Trudna miłość troglodyty i gaduły – recenzja komiksu „Sokrates półpies”

Miłośnicy humoru i antropomorficznych istot, w które obfituje twórczość Joanna Sfara, dostają w tym roku kolejny tytuł francuskiego scenarzysty. Mniej ceniony niż „Wampir” czy „Kot Rabina”, ale równie wart uwagi, chociażby ze względu na udane dialogi czy ciekawe podejście do greckich mitów.


okladka-200

Herakles jest jednym z bohaterów mojego dzieciństwa. Nieusatysfakcjonowany dobranocką często wymuszałem na rodzicach, żeby podłączyli rzutnik i na głos czytali slajdy o jego dwunastu pracach. Potem wracałem do swojego pokoju i rozglądając się po nim, rozmyślałem, ile samozaparcia wymaga sprzątnięcie takich stajni Augiasza. Herakles Sfara jest prawdziwie męskim mężczyzną – owłosiony, z piwnym brzuszkiem w niczym nie przypomina szlachetnego brodacza z rzeźby Lizypa czy slajdów z mojego dzieciństwa. Duża w tym zasługa kreski Christophe’a Blaina, lubującego się w postaciach niezgrabnych. Sama aparycja herosa zwiastuje również stosunek autora scenariusza do mitów – bardzo swobodny, momentami wręcz prześmiewczy. Heraklesa interesuje przede wszystkim świat fizyczny i właśnie w nim najlepiej się odnajduje. Jest prawdziwie wolnym człowiekiem – je, co chce, śpi, gdzie chce i spółkuje, z kim chce. Trudno z nim sympatyzować, zwłaszcza w świetle jego przedmiotowego traktowania kobiet czy Sokratesa, do którego ma ciągłe pretensje. Między innymi o to, że nie jest taki jak zwykłe psy, radośnie merdające ogonem na widok jedzenia.

Sokrates, owoc miłości psa Zeusa i ziemskiej suczki, jest półpsem. Jest zatem jak najbardziej uzasadnione, że jego pan to Herakles, syn Zeusa i śmiertelniczki. Sokrates, jak na filozofa przystało, lubi sobie pogadać, czym często drażni greckiego herosa. Chociaż on i jego pan niekoniecznie się dogadują, są na siebie skazani. Taka jest przede wszystkim wola Zeusa, rozczarowanego barbarzyńskimi tendencjami swojego syna – liczy na to, że poprzez stymulujące dyskusje z psem uda się go ukulturalnić. Heraklesa z Sokratesem łączy również wyjątkowa więź, jaka kształtuje się tylko między człowiekiem i jego zwierzęciem. Nie wiem, co na to ci, którzy oddają psy i koty do schronisk, wyrzucają je z domów lub przywiązują do drzew, ale czy ktoś taki zasługuje na to, by nazywać go człowiekiem, to już inna sprawa. Herakles co rano opuszcza swojego kompana, jednak zawsze coś mu każe wrócić. Bo chociaż zachowuje się grubiańsko i hedonistycznie, rozumie, czym jest odpowiedzialność za oswojone zwierzę.

Wydane uprzednio na przestrzeni siedmiu lat trzy części przygód tego duetu – „Herakles”, „Odyseusz” i „Edyp w Koryncie” – zostały wypuszczone na polski rynek w jednym tomie przez Wydawnictwo Komiksowe. Pierwsza zdecydowanie odstaje od dwóch pozostałych – pełni formę wprowadzenia, nie opowiadając konkretnej historii, lecz przedstawiając relację Heraklesa z Sokratesem. Najmniej w niej zabawy mitami i przygód, ale jest niezbędna dla zrozumienia dalszego postępowania bohaterów. Przepełniają ją dialogi, które są sensem filozofii Sokratesa. Chociaż tak różne, wszystkie trzy historie utrzymane są na równie wysokim poziomie i równie dobrze się je czyta. Moim zdaniem Sfar wypada najlepiej, kiedy nie skupia się na przygodach czy zwrotach akcji, ale na relacjach międzyludzkich czy też międzygatunkowych. Te pierwsze często zresztą są jedynie pretekstem do kolejnych zabawnych dialogów czy ciekawych spostrzeżeń, którymi iskrzy ten komiks. Wprowadzenie do greckiej filozofii to żadne, pomoc dydaktyczna tym bardziej, ale ten zabawny, jak zwykle ładnie wydany album wstydu żadnej kolekcji nie przyniesie.

Tytuł oryginału: Socrate le demi-chien
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Data wydania: grudzień 2015
Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
Liczba stron: 142
ISBN: 978-83-64638-25-1

baner-500

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *