Tajemnice adaptacji

movie_projector_hd_picture640x400

W roku akademickim 2013/2014 uczestniczyłem w rocznym kursie scenariopisarskim „Adaptacja” w Warszawskiej Szkole Filmowej. Uczestnikami były osoby piszące, legitymujące się pewnym dorobkiem. Chciałbym podzielić się wrażeniami, w formie, którą nazwę nieporadnikiem, czyli będzie to ilustracja moich zakończonych porażką zmagań z trudną materią, jaką jest tworzenie scenariusza filmowego.

Prowadzący od początku podkreślali, że obie czynności – czyli tworzenie dzieła literackiego i scenariusza filmu – mimo wspólnego mianownika, jakim jest ten sam warsztat – różnią się zasadniczo. I nie jest wcale łatwiej przejść z jednej sfery twórczości do drugiej, a doświadczenie nabyte na niwie literatury pięknej może być tylko przeszkodą.
Naszymi mentorami wydawały się targać przeciwstawne uczucia – z jednej strony spoglądali w stronę nietypowych studentów z zainteresowaniem, oczekując nie tyle świeżej krwi, co dopływu tłustych, ciekawych pomysłów, którymi mogliby nakarmić wiecznie głodnych adeptów wydziału reżyserii, przygotowujących swoje zaliczeniowe krótkometrażówki.
Z drugiej podejrzewam, że mieli pewną hipotezę, którą starali się raczej potwierdzić, niż obalić. Otóż, jak rozumiem, w świecie filmu funkcjonuje pogląd o nieprzystawalności naszych dwóch zbiorów – po prostu X muza działa na innych prawach niż wszystkie pozostałe i w zasadzie nie ma tu żadnych możliwości przeniknięcia. Oczywiście tezie tej przeczy i historia kina, i jego współczesność, jednak taki pogląd wydaje się obowiązywać i obawiam się, że rok Adaptacji tylko umocnił go w naszych przewodnikach.
No dobrze, po tych ogólnikach przechodzę do opisu mojej indywidualnej ścieżki. Uwidoczniła ona raczej moje osobiste słabości i skłonności, które okazały się przeszkodą w napisaniu dobrego scenariusza. Ale być może te doświadczenia okażą się komuś przydatne.
Po drodze przyjdzie mi sformułować kilka rad, które wypracowałem, popełniając wszystkie możliwe błędy.

1. Pomysł, czyli o czym chcesz pisać?
Nie chcę się wymądrzać, bo ostateczna wersja mojego scenariusza, mimo zaliczenia, została przez szefa kursu raczej zjechana, piszę więc z punktu widzenia tego, któremu się nie udało. I cóż, chyba najlepiej ujęła to Linda Aronson, autorka książki „Scenariusz na miarę XXI wieku” – pomysł powinien być jednocześnie prawdziwy i niezwykły. Rada dodatkowa – tę stworzyłem sam dla siebie – nie wybieraj pomysłów, które ci się zbyt podobają albo które przychodzą ci do głowy jako pierwsze. Pamiętaj, że w kinie wszystko już było, iskry pojawiające się w Twojej głowie na początku zapewne są odpryskami czegoś, co widziałeś wcześniej. Oczywiście, trzeba je zanotować, a potem kombinować i kombinować, aż dojdzie się do pomysłu, który, jak to się powiedziało, odznaczać się będzie dwoma wymienionymi wcześniej cechami.

2. Zanim cokolwiek napiszesz
Zabieranie się do pisania gotowej formy może Ci tylko utrudnić późniejszą pracę. Skreślać już raz napisane dialogi, sceny czy sekwencje jest najtrudniej. Kombinuj, obracaj swój pomysł, testuj go, oglądaj ze wszystkich stron, konsultuj, upraszczaj i komplikuj, tylko nie twórz ostatecznej formy. Zamiast tego spójrz na projekt z oddalenia i spróbuj określić, o czym jest ten film? Możesz dojść do zaskakujących wniosków, ale najprawdopodobniej ta chwila refleksji bardzo ułatwi Ci późniejszą pracę (ja pominąłem ten etap, pewnie dlatego na końcu się wyłożyłem).

3. Struktura i forma
Poczytaj trochę o klasycznej strukturze scenariusza, poznaj zasady, a potem o nich zapomnij. Będą działać z podświadomości. Zapoznaj się z formą zapisu. Nie jest ona najważniejsza, ale dobrze ją opanować, bo inaczej decydenci uznają, że jesteś nieprofesjonalny. Jeśli już piszesz – pisz prosto, staraj się opisywać to, co widzi w ujęciu kamera (jednak nie posługuj się żargonem technicznym). Twórz obrazy, wykreślaj zdania ilustrujące stany emocjonalne, których nie można zagrać, czy instrukcje aktorskie. Nasi mentorzy polecali program ułatwiający nieco pracę z formatowaniem, darmowy Celtx.

4. Dialog
Jak pisać dobre dialogi? To chyba jedna z trudniejszych kwestii. Moja rada, a powtarzam ją za najlepszymi w branży – nie pisz dialogów informacyjnych. 95% niezbędnych wyjaśnień powinien zawierać obraz. Dialog musi być grą słów, emocji i charakterów, najlepiej opartą na kontrapunktach i niedopowiedzeniach. Nie jest łatwo stworzyć dialog, który bez ingerencji aktorów wejdzie do filmu, wiem, bo w czasie ćwiczeń z mojego projektu wykreślono około 70% słów.

5. Sceny
Pewnie to zabrzmi banalnie, ale staraj się być oryginalny. Zatrzymaj się i pomyśl, czy nie wybierasz rozwiązań oklepanych, klisz, które widziałeś w wielu innych filmach i tylko dlatego w ferworze walki teraz je wybierasz. Pisanie scenariusza to jak gra w szachy z bardzo doświadczonym graczem. Zrozum, że Twój widz widział już tak dużo filmów, że prawdopodobnie NIC go nie zaskoczy, a Ty musisz zrobić wszystko, żeby jednak sprawić mu niespodziankę.

6. Na koniec
Pisanie scenariusza filmowego jest TRUDNE. I rzeczywiście, niełatwo przełożyć tu doświadczenia związane z pisaniem książek, ponieważ kino operuje zupełnie innym językiem, mianowicie obrazem. A do tego przeszło już wszystkie ścieżki, prawdopodobnie opowiedziało wszystkie historie. A jednak moim zdaniem nie powinieneś przestawać próbować. Jak mówili nasi mentorzy – istnieje ogromny głód dobrych, oryginalnych, prawdziwych utworów, które można by przenieść na ekrany kin.

Mateusz Marcin Lemberg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *