nosem kręci bo szal się zaziębił po przecinku ostatnim jedno zdanie utknęło w mianowniku z litery małej bo dlaczego dużej mniej siebie kiedy ciebie i z tobą a nie chcę tylko w rzece brodzić choć podtopiłam trochę wartości system już a miłość kapitalnie pasowałaby do wieku przedśredniego ale przyjaźń korzenie zapuściła we mnie i nie potykam się więcej o grunt niepewności choć w składzie tego pociągu nie ma okien to niezależność indywidualności odnosi swoje małe sukcesy choć letarg w jakim utykamy od czasu do czasu wzrusza a przecież powiedziałam tobie, że chcę ale nie obiecałam, że mogę

20141115_210721

Jesteśmy zapaleni chwilą. Kolejne rezultaty planują się dalej. Poczekalnia westchnienia jest niekonieczną niekoniecznością. Nam się rozchodzi zwykle o to samo. Przybrzeżność otwartego domysłu jest ruchomym kotłem spraw oryginalnych. Wierzymy naprawdę w nieopisaną prawdę, co mogła by teorię zastąpić. Tak jest tylko… w mianowniku jakoś niewiele a plany są wiotkie i ruchome jak pomidorowy, niedorobiony przecier. Zdążyć przed wschodem z kolejnym spraw drugich obchodem możnaby, ale nie trzeba koniecznie. Pustka nie wypełnia się żalem i nic się tu może zdarzyć. Wyraźnie składamy się w potęgę bycia do przenośni przepotężnej. Jesień napotkała mnie w sąsiada ogródku i już nie sądzi się ze mną rozstać. Głębina zwierzeń jest jak bez wody studnia pusta, w swojej soczystej przeszłości zatapiając przenośnie pierwszego i ostatniego zdania. Pracuję po dużemu ciemku. Wtedy się codzienność mało co przydarza. A ja jaśnieję kiedy z pierwszym dnia poczęciem rośnie wylgarny dnia wstęp. Płaskowyże naszych uniesień są jak sny. Dzisiaj się morzem rozpiszę potem rozpłączę a potem balast wyrzucę. Wszyscyśmy okaleczeni rzeczywistością do bólu po przechadzce. Załóż okulary różowe a wszystko się stanie. Nie pozbyci marzeń dźwigamy siebie w kołowrotkach zdarzeń.

20141011_124008

Nieustrukturyzowana pajęczyna ludzkich dociekań płynie pomalutku poprzednim spostrzerzeniem i wydaje się mu, że wszystko będzie na miejscu. Potoczność miłości kruszy się niewyraźnie. Ogon wierności jest płytki. Jesteśmy tak samo sami. Odbieram naumyślność przyszybko. Podejdź bliżej zamiast uważać, że nie ma możliwości. siła doskonale się umie przystrajać. Klatka codziennych reakcji tatuuje po ciele nieufność. Otwieramy się poprzez początek i wydmuchany środek ewentualności. Brzuchate i opuchnięte jest moje zawierzenie.

 Fotografie: archiwum Autorki

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *