Utalentowani i przeklęci – Sylvia Plath

Sylvia PlathUmieranie jest sztuką, jak wszystko inne. Robię to szczególnie dobrze.  (Sylvia Plath)

Poznałam Sylvię Plath na zajęciach z literatury anglosaskiej.  I przyznam, że do tamtej chwili poezja była dla mnie czymś na kształt matematycznego równania, w którym wynik krył się zawsze gdzieś pod natrętnym „x”. Ale gdy lektorka zaczęła wymawiać pierwsze frazy „Przezimowania”, zastygłam. Wrażliwość i rozpacz, piękno i ekstremalna brzydota spłynęły na mnie, wywołując coś w rodzaju wstrząsu. Zdziwienie i szok musiały być widoczne  na mojej twarzy, podobne do wyrazu, jaki odmalowuje się na twarzach ludzi na chwilę przed wypadkiem. To nas dopada z zaskoczenia, jak śmierć czy inne olśnienie. W tamtym momencie myślałam, że nigdy nie będę mogła już oddychać.

Twórczość Sylvii Plath jest o tyle ciekawym zjawiskiem, że krytyków jej pisarstwa możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsza jest przekonana o niezwykłym talencie poetki. Druga zaś w dorobku Amerykanki nie widzi nic szczególnego. Więcej, uważa, że na popularność jej liryki wpłynęła samobójcza śmierć, która tylnymi drzwiami wepchnęła Plath do kanonu literatury. A ja zastanawiam się, czy „szkarłatna litera” Poety Wyklętego, istotnie stoi za sukcesem jednej z czołowych konfesjonalistek dwudziestego wieku?

Historia Sylvii Plath nie zaczyna się nadzwyczajnie. Rodzice – wykładowcy uniwersyteccy o europejskich korzeniach i dobre życie w Jamaica Plain pod Bostonem. A jeżeli zdolność kreatywnego myślenia może być efektem dziedziczenia, zaryzykowałabym twierdzenie, iż Sylvia wdała się w ojca, miłośnika literatury i autora „Bumblebees and Their Ways”.

Zadebiutowała już jako ośmiolatka, publikując wiersz w dziecięcym dziale „Boston Herald”. Jej talent rozkwitał od pierwszego STOP – słowa, które przeczytała, mając niespełna trzy lata – do „Krawędzi”, ostatniej liryki, napisanej na tydzień przed tym, jak odebrała sobie życie, i która między innym weszła w skład „Wierszy zebranych”, książki poetyckiej, jaka  przyniosła Plath pośmiertnie nagrodę Pulitzera w 1982 r.

Kobieta osiąga doskonałość. / Jej martwe / Ciało ma uśmiech dokonania, / Złuda greckiego determinizmu / Płynie w zwojach jej togi, / Jej bose / Stopy zdają się mówić: / Doszłyśmy dotąd, to już kres. / Zmarłe dzieci skręcone jak białe węże, / Każde przy małym / Dzbanie mleka już próżnym. / Ona zwija je / Z powrotem w ciało jak / Róża swe płatki, gdy ogród / Tężeje i zapachy uchodzą / Z głębokich świeżych krtani kwiatu nocy. / Księżyc nie musi się smucić / Patrząc z kościanego kaptura. / On przywykł do tych spraw. / Jego szata żałobna powiewa. („Krawędź”)

Sylvia PlathNim Sylwia Plath zasłynęła jako mroczny symbol lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, publikowała utwory fabularne oraz liryczne w: „Seventeen”, „Mademoiselle”, „Harper’s” oraz „Vogue”. Na jej pisarskiej drodze nie mogło zabraknąć prestiżowych uczelni – Smith College i stypendium Fulbrighta w Newnham College na Uniwersytecie Cambridge. I chyba każdy, kto zna jej wiersze, przychyli się do twierdzenia, iż na charakterystycznej, konfesyjnej twórczości Plath sinym znamieniem odcisnęło się burzliwe małżeństwo z Tedem Hughesem, angielskim poetą.

Sylvia i Ted poznali się na przyjęciu w 1956 r., a po niezwykle krótkich, czteromiesięcznych zalotach wzięli ślub. Początkowo to on był gwiazdą, Sylvia zaś jego sekretarką, muzą i uczennicą. Małżeństwo stosunkowo szybko przerodziło się w koszmar, wyzwalając Plath z oków zastoju twórczego, który tłumaczyła sobie brakiem tematów. Po kilku romansach Teda, ostatecznie za sprawą Assi Wevill, („Ta inna”) para się rozstała. Wiele feministek obwiniło potem Hughesa o sprowokowanie śmierci Sylvii Plath. I należałoby uczciwie przyznać, że miał w sobie coś demonicznego. Mroczny pierwiastek, który z jednej strony wskazał Plath drogę do wielkości, z drugiej zapewne był jednym z czynników, jakie popchnęły pisarkę do popełnienia samobójstwa 11.02.1963 r. Natomiast kobieta, dla której Ted zostawił żonę i dwójkę małych dzieci – Assia Wevill – sześć lat po śmierci poetki odebrała sobie życie w podobny sposób, zabierając ze sobą czteroletnią córkę, swoją i Hughesa. Co skłania mnie do przypuszczeń, że być może on sam też był przeklęty?

Dla człowieka siedzącego pod szklanym kloszem, znieczulonego na wszystko, zatrzymanego w rozwoju jak embrion w spirytusie, całe życie jest jednym wielkim złym snem. („Szklany klosz”)

Poeta to nie tylko artysta czy przedstawiciel typowego dla siebie nurtu w literaturze. Poeta to czasem eksplorator, wyznawca swojej psychiki. A taka wybrakowana jest często wyśmienitym narzędziem pracy. I wcale nie chodzi o to, by w szaleństwie odnaleźć środek. Niektórzy obdarzeni tym przekleństwem potrafią pięknie ubrać w słowa rzeczy najprostsze. O czym świadczą wiersze Sylvii Plath, ale i autobiograficzna powieść –„Szklany Klosz”. Autorka opisuje w niej lata akademickie, a konkretnie okres stażu w czasopiśmie „Mademoiselle”. I podobnie jak w przypadku Esther Greenwood (bohaterka powieści) – wycieńczona aktywnym życiem towarzyskim oraz wewnętrzną potrzebą sukcesu Sylvia stopniowo podupadała na zdrowiu. „Szklany klosz” jest żelazną pozycją literatury feministycznej, ale także doskonałym studium choroby psychicznej i nieudolnych prób jej leczenia w latach pięćdziesiątych.

ArielPlath po zakończeniu stażu przeżyła załamanie nerwowe. Skłonności samobójcze przyszłej poetki nakłoniły jej matkę do wyrażenia zgody na poddanie Sylvii terapii elektrowstrząsowej, co wywołało u pacjentki jeszcze większą depresję, a w efekcie próbę samobójczą. W 1953 r. pisarka targnęła się na swoje życie, zażywając pigułki nasenne. Matka i sąsiedzi szukali jej przez trzy dni, podczas gdy Sylvia na wpół żywa leżała w piwnicy. Stąd jej szrama na prawym policzku, który rozcięła sobie najprawdopodobniej o betonową podłogę.

Ja tak to robię, że boli jak diabli. / Ja tak to robię, że naprawdę to czuć. / Można powiedzieć, że mam powołanie. / Żadna sztuka odstawić to w celi. / Żadna sztuka odstawić to na amen. / Lecz ta widowiskowość. („Kobieta Łazarz”)

Na uwagę zasługuje specyficzna więź z matką, która nigdy do końca nie akceptowała  wyborów Sylvii. Bolał ją zwłaszcza fakt porzucenia przez córkę posady wykładowcy na wydziale literatury w Smith College i położenia życia na szali weny twórczej. Być może ze względu na zaburzoną psychikę córki Aurelia Plath była nadopiekuńcza i niekiedy zaborcza. Sylvia nie rozumiała podejścia matki i choć często pisywała do niej listy,  czuła żal. Pod koniec życia brutalnie opisała ją w wierszu „Meduza”.

Twoje pragnienia zielone jak eunuchy, / Syczą na moje grzechy. / Precz, precz wężowe macki! / Nic nam po sobie. („Meduza”)

Pomimo rozwodu Sylvia była szczęśliwa w 1962 r., wreszcie dojrzała jako poetka, zyskując tym samym pewność siebie. Była zadowolona z macierzyństwa, bo i ono inspirowało ją jako artystkę. Mawiała; „Będę lepsza niż Virginia Woolf, bo ja doświadczyłam tego, czego jej brakowało – bycia matką”. Ciesząc się wolnością, każdego dnia pełniła role matki, kucharki i poetki.  Piekła placki, ciasteczka, a wszystko po to, by obudzić się o trzeciej nad ranem, czuć spełnienie i pisać do świtu.  Wiedziała wtedy, że jej wiersze są dobre.

Jeźdźcu, nie zatrzymuj się! (William Butler Yeats)Sylvia Plath

Ostatecznie Sylwia wraz z dziećmi wróciła do Londynu, zamieszkując przy 23 Fitzroy Road, w dawnym mieszkaniu Williama Butlera Yeatsa. Właśnie tam powstały jej ostatnie wiersze, które, nim odebrała sobie życie, wpięła do segregatora – pozostawiając gotowy do druku „Ariel”, jej drugi, po „Kolosie” tomik poetycki.

Sylvia Plath wyzwoliła się od wszystkiego, co ją rozpraszało, popuściła wodze swojej wyobraźni, a połączenie to stanowiło niebezpieczny paradoks. I gdy zastanawiam się nad fenomenem jej twórczości, jestem przekonana, że ona po prostu urodziła się, by umrzeć. Po drodze tworząc „kilka” świetnych wierszy, które stanowią dokumentację jej przekleństwa, a zarazem wielkiego talentu.

Kamila Błeszyńska

About the author
Kamila Błeszyńska
ukończyła Amerykanistykę na Krakowskiej Akademii, absolwentka Studium Literacko- Artystycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Debiutowała w 2013 r. opowiadaniem „Róża Tudorów”, które ukazało się drukiem w antologii „Teorie Spisków”. Zdobyła kilka wyróżnień na konkursach poetyckich. Pasjonuje ją średniowieczna Anglia, zwłaszcza rola kobiet w spiskach i przewrotach politycznych. Inspiruje się Paryżem lat dwudziestych minionego stulecia. W jej torebce zawsze znajdziesz napoczętą książkę, a w szufladzie kilka świeżych tekstów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *