Subiektywny przegląd kina azjatyckiego II

Pierwsze skojarzenie przeciętnego widza na dźwięk słowa Bollywood to kicz, jeśli nie tandeta. Filmy bollywoodzkie mają opinię przydługich, prostych i ckliwych opowieści o miłości. W rzeczywistości wiele z nich opiera się na podobnych schematach, a wątek miłosny jest wątkiem głównym, jednak stwierdzenie, iż są to wyłącznie mdławe romansidła, to krzywdzące nadużycie. Fabuła, zwykle mocno zakorzeniona w rzeczywistości, porusza często aktualne indyjskie problemy społeczne i moralne. Filmy nierzadko przepełnia humor, także autoironiczny, co zbliża je do japońskich anime. Przeciwnie do obiegowego stwierdzenia, nie wszystkie bollywoodzkie produkcje kończą się ślubem głównych bohaterów.

Oprawa wizualna zwykle zapiera dech w piersiach. Kino bollywoodzkie to nie tylko fabuła i dialogi, to także śpiew i taniec – efektowne, barwne kostiumy, skomplikowane choreografie i jedyne w swym rodzaju połączenie orientalnego folkloru ze współczesną muzyką pop. Uczta zmysłów dla widzów pozbawionych uprzedzeń.

Veer-Zaara – historia niespełnionej miłości Hindusa i Pakistanki (zestawianie tych dwóch nacji jest częste w kinie Bollywood), wizualnie urocza, ale nieprzesłodzona, opowiedziana w sposób dynamiczny i z nutką humoru. Aktorzy odtwarzający główne role (Veer – Shah Rukh Khan i Zaara – Preity Zinta) spisali się na medal. Na uwagę zasługuje oprawa muzyczna, zwłaszcza utwory Main Yahan Hoon, Tere Liye i Do Pal. Historia pary głównych bohaterów to nie wszystko, co film ma do zaoferowania – ogladając można wiele dowiedzieć się o kulturze Indii i prawach oraz zwyczajach rządzących społeczeństwami pakistańskim i indyjskim, przekonać się, jak wygląda wspólna codzienność muzułmanów i wyznawców hinduizmu.

Fanaa (Unicestwienie) – zdecydowanie jeden z najlepszych filmów, zarówno bollywoodzkich, jak i wszystkich, które kiedykolwiek oglądałam. Nie ma tu ani jednego niepotrzebnego ujęcia, a każde spojrzenie i gest mają istotne znaczenie. Co ciekawe częściowo kręcono go w Polsce – Zakopane „grało” Kaszmir. Zaczyna się typowo bollywoodowo. Zooni, młoda niewidoma dziewczyna, wyjeżdża na wycieczkę do stolicy, marząc o spotkaniu wielkiej miłości. Los pozwoli jej na to, szykując dla niej jednocześnie okrutną niespodziankę. Fanaa jest przede wszystkim filmem o trudnych wyborach, aby go dobrze zrozumieć, należy nieco wiedzieć o kulturze i religii Indii. Na ścieżkę dźwiękową składa się tylko kilka utworów, z których najbardziej wpadającym w ucho jest Chand Sifarish, będący głównym motywem muzycznym filmu. Główne role odtwarzają bollywoodzkie gwiazdy Kajol (Zooni) i Aamir Khan (Rehan).

Rang de Basanti (Kolor szafranu) – film raczej nietypowy jak na to, co dociera do nas z Bollywood. Głównym motywem nie jest bowiem miłość, ale sprawy polityczne i społeczne współczesnych Indii. Wszystko zaczyna się, gdy młoda Angielka przyjeżdża do Indii nakręcić film dokumentalny o bojownikach hinduskich, którzy przeciwstawiali się w przeszłości brytyjskim kolonizatorom. Początkowo trudno jest jej porozumieć się ze studentami, bynajmniej nie względu na barierę językową. Nieoczekiwanie w Indiach dochodzi do wydarzeń, które na zawsze zmienią życie wszystkich młodych filmowców. Kolor szafranu to piękny film o przyjaźni, dojrzewaniu i łamaniu stereotypów, z realistycznym zakończeniem. Ścieżka dźwiękowa nie jest może efektowna, ale utwory Khalbali czy tytułowy Rang de basanti zapadają w pamięć. W jednej z głównych ról występuje Aamir Khan.

Jhoom Barabar Jhoom – wiele osób twierdzi, że film ten ma głupią fabułę. Przedstawia on historię czworga ludzi i pewnego turnieju tanecznego w niezwykle zabawny i ciepły sposób. Doskonała, wpadająca w ucho i skoczna muzyka stanowi doskonałe uzupełnienie fabuły. Świetnie zagrali tu zwłaszcza panowie – Abhishek Bachchan (Riki) i Bobby Deol (Steve). W filmie tym pojawia się także legenda kina bollywoodzkiego, Amitabh Bachchan, w nietypowej stylizacji. Dzięki ogromnej zawartości humoru Jhoom Barabar Jhoom staje się filmem lekkostrawnym i dla każdego. Należy uważać, by nie dostać zakwasów ze śmiechu.

Awarapan (Zlecenie na miłość) – to remake koreańskiego filmu gangsterskiego Życie słodko- gorzkie. Jak Koreę kocham, indyjska przeróbka jest dla mnie bardziej wiarygodna, jeśli chodzi o motywację głównego bohatera. Słowo „awarapan” samo w sobie oznacza tułaczkę, jednak wpychanie miłości i słów jej pochodnych jest typowe dla polskich tłumaczeń tytułów filmów Bolly. Boleśnie typowe. Główny bohater Shivam (Emran Hashmi) to gangster z zasadami. Jego życie czekają zmiany, kiedy pod wpływem nietypowego zlecenia przypomni sobie, jakim mógł być człowiekiem, gdyby nie pewne tragiczne wydarzenie. Trzeba powiedzieć, że Awarapan zawiera sporą dawkę sentymentalizmu. To jednak film dobrze zrobiony, bez dłużyzn, wizualnie piękny niczym bajka. Doskonałe zestawienie oprawy dźwiękowej (na którą składają się głównie dwa utwory: To Phir Ao oraz Tera Mera Rishta), i obrazu wystarczy, by łzy pociekły po twarzy. Jak na Bollywood film jest dość krótki – tylko 2 godziny. Warto poświęcić ten czas na obejrzenie go.

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *