Utalentowani i przeklęci – Zelda i Scott Fitzgerald

Fitzgerald

Zwycięzca staje się niewolnikiem swych łupów.
F.S. Fitzgerald

Nie, to nie tak. Talent nie zawsze jest przekleństwem, choć historia literatury nie pogardzi i takimi przykładami. Bycie utalentowanym i przeklętym jednocześnie to, naturalnie, wielki dar. To przeważnie nieśmiertelność dla samych zainteresowanych i sytuacja niezwykle pożądana dla biografów, scenarzystów i dla takich miłośników teorii spiskowych jak ja.

Tylko pomyślcie, młoda dziewczyna z Alabamy zakochuje się w przystojnym poruczniku o pisarskich aspiracjach. Wspólnie rozpoczynają bajkowe życie, wypełnione niekończącą się zabawą i podróżami po świecie. Królują na pierwszych stronach gazet, zdobywają uznanie i wywołują skandale. American Dream? Być może. Ale pytanie brzmi: co tak naprawdę wykoleiło życie pary najsłynniejszych celebrytów dwudziestolecia międzywojennego?

Koleżanka po amerykanistyce powiedziała kiedyś: – Wiesz, to przez nią Fitzgerald napisał tak mało powieści, dręczyła go i zniszczyła wielki talent.

– Swój czy jego? – zapytałam, świadoma zarówno wad, jak i zalet Zeldy. Moja koleżanka przewróciła oczami, zostawiając minie samą z tym dylematem.

Fakt, iż Francis Scott Fitzgerald był niezwykle utalentowany, jest oczywisty dla każdego, kto choć raz zetknął się z jego twórczością. Powieści takie jak „Piękni i przeklęci”, „Czuła jest noc” i „Wielki Gatsby” na długo wpisują się w naszą strefę emocjonalną. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że Zelda oprócz neurotyzmu i szaleństwa posiadała również liczne umiejętności. Chciała zaznaczyć swoją obecność w świecie, być kimś więcej niż tylko żoną słynnego pisarza. Nie tylko inspirowała zdolnego małżonka, ale tańczyła w balecie, malowała, a przede wszystkim pisała. Publikowała artykuły i opowiadania, jednak wszystkie te teksty trafiły do druku pod nazwiskiem jej męża. (Prace te można dziś znaleźć w: „The Collected Writings of Zelda Fitzgerald”). Musiało to być frustrujące dla kobiety takiej jak ona. Pięknej, błyskotliwej, pierwszej flapperki F. Scotta Fitzgeralda. Była jego Rosalind z „Po tej stronie raju”, Nicole Diver z „Czuła jest noc”, była też Glorią Gilbert, bo on zdecydowanie był pierwowzorem Antony’ego Patcha – „Piękni i przeklęci”.

Fitzgerald

Na świecie są tylko diamenty, diamenty i może brzydki dar straconych złudzeń.
Straciłem złudzenia, ale jak zwykle, na nic mi się to nie przyda.
„Diament wielki jak góra”

Talent i rozpacz Scotta sączą się z niemal każdej jego powieści. Dla Gatsby’ego kobietą fatalną była Daisy, czy Zelda była nią dla Scotta? W pewnym sensie tak. Byli parą toksyczną, wzajemnie się zwalczali, ale nie potrafili bez siebie żyć. Nawet po ostatecznym rozstaniu nigdy nie wzięli formalnego rozwodu. Zelda była miłością jego życia i to po części zniszczyło, ale też stworzyło świetnego pisarza. Pomimo burzliwego związku, alkoholizmu Scotta i choroby Zeldy, ona na równi go kochała, co nienawidziła. Możemy nieco na ten temat przeczytać w jej jedynej ukończonej i niemal autobiograficznej powieści: „Save Me The Waltz”.

Uważam, że związek ze Scottem w znacznym stopniu wpłynął na edukację i rozbudzone ambicje Zeldy, co prawda najlepsze lata spędzili, upijając się w słynnych klubach Nowego Jorku czy Paryża, jednak robili to wśród elit intelektualnych. Do kręgu ich znajomych należeli Gertrude Stein, Pablo Picasso, Ernest Hemingway, Sinclair Lewis, Cole Porter, James Joyce i wiele innych artystycznych ikon szalonych lat dwudziestych.

W ostatnich latach życia Scott pracował w Hollywood. Pisał scenariusze i szlifował skrypty takie jak „Przeminęło z Wiatrem”. 21 grudnia 1940 r. zmarł nagle na atak serca. Rok po jego śmierci Scribner’s opublikował „Ostatniego z wielkich”, w skład tomu weszło pięć najlepszych opowiadań i oczywiście „Wielki Gatsby”. Ten ostatni do dnia dzisiejszego sprzedał się w około dwudziestomilionowym nakładzie.

Zelda przeżyła męża o osiem lat. Po jego śmierci namalowała najlepsze ze swoich obrazów. Głównie pejzaże Nowego Jorku oraz Paryża, ale i sceny z baśni. Tworzyła też papierowe lalki na motywach historii o królu Arturze. Prace Zeldy doczekały się licznych wystaw i cieszyły się autentycznym uznaniem krytyków. Zginęła 10 marca w pożarze podczas pobytu w klinice Highland. Była jedną z dziewięciu kobiet, których nie udało się ocalić z płomieni.

Córka „Scottie” dopilnowała, by rodziców pochowano razem, a w 1975 r. przeniosła ich szczątki do rodzinnego grobowca Fidgeraldów, gdzie wyryto słowa wieńczące jego najsłynniejsze dzieło:

Tak oto dążymy naprzód, kierując nasze łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość.
„Wielki Gatsby”

FitzgeraldNa każdego biografa, który uważa, że Zelda zniszczyła Scotta, przypada inny, pewien, że to Scott doprowadził do destrukcji ich wspólnego życia. Zelda była porywcza i niewątpliwie cierpiała na jakiś rodzaj choroby psychicznej, błędnie interpretowanej za jej życia jako schizofrenia. Wiele lat po jej śmierci schorzenie zdiagnozowano jako zaburzenie dwubiegunowe, pogłębione o nadmierne używanie alkoholu i wysiłek fizyczny. Jej choroba uaktywniła się w latach trzydziestych, kiedy Zelda niemal obsesyjnie ćwiczyła balet. Natomiast Scott niewątpliwie miał złożoną osobowość i nie był łatwy w pożyciu. Dołożyć do tego należy pogłębiający się z biegiem lat alkoholizm i zmienność nastrojów.

Myślę, że byli współwinni. Ona rozpuszczona, on zbyt uparty. A bajkowe życie, trawione czasem, ich przywarami i sukcesem, w efekcie tragicznie zakończone w obu przypadkach, tylko utwierdza mnie w przekonaniu o tym, iż Zelda i Scott Fitzgeraldowie byli tyleż utalentowani, co przeklęci. Przeklęci przez los, ambicję, przeklęci przez epokę, która stworzyła ich mit.

Kamila Błeszyńska

About the author
Kamila Błeszyńska
ukończyła Amerykanistykę na Krakowskiej Akademii, absolwentka Studium Literacko- Artystycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Debiutowała w 2013 r. opowiadaniem „Róża Tudorów”, które ukazało się drukiem w antologii „Teorie Spisków”. Zdobyła kilka wyróżnień na konkursach poetyckich. Pasjonuje ją średniowieczna Anglia, zwłaszcza rola kobiet w spiskach i przewrotach politycznych. Inspiruje się Paryżem lat dwudziestych minionego stulecia. W jej torebce zawsze znajdziesz napoczętą książkę, a w szufladzie kilka świeżych tekstów.

2 komentarze

  1. Podoba mi się ten tekst. Faktycznie rzadko kiedy można znaleźć tak obiektywny komentarz do życia Fitzgeraldow. Trudno nie wziąć strony któregoś z małżonków. Jak w rozprawie rozwodowej. A tymczasem wina nigdy nie leży po jednej stronie, chociaz rzadko też pośrodku.

  2. Nancy Milford, biografka, też raczej dzieli winę za to przekleństwo między obie strony. Między mężem a żoną była jednak pewna dysproporcja, jeśli chodzi o posiadane możliwości. Scott, gdy przez lata pisał powieść „Czuła jest noc”, rościł sobie wyłączne prawo do ich wspólnych przeżyć, które traktował jako wstępny materiał twórczy (że o kopiowani jej dziennika nie wspomnę). Z kolei gdy Zelda zabrała się za „Zatańcz ze mną ostatni walc” – a napisała ją w przeciągu paru miesięcy – korzystając z tych samych wspomnień, skończyło się to awanturą. Książka ukazała się dopiero po przeróbkach Scotta – to on miał znowu ostatnie słowo. Może swoją pasją obudził w Zeldzie twórcze ambicje, ale jednocześnie nie pozwolił jej rozwinąć skrzydeł w obawie o swoją twórczość i pozycję.
    Jego egoizm i poczucie wyższości dają się zauważyć także podczas lektury „Czuła jest noc”, o czym trochę piszę w recenzji książki (link gdzieś tu powinien być :)). Nie zmienia to oczywiście faktu, że Scott miał pisarski talent i należny mu się uznanie. Widać nie wszyscy wielcy pisarze – patrząc z dzisiejszej perspektywy – są jednocześnie wspaniałymi ludźmi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *