Tomasz Duszyński – Droga do Nawi

DrogaDoNawi-Okladka-Front-337x535Już starożytni Grecy wiedzieli, że człowiek jest igraszką w rękach bogów. Nieśmiertelni traktowali świat jak swój teatrzyk, a ludzi jak kukiełki. Pociągali za sznurki i snuli skomplikowane intrygi. A że mieli do dyspozycji mnóstwo czasu, mogli precyzyjnie rozdysponować role, jakie śmiertelni odgrywali w ich planach. Na tej koncepcji bazuje najnowsza książka Tomasza Duszyńskiego „Droga do Nawi”. Jak wskazuje tytuł, tym razem ludźmi zabawią się słowiańscy bogowie.

Odwieczni gracze
Podobnie jak w powieści „Amerykańscy bogowie” Neila Gaimana – bogowie istnieją, dopóki ktoś w nich wierzy. Od wyznawców czerpią moc i potęgę. Jednak wraz z upadkiem pogańskich kultów wyblakli i są cieniem dawnych siebie. Całkowite zapomnienie oznacza dla nich nicość.

W zapomnienie idą bogowie, jeden za drugim. Ich imiona rozpływają się w niebycie, a oni tracą moc i spadają w otchłań Nawi. Nawet Perun nie jest tym samym bogiem co kiedyś. On także stracił moc, choć wciąż w wielu domach znajdziesz obrazek z jego podobizną. Ludzie jednak zapominają, kim jest. Nazywają go inaczej, pamiętają inaczej¹.

Co oczywiste, potężnym niegdyś bogom taki stan rzeczy zupełnie się nie podoba. Zrobią więc wszystko, by odwrócić bieg wydarzeń. Przystępują do rozgrywki, tkając sieć intryg. Stawka jest ta sama co zawsze – potęga i władza.

Pionki na szachownicy

Alek Bielski – Polak, weteran wojny w Afganistanie.
Misza Asieniewicz – Rosjanin, milicjant.
Ksenia Morozowa – Rosjanka, sprzedawczyni butów w ekskluzywnym, moskiewskim butiku.

Nie znają się, ale ich losy są ze sobą połączone. Będą musieli zmierzyć się z nadnaturalną stroną rzeczywistości, odrzucić to, co dotychczas wiedzieli o świecie i sobie samych. Wplątani w misternie tkane intrygi bogów będą musieli podjąć ważne nie tylko dla nich samych decyzje. Czy jednak kiedykolwiek mieli jakiś wybór? Czy bogowie po prostu zaplanowali ich losy?

Mitologiczny tygiel
T. Duszyński oparł fabułę „Drogi do Nawi” przede wszystkim na mitologii słowiańskiej. Jednym z najważniejszych wątków jest starcie gromowładnego boga z wężem/smokiem, symbolizujące walkę o utrzymanie ładu w świecie. To motyw obecny w wielu indoeuropejskich mitologiach. W książce T. Duszyńskiego parą odwiecznych antagonistów są Perun i Weles. Choć sens ich walki ostatecznie okazuje się nieco odmienny.

Pojawiają się także inni słowiańscy bogowie – Nyja, Świętowit oraz bliźniacy Lel i Polel. Zwłaszcza tym ostatnim poświęcono więcej miejsca. Są dobrze nakreśleni i paradoksalnie – bardzo ludzcy.
Oprócz nich strony książki zaludnia tłum istot nie z tego świata. A wśród nich: nocnice, wąpierze, zmory, topielce, wilkołak, pogodnik, a nawet rodzanice.

Pojawia się także, może częściej kojarzony i spopularyzowany przez mitologię skandynawską, motyw Drzewa Życia. To oś, wokół której uporządkowany jest świat. Na samym jego dnie, wśród korzeni znajduje się królestwo Welesa – Nawia.

Ale sprowadzenie nawiązań mitologicznych wyłącznie do kultury słowiańskiej byłoby uproszczeniem. Jeżeli istnieją bogowie słowiańscy, musieli przetrwać także inni. Pojawia się zatem germański heros Sygurd i towarzyszące mu walkirie, dżin i ifryt rodem z kultury arabskiej, a gdy wilkołak przedstawia się jako Romulus i dodaje, że jego matką była wilczyca – skojarzenie z dziejami Rzymu nasuwa się samo.

T. Duszyński zafundował nam zatem prawdziwy mitologiczny tygiel, w którym bogowie i istoty z każdego kręgu kulturowego mają takie samo prawo do istnienia. W końcu, jeżeli wyznacznikiem być albo nie być jest tylko wiara, czyż mogłoby być inaczej?

My, Słowianie
„Droga do Nawi” wpisuje się w nurt urban fantasy. W wydaniu słowiańskim podzielony między dwa kraje – Polskę i Rosję, a zwłaszcza ich stolice – Warszawę i Moskwę. Szare, ponure – niby podobne, ale jednak nie do końca. Oprócz wartkiej, nadnaturalnej akcji autor zaserwował czytelnikowi kawałek realistycznego opisu i scenek społeczno–obyczajowych, w których ujawniają się słowiańskie zalety, przywary i słabości.

Wiele razy autor puszcza oko do czytelnika, żonglując symbolami, mitami i historią. Zdaje się wam, że wiecie, dlaczego wybudowano Pałac Kultury w Warszawie oraz co kieruje współczesną polityką Rosji? No to uważajcie, możecie się mocno zdziwić.

Zaakcentowany jest także mit Polski jako kraju zupełnie wyjątkowego, wybranego.

Może coś jest w tej ziemi. Jakaś energia, która sprawia, że to szczególne miejsce. Faktem jest, że od wieków trwa walka dwóch potężnych sąsiadów o ten kraj. Żaden jednak nie zdołał nim zawładnąć na dłużej².

Powieść T. Duszyńskiego „Droga do Nawi” zapewnia świetną rozrywkę zanurzoną w mitologii. Realistycznie zarysowane tło społeczno–obyczajowe zgrabnie łączy się z nadnaturalną stroną rzeczywistości – magicznymi departamentami, intrygami bogów oraz akcjami tajnych służb i strzelaninami rodem z filmów akcji. Do tego dochodzi typowy dla fantasy motyw bohatera, który ma zbawić świat i wraz z rozwojem fabuły stopniowo dojrzewa do wypełnienia swego przeznaczenia.

Cieszę się, że rodzimi twórcy coraz śmielej czerpią z kultury słowiańskiej. Nie jest tak często wykorzystywana i wciąż niesie ze sobą powiew świeżości. Nasza wiedza o wierzeniach przodków nie imponuje, ale utwory fabularne mają to do siebie, że luki może uzupełnić wyobraźnia autora. Fabuła to fabuła. Ma swoje prawa.

Barbara Augustyn

Autor: Tomasz Duszyński
Tytuł: „Droga do Nawi”
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 544
Data wydania: 2015

¹ T. Duszyński, „Droga do Nawi”, Czwarta Strona, Poznań 2015, s. 385.

² T. Duszyński, „Droga do Nawi”, Czwarta Strona, Poznań 2015, s. 473.

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

2 komentarze

  1. Słowianie nie wierzyli w „Bogów” (gr. Deus) czyli ludzi napakowanych siedzących na górze, bawiących się ludźmi jak sadyści i walczących między osobą, każdy z każdym jak w wódkowej pijalni. Nie utożsamiaj słowiańskich „bogów” z deus greckimi. To coś zupełnie innego, a nikt ich bogami nie nazywał. „Bóg” to słowo utworzone pół-sztucznie po chrystanizacji. Wierzyli raczej w istoty takie jak kami japońskie i to jest najlepszy analogiczny przykład.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *