ŚWIĘTA GÓRA ULURU

Święta góra Uluru jest jednym z najczęściej fotografowanych obiektów w Australii. Jest też znana jako jej szeroko rozpoznawalny symbol. Wyrasta nagle z płaskiej pustyni, odcina się na tle nieba, a jej kolor nieustannie zmienia się, zależnie od pory dnia. Majestatyczność i oryginalność skały przyciąga rocznie rzesze turystów, którzy niestety nie zawsze potrafią uszanować świętość tego miejsca, zadeptując je i nie dostrzegając, że od tysięcy lat jest to miejsce kultu Aborygenów. Słynna święta góra Aborygenów znajduje się w samym centrum Australii, w Parku Narodowym Uluru-Kata Tjuta. Pod koniec XIX wieku europejscy osadnicy nazwali ją Ayers Rock, ku czci Sir Henry’ego Ayersa, ówczesnego premiera Australii Południowej. Liczy ponad 300 m wysokości i 8 km obwodu. Przez wiele lat Uluru było uznawane za największy monolit świata. Ale dość tych suchych faktów, przejdźmy do najciekawszego.

Skoro jest to miejsce kultu, to z pewnością wiążą się z nim jakieś legendy i mity. A o mitach mamy tu pisać, więc zaraz postaram się przytoczyć zagmatwaną historię w paru prostych zdaniach.
Aborygeni mają oczywiście własną teorię na temat powstania góry. Według nich, została ona stworzona w Czasie Snu. Ziemię przemierzali wówczas Przodkowie, którzy tworzyli elementy krajobrazu, przyrody ożywionej oraz także samych ludzi. Uluru to żywa rzeźba, ilustrująca wydarzenia z Czasu Śnienia, a każdy jej element – wyżłobienie, jaskinia, wąwóz czy sadzawka – jest pamiątką działań mitycznych kreatorów. Istnieje wiele wersji historii opowiadającej o powstaniu monolitu. Najczęściej pojawiającym się w nich motywem jest opowieść o dwóch plemionach istot duchowych zaproszonych na ucztę przez trzecią społeczność. Kunyia, plemię węży, wędrując na przyjęcie napotkało na swej drodze żeński szczep jaszczurek. Kobiety wydały im się tak atrakcyjne, że mężczyźni postanowili nie ruszać w dalszą drogę, a poślubić kobiety i pozostać z nimi. Z kolei drugi ród Mala – szczurów, także nie dotarł na umówione spotkanie, za to zorganizował własny bal. Dla plemienia gospodarzy Windulka, czyli nasion drzewa Mulga, było to ogromną zniewagą. W gniewie wywiązała się krwawa bitwa między klanami, a ziemia splamiona krwią, napuchła od jej ogromnej ilości i urosła tak wysoko, że powstało Uluru.

Aborygeni wierzą w tę historię po dziś dzień, czcząc górę z należytą starannością i według swoich obyczajów. W niektóre miejsca mogą chodzić jedynie mężczyźni, w inne kobiety. Odprawiają u stóp góry tajemnicze obrzędy i nadal ozdabiają monolit przeróżnymi malunkami. Niektóre ścienne malowidła liczą wiele setek tysięcy lat. Najczęstsze motywy jakie znajdujemy na ścianach zagłębień świętej góry to bumerangi, postacie ludzkie, oczka wodne oraz abstrakcyjne symbole.

Po przyjeździe pod świętą górę, co krok można się natknąć na tabliczki z napisami „Proszę nie wchodzić do Uluru”. To prośba Aborygenów skierowana do turystów, by uszanowali świętość tego miejsca, najczęściej ignorowana przez zwiedzających. Zapewne w tej chwili w naszych głowach pojawia się pytanie – dlaczego więc Aborygeni po prostu nie zabronią wspinaczki na szczyt, skoro góra należy do nich? Odpowiedź jest prosta. Jednym z warunków, jakie Aborygeni musieli spełnić wobec rządu, który zdecydował się pozostawić skałę w ich rękach, była zgoda na wspinaczkę turystów na sam szczyt, co ponoć stanowi największą atrakcję tego miejsca.

O tym, że Uluru jest na wskroś przesiąknięte magią świadczyć może niezmiernie tajemnicza historia o kamykach zabieranych przez turystów. Mianowicie, co roku do ludzi zarządzających porządkiem wokół ogromnej skały przychodzą setki listów i paczek zawierających odłamki skalne zabrane spod Uluru. W listach turyści piszą, że przepraszają za kradzież i odsyłają kamienie z powrotem, ponieważ od ich zabrania nieustannie towarzyszy im pech. Jakby tego było mało, w ich snach pojawia się duch Aborygena proszącego, aby oddali skradzione kamyczki. Przerażeni ludzie odsyłają nielegalne pamiątki wraz z przeprosinami w takiej ilości, że można już było utworzyć z nich wystawę nieopodal góry. Czy aborygeńscy szamani maczali w tym palce?

Magda Majchrzak

About the author
Magda Majchrzak
Studentka prawa, za najważniejsze prawa uznająca zdrowy optymizm i zdrowy rozsądek. Między kodeksami lubiąca przemycić literaturę piękną oraz książki o tematyce historycznej. Dużo podróży, dużo historii, dobrej kuchni, muzyki i wszelakiej aktywności. Ale przede wszystkim tworzenie własnych tekstów, gdzie jest dopiero na etapie raczkowania. Szuflada pozwala rozwinąć jej skrzydła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *