Udawajmy, że to się nie wydarzyło. Przeważnie prawdziwa autobiografia – Jenny Lawson

large_udawajmy_front_grzbietJenny Lawson, popularna blogerka z Teksasu, postanowiła napisać swoje wspomnienia. „Udawajmy, że to się nie wydarzyło. Przeważnie prawdziwa autobiografia” jest niezwykle zabawną książką o bardzo poważnych sprawach. Autorka spędziła dzieciństwo na wsi w zachodnim Teksasie. Jej rodzina nie była uosobieniem spełnienia „amerykańskiego snu”, a codzienne życie dalece odbiegało od powszechnych na naszej szerokości geograficznej wyobrażeń o amerykańskiej klasie średniej. Teksańska prowincja widziana oczami Lawson różni się od wszystkiego, co kojarzy się nam z tym rejonem świata (co prawda opisy szopów praczy, grzechotników czy pancernika niosą ze sobą dawkę egzotyki nieosiągalnej dla czytelników mieszkających w centralnej Europie). Jednak zwariowane i niejako sielskie dzieciństwo ma swoją cenę. Lawson prowadzi nas przez swoja walkę z anoreksją, nerwicami i próbami przystosowania się do życia w mieście.

Została niemal wyrwana ze swojego środowiska, wychodząc za mąż. To motyw typowy w tysiącach kobiecych biografii. Dla Jenny zetknięcie się z rzeczywistością wielkiego miasta, praca w dziale personalnym i trauma utraty dziecka stała się polem do trafnych obyczajowych obserwacji. Co prawda, autorka kokieteryjnie zastrzega się: „bycie mną jest wyczerpujące”, ale tak naprawdę to wszyscy inni mają problem, próbując się przejrzeć w cudzych oczach zamiast być sobą. Jenny to nie dotyczy. Na swoją nerwicę lękową znalazła znakomity lek w postaci bloga i aktywności w Internecie. Zapewne twórcom globalnej sieci nie śniło się, że właśnie wymyślili raj dla tysięcy nerwicowców, socjopatów i osób pozbawionych daru prowadzenia swobodnej konwersacji w obecności osób trzecich.

W opowieści Jenny Lawson odnajdujemy portret współczesnej kobiety: znerwicowanej, goniącej za sztucznymi ideałami serwowanymi przez kulturę masową, nieustannie próbującej odnaleźć się w wirze codzienności. Lawson wszystkiemu potrafi przydać nie tylko humoru, ale i swoistej magii. Być może należałoby uznać ją za prekursorkę jakiejś formy medytacji dla zbyt nieuważnych, którzy pomijają i gubią istotne momenty w swoim życiu. „Podziękowałabym mamie, że nauczyła mnie stawiać innych przed sobą, oraz ojcu, że niezamierzenie przygotował mnie, żeby nie panikować, kiedy atakują mnie duże, nieznane zwierzęta. Podziękowałabym Victorowi, że go nie zdziwiła moja gotowość poświęcenia życia za naszą córkę. Podziękowałabym Hailey za bezgraniczną ufność, że jest bezpieczna w moich ramionach”. Warto przeczytać tę książkę, żeby uzmysłowić sobie, że tak naprawdę życie nie jest histeryczną gonitwą niezwiązanych ze sobą przypadków i wydarzeń. Wszystko zależy od tego, co jesteśmy w stanie z tym zrobić. Uwaga końcowa: książkę należy schować przed nieuleczalnymi ponurakami, przekonanymi, że życie jest jedynie trudnym obowiązkiem, a uśmiech naganną niestosownością, oraz przed fanatycznymi zwolennikami poprawności politycznej i osobami z alergią na używanie przekleństw w dziełach literackich. Jednak trudno wyobrazić sobie Jenny Lawson prowadzącą narrację w stylu „Przeminęło z wiatrem”. „Bo my z Szekspirem piszemy, jak nam się podoba” – deklaruje Lawson i konsekwentnie stosuje tę metodę w praktyce.

Autorka: Jenny Lawson
Tytuł: Udawajmy, że to się nie wydarzyło. Przeważnie prawdziwa autobiografia
Przełożyły: Barbara i Wanda Gadomskie
Wydawnictwo: Czarne
Wydanie: 2
Data wydania: 14 października 2015

About the author
Ewa Glubińska
historyczka, feministka, wielbicielka herstories pisanych przez życie i tych fikcyjnych również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *