Świat według Żunia – Iga Zakrzewska-Morawek

pobrane (2)Wszyscy pragniemy być na swój sposób wyjątkowi, chcemy różnić się od pozostałych. Niektórzy swoją oryginalność podkreślają strojem, inni fryzurą, sposobem bycia itd. I nikogo to nie dziwi, ba, często podziwiamy odwagę takich osób czy nawet skrycie im zazdrościmy. Ale rzecz ma się już zgoła inaczej, jeśli to natura postanowi nas czymś wyróżnić (np. chorobą). Wtedy przypina nam się łatkę „inności”, zaczynamy intrygować, czasem nawet drażnić.

Wspominam o tym, bo spotkałam takiego INNEGO – w „Świecie według Żunia”. Narratorem jest dwuipółlatek, sympatyczny Żuń, który oprowadza czytelnika po (nie)zwykłym świecie. Z jednej strony wszystko wokół chłopca jest takie jak wszędzie – rodzice rano piją kawę, mają piekarnik z szybką, suszarkę do ubrań itd. Dziecko biega, bawi się zabawkami, wygląda przez okno w samochodzie. Niby wszystko normalne, a jednak inne. Jakieś głębsze, posiadające duże znaczenie, wyjątkowe. Bo Żuń nie tylko żyje w tym świecie, on ten świat PRZEŻYWA!

Iga Zakrzewska-Morawek stworzyła bohatera (Pana Dziecko) bardzo pojemnego, mieszka w nim bowiem niewinny kilkulatek, który – nader dociekliwy – obserwuje i naśladuje, oraz dorosły próbujący zrozumieć sposób myślenia malca. Ten dualizm widoczny jest szczególnie w języku. Żuń mówi dużo i o wszystkim, tworzy nowe słowa, nadaje nazwy, powtarza. Ale nie stroni także od wypowiedzi poetyckich, operowania „dorosłym” słownictwem. Warto podkreślić, że ten sposób wypowiadania się bohatera autorka wymyśliła, nie odtworzyła – jest efektem wyobraźni, nie obserwacji. Taką narracją pisarka udowadnia też, że nasza inność może być różnie wyrażana, np. poprzez mówienie (i to, że wyrażamy się inaczej niż wszyscy, nie znaczy, że trudno nas zrozumieć).

„Świat…” to przede wszystkim interesująca podróż po specyficznej mikroprzestrzeni pewnego chłopca. Nie tylko poznajemy wyjątkowego Żunia, ale odkrywamy również świat na nowo – bohater uczy nas patrzeć i widzieć, doceniać piękno tego, co dla nas zrobiło się już banalne, uwrażliwia nas na zwykłe sprawy, które przecież są najważniejsze.

Tą książką Zakrzewska-Morawek obnaża też trochę naszą, rodziców (czy szerzej: dorosłych), swego rodzaju nieudolność: w próbach zrozumienia dziecka (dla którego wszystko ma tak wielkie znaczenie, np. rytuały, stary młynek do kawy, popsuta zabawka), w korzystaniu z życia (spontaniczność, celebrowanie drobiazgów), w budowaniu właściwych relacji. Wydaje się, że Żuniowi ciągle jest wszystkiego za mało – on chce wiedzieć więcej, być bliżej, wszystko widzieć, czuć, doświadczać oraz pragnie nieco więcej swobody (i zaufania, że da sobie radę). I doskonale wiemy, że takie potrzeby mają nasze dzieci, ale czy pozwalamy na ich spełnienie? Czy nie ograniczamy (oczywiście w dobrej wierze, bo chcemy je chronić) naszych pociech?

„Świat…” był dla autorki formą autoterapii. Książka zawiera mnóstwo autobiograficznych wątków, a w posłowiu Zakrzewska-Morawek zdradza, że Żuń ma wiele cech jej synka, chorego na achondroplazję Dominika. Informacje te dostajemy dopiero po lekturze – prawdopodobnie pisarce zależało, by powieść odczytywano przez pryzmat wyznań dziecka, nie osoby chorej. Dopiero po pierwszych refleksjach na temat książki, w oparciu o wiadomość o schorzeniu Dominika, zaczynamy dostrzegać drugie dno powieści i przeżywać ją od nowa, bardziej.

Żuń na tyle rozgaszcza się w sercu czytelnika, że natychmiast po lekturze, jeszcze z pewnego rodzaju wzruszeniem i uśmiechem na ustach, szukamy wszelkich informacji o autorce i jej synku. Tak trafiamy na blog pani Igi – http://achondroplazjak.blogspot.com/ – dzięki temu możemy codziennie odwiedzać Dominika oraz jego rodziców i troszkę podglądać tę niezwykłą rodzinę.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *