Szkoła życia

Jest wrześniowy, chłodny poniedziałek. Chodniki coraz bardziej zasypane są pomarańczowymi liśćmi, a z drzew spada coraz więcej kasztanów. Szybkim krokiem zmierzam w kierunku szkoły. Lewa skarpetka uporczywie uwiera mnie w lakierowanym, granatowym buciku. Po chwili szybkiego marszu robi mi się gorąco i dyszę, poprawiając zsuwające się z nosa okulary. Tornister ciąży niczym skorupa, tyle że sto razy cięższa. Kucam pod murkiem, który okala budynek szkoły, i wyciągam zeszyt ćwiczeń z przyrody. Jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę. Ciężko jest mi się skupić, ale czytam i powtarzam w myślach treść zadania domowego, którego nie odrobiłam. To ostatnia szansa, żeby to zrobić. Powtarzam raz jeszcze i jeszcze, ale nic nie rozumiem. W końcu zamykam zeszyt, wrzucam go z powrotem do tornistra i wbiegam do szkoły…

Każdy z nas ma różne wspomnienia ze szkolnych lat. Dla jednych jest to pasmo udręki i lęków, dla innych lata beztroski i okres ciągłego robienia szaleńczych psikusów. Mało kto zastanawia się nad tym, czego tak naprawdę nauczyła nas szkoła i jaką wiedzę z niej wynieśliśmy. Dopiero w momencie, kiedy nasze dzieci idą do szkoły, przeglądamy treść podręczników i zaczynamy mieć wątpliwości, czy aby na pewno system szkolnictwa prowadzi nasze pociechy odpowiednią drogą.

Podstawy programowe. Ta nazwa przyprawia mnie o dreszcz, ilekroć ją słyszę. Kojarzy mi się ze sztywno ustalonymi ramami. Kojarzy mi się z obowiązkiem i czymś nieprzyjemnym, co w krótkim czasie trzeba przyswoić. Nie od dziś wiadomo, że w polskich szkołach liczy się raczej ilość, a nie jakość przyswajanych informacji. Kiedy głębiej zastanawiam się nad tym i powracam myślami do szkolnych lat, zaczynam czuć się jak śmietnik, do którego wrzuca się mnóstwo potrzebnych i niepotrzebnych informacji. Informacji sensownych i bezsensownych. Jak to? – pytają inni – przecież nikt z dorosłych, wykształconych ludzi nie uczyłby dzieci czegoś, co jest zupełnie niepotrzebne i bezsensowne.

A jednak. Wystarczy spojrzeć na ilość szkolnych podręczników, które każdego dnia noszą dzieci niczym mali studenci. Czy naprawdę taka ilość wiedzy jest im potrzebna? Może szkoły powinny nazywać się „małymi uniwersytetami”? Niewątpliwie przydałby się niewielki przesiew. Wielkie sito mogłoby pomóc, odróżnić potrzebne informacje wpajane w klasach od tych do niczego niepotrzebnych. Ileż czasu można by zaoszczędzić, ileż pieniędzy zostałoby w budżecie, gdyby nie wymagano tych wszystkich stosów podręczników do każdego przedmiotu. Pytanie tylko, w czyim budżecie?

Próbuję sobie przypomnieć, jaką wiedzę, przyswojoną na lekcjach, wykorzystuję do dziś. Czytanie? Pisanie? Liczenie? To na pewno. Okazuje się więc, że podstawy są najważniejsze, jednak co z resztą? A wkuwania było czasem niemało.

Mijają lata. Jednym z trudem udaje się przebrnąć przez tę walkę, inni kończą szkoły z wyróżnieniem i zadowoleniem. Świadectwo ukończenia szkoły w rękę –  i do boju! Idziemy zdobywać świat! I nagle okazuje się, że życie weryfikuje według własnych zasad. W jednej chwili staje się jasne, że znajomość „Pana Tadeusza”, czy wiedza o rozwoju pantofelka niezbyt się przydają. Relacje z ludźmi, radzenie sobie ze stresem, rozwiązywanie konfliktów, efektowne szukanie pracy, zdolność do podejmowania wyborów… Tego zabrakło na czterdziestopięciominutowych lekcjach.  Przeciwnicy krzyczą, że to wiedza, którą powinni przekazać rodzice. Jednak nie wszyscy rodzice mają na tyle wiedzy i kompetencji, aby tego nauczyć. Rodzice nie muszą być w każdej dziedzinie specjalistami. Pytam więc, gdzie nasze dzieci mają zdobyć tę wiedzę, jeśli nie w szkole, przy pomocy ekspertów? Czy nie lepiej, gdyby było kilka, ale konkretnych przedmiotów?

Wróćmy do sytuacji, kiedy dostajemy w rękę świadectwo ukończenia szkoły. No tak, wypadałoby iść na studia. Tysiące ofert i propozycji kierunków przyprawiają o zawrót głowy. Przed nami miliony możliwości i wyborów. Wkrótce okazuje się, że najlepiej radzą sobie ci absolwenci, którzy mniej uwagi poświęcali odrabianiu lekcji, a bardziej skupiali się na własnych zainteresowaniach i pasjach. Dzięki temu teraz wiedzą doskonale, którędy dalej iść. Wiele razy słyszałam historie o młodych ludziach, którzy decydowali się na kierunki studiów kompletnie niepokrywające się z tym, co chcieliby robić w życiu. Wielokrotne zmiany kierunku, kilkakrotne podejmowanie studiów i rezygnacja, ukończenie i zmiana wykonywanego zajęcia, to już norma na polskich uczelniach. Ktoś kiedyś wpoił nam, że bez studiów nigdy nie znajdziemy pracy i nie będzie nam dobrze.

Tymczasem w pracy liczą się zupełnie inne umiejętności. Zdarza się, że na dane stanowisko przyjęte zostają osoby bez tzw. „papierka”, ale z odpowiednimi cechami charakteru bądź umiejętnościami, których bynajmniej nie zdobyli podczas wieloletniej nauki w szkole. I tworzy nam się społeczeństwo niezadowolonych z życia ludzi, którzy nie cierpią tego, co robią, a swojego szefa najchętniej wyrzuciliby przez okno z ostatniego piętra wysokiego biurowca. Niemili kierowcy autobusów, niemili nauczyciele, niemiła pani w okienku na poczcie, niemiły pan urzędnik. Lekarz, który chciał być dziennikarzem, budowlaniec z powołaniem do gotowania, kucharz, który marzył, by być weterynarzem… A gdyby tak każdy robił to. co lubi…? Gdyby każdy chociaż w niewielkim stopniu widział sens wykonywanej pracy…?

Przecież wszystko zaczyna się właśnie w szkole. Gdyby tak nauczyciele spełniali rolę czujnych strażników, wyłapujących dziecięce predyspozycje i talenty…? Może lekcja psychologii, gdzie dzieci już w podstawówce byłyby uczone, jak rozpoznawać złe i dobre emocje, jak radzić sobie ze stresem, w jaki sposób komunikować się z ludźmi, rozwiązywać problemy, byłaby dobrym rozwiązaniem?  O ile łatwiej byłoby nam teraz? O ile łatwiej dokonalibyśmy trafnych wyborów? Tego nie wiem, ale myślę, że warto o to walczyć. Jednak dziś to tylko takie moje gdybanie i marzenia ściętej głowy, by moje dzieci i wszystkie dzieci miały możliwość uczenia się w szkołach, w których nauczyciele przygotowują do dalszej drogi i naprawdę uczą żyć.

Kinga Rajchel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *