Tkanka – Natalia de Barbaro

DeBarbaro_Tkanka_mNatalia de Barbaro buduje świat poetycki „Tkanki” z drobnych impresji. Przedstawia serię – pozornie osobnych, choć jednak ze sobą związanych – pojedynczych obrazów. Warstwę podstawową wierszy tworzy opis napotkanej sceny, np. huśtającego się chłopca czy snu. To dopiero daje pretekst do wspomnień oraz refleksji metafizycznych o uniwersalnym charakterze.

Zachwycający jest już sam sposób prezentowania poszczególnych zdarzeń – de Barbaro relacjonuje poprzez metafory, najczęściej odnoszące się do uczuć i stanów emocjonalnych. Nie potrzeba wielu słów, ona doskonale wie, że maksimum treści można wyrazić kilkoma wyrazami o odpowiednim ładunku. Częściej jednak poetka stara się zachować swego rodzaju tajemnicę, zaangażować wyobraźnię odbiorcy. Wtedy kreśli zaledwie kontury, szkicuje fragmenty, wplata abstrakt i całość pokrywa powłoką niepokoju.

W „Tkance” autorka zatrzymuje to, co ulotne. Szuka tego, co ignorowane, zapomniane, wychwytuje błahe zdarzenia (widoki, miejsca, sytuacje), które – przefiltrowane przez lirykę – odsłaniają swoje poetyckie możliwości, zaskakują nowymi znaczeniami, poszerzają pole interpretacyjne. Poetka poświęca też miejsce temu, co dla niej samej bardzo ważne. Odnoszę wrażenie, że właśnie te najbardziej osobiste liryki de Barbaro metaforyzuje najmocniej, głęboko skrywając intencje, pozwala na rozmaite odczytywania.

***

Nie wiem już: trzeci, trzydziesty, trzynasty, siedmioramienny

czy czworokanciasty dzień tutaj jestem: tu, pod tymi drzwiami.

 

Po drugiej stronie: ten po drugiej stronie, ten, który każde

moje słowo milczy: powiedz mu: przeszłam wszystkie krajobrazy

jego odmowy: szłam przez nie obsiane pola, przedmieścia,

porzucone hale, w których zmęczone światło wciąż się łudzi,

że kiedyś jeszcze może być potrzebne czyimś oczom i rękom.

Powiedz mu, że nie wiem, co jeszcze miałabym zrobić, że jestem

bezludna, powiedz, że za grosz nie wierzę tym drzwiom,

ryglowi, powiedz, że mi zimno

Najwięcej podmiot mówi o ludziach. O sobie, o relacjach z kimś, kto jest ważny i nadaje sens jej (podmiot to kobieta) istnieniu oraz o wszystkich innych. W intymnych zwierzeniach skupia się na emocjach, pragnieniach i ciągłym dążeniu – do czegoś, kogoś. Definiuje m.in. miłość, ale nie jest ona tu uczuciem bezwzględnie pozytywnym, poetka pokazuje, że miłość może zdumiewać, uszczęśliwiać, lecz i sprawić zawód oraz ból. W rozważaniach o charakterze ogólnym de Barbaro portretuje współczesnych, dostrzegając niepokojące tendencje do ignorowania bliźnich czy nawet świata w ogóle, przybierania ról i zakładania masek, fałszowania wyobrażeń.

Poetka buduje liryczną przestrzeń poprzez pewnego rodzaju negację. To, co jest naprawdę, to tylko tło, a główną rolę gra to, czego nie ma. Podmiot skrupulatnie materializuje za pomocą słów swoje lęki i pragnienia. Wylicza zdarzenia, które nie (będą) miały miejsca, opisuje niezaistniałe relacje, niebyłe uczucia, w tym niespełnioną miłość. Zatraca się stanem beznadziejności, upaja absurdem (wynikającym zapewne z marzeń i potrzeb), ale również – paradoksalnie – czerpie z tego siłę.

***

Pielęgnowanie ogrodów, po co. Dalia,

wiciokrzew, dereń, nawłoć, tawuła, komu.

 

Śpię w ubraniu. Sny milczą. Nie da się

skleić rozbitej skorupy wiersza, którego

nigdy nie było.

 

Co wieczór nikt tu nie przychodzi. Na chwilę

staje pod drzwiami. Wtedy podchodzę,

na palcach. Jak cicho, jak nie na pewno!

Lecz gdyby nie ta chwila. Lecz gdyby nie

ta chwila, w której stoimy oboje pod drzwiami,

o których wiemy, że pozostaną zamknięte:

gdyby nie ona. O kamieniu, płomieniu,

o płomieniu cierpliwy.

W „Tkance” na równych prawach istnieją przedmioty/ludzie/zdarzenia realne oraz dziwne, abstrakcyjne byty. Natalia de Barbaro konsekwentnie utrzymuje nastrój tajemnicy, niedopowiedzenia, jej podmiot balansuje między jawą a snem. To specyficzna atmosfera – dominuje napięcie, wynikające z zapowiedzi czegoś, co ma nadejść, co może się wydarzyć.  Swego rodzaju wewnętrzny lęk pojawia się również dlatego, że zanurzywszy się już w świecie poetyckim „Tkanki”, wiemy, że skazani jesteśmy na niedosyt – zawsze coś będzie nam umykać, kogoś będzie brakować, czas przeminie, możliwości nie zostaną wykorzystane, nie (od)zyskamy wolności (wyboru). Zaskakująca – na tym tle – okazuje się puenta zbioru. Finał bowiem jest jakby manifestem nadziei, której nie wolno nam tracić, mimo iż wszystko inne być może już zdążyliśmy gdzieś zgubić.

tkanka
z tomu „Tkanka”

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *