Subiektywny przegląd kina azjatyckiego (część I)

Kino azjatyckie gości w Europie od dawna, jednak przegrywa pod względem popularności z produkcjami z Hollywood. Nie oznacza to jednak, że filmy z Azji są obiektywnie gorsze, po prostu odbiorcy często nie są wyposażeni w odpowiednie narzędzia interpretacji. Pozbawiony pokory, przyzwyczajony do konsumpcyjnego stylu życia człowiek Zachodu, który żyje szybko i nierzadko obce są mu chwile zadumy i refleksji, poszukuje przede wszystkim rozrywki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Kino azjatyckie – chińskie, japońskie czy indyjskie – stosuje inne środki wyrazu artystycznego, ponadto często prowadzi swoistą grę intelektualną z odbiorcą. Niepozbawione jest przy tym walorów rozrywkowych.

Wraz z pojawieniem się w 2002 roku w Polsce japońskiego horroru „Ringu” w reżyserii Hideo Nakaty, oferta filmów azjatyckich w naszym kraju stopniowo zaczęła się powiększać i zdobywać żarliwych zwolenników oraz zdecydowanych przeciwników. Wachlarz gatunków jest przebogaty – od kina sztuk walki, przez dramat i sensację po niezwykle nastrojowe filmy grozy. Poniższy przegląd ma na celu przybliżenie produkcji azjatyckich polskim odbiorcom. Poetyka kina Azji z pewnością przypadnie do gustu przede wszystkim odbiorcom otwartym, wrażliwym i skłonnym do egzystencjalnej refleksji, nawet tej gorzkiej.

Przyczajony tygrys, ukryty smok (Crouching Tiger, Hidden Dragon)- film oscarowy Anga Lee sprzed 10 lat. Dzięki niemu można było przypomnieć sobie czasy, kiedy chińskie produkcje znosiło się do domu z bazarów na pirackich VHS-ach:) Sam Ang Lee powiedział, że film ten opowiada o Chinach, o jakich marzył będąc młodym chłopakiem. Fabuła jest przedstawiona w sposób dość skomplikowany jak na przyzwyczajenia zachodnich widzów. Retrospekcje przeplatają się z aktualnymi wydarzeniami, wiele trzeba wyczytać ze spojrzeń i gestów bohaterów. Akcja toczy się wokół kradzieży miecza zwanego Zielone Fatum. Należy on do Li Mu Baia (w tej roli Chow Yun Fat), który postanowił porzucić ścieżkę wojownika i dożyć reszty swoich dni w pobliżu ukochanej kobiety Yu Shu Lien (Michelle Yeoh), dotąd niedostepnej dla niego. Za sprawą młodej i porywczej Jen (śliczna Zhang Ziyi) nie dane będzie in cieszyć się spokojem. Film ten, z przyczyn oczywistych odmienny od kinematografii zachodniej, ukazuje relacje pomiędzy bohaterami ze wschodnią powściągliwością, pełną pokory, a nawet rezygnacji. Można powiedzieć, że pomimo efektownej oprawy wizualnej i dopełniającej całość muzyki, bardziej się go odczuwa niż ogląda, przez co staje się prawdziwym przeżyciem.

Hero – po obejrzeniu powyższego dzieła nie sposób było nie pójść na film Zhanga Yimou, jednego z najlepszych współczesnych reżyserów chińskich. Na ekranie same gwiazdy: Tony Leung jako Złamany Miecz, Maggie Cheung jako Śnieżynka, Zhang Ziyi w roli Luny i Jet Li jako Bezimienny. W epizodzie pojawił się także Donnie Yen. Akcja toczy się za panowania Qin Shi Huanga, chyba najlepszego cesarza w historii Chin, będącego jednocześnie najbardziej kontrowersyjnym władcą. Bohaterowie są zabójcami mającymi go usunąć i w ten sposób zaprowadzić pokój. Bezimienny sposobem dostaje się na prywatną audiencję u cesarza i tam raczy go kolejnymi wersjami opowieści o tym, dlaczego pozostali zabójcy zawiedli. Historie te zawierają niesamowity ładunek emocji, przedstawione są w kolorach, jakich nie zna kino zachodnie. Efektowne walki są przede wszystkim ilustracją wschodniego pojęcia duchowości, gdzie duch i wola mają władzę nad ciałem. Aby dobrze zrozumieć zakończenie, trzeba nieco wiedzieć o kulturze Chin, ponieważ wymyka się ono prostemu kategoryzowaniu na dobre i złe.

Dom Latających Sztyletów (Shi mian mai fu) – kolejne kinematograficzne cudo Zhanga Yimou. Akcja toczy się w czasach panowania dynastii Tang. Tytułowy Dom to nazwa organizacji przeciwstawiającej się rządowi. Młody, beztroski oficer Jin (w tej roli Takeshi Kaneshiro) zostaje wysłany przez przełożonego (niesamowity Andy Lau) z misją polegającą na odkryciu siedziby Domu Latających Sztyletów. W tym celu uwalnia z więzienia Xiao Mei (znów Zhang Ziyi) należącą do tej organizacji, udając zwolennika buntowników. Dopiero później, kiedy sprawy mocno się skomplikują, odkryje, jak bardzo został oszukany. Film, dzięki subtelnej wymowie, oszczędnym dialogom i niesamowicie pięknym, symbolicznym obrazom, po prostu zapiera dech w piersiach. Początkowa scena z grą na bębenkach i, przede wszystkim, miażdżące zakończenie, należą do najbardziej zapadających w pamięć w historii kina. Losy bohaterów, naszkicowane w bardzo lapidarny sposób, są jednak pełne treści i przejmujące, ponieważ wszyscy są tylko pionkami w ręku organizacji, której nie obchodzą ich osobiste dramaty. Piękna, poruszająca muzyka Shigeru Umebayashi stanowi doskonałe uzupełnienie całości.

Cesarzowa i wojownicy (An Empress and the Warriors) – Chiny za czasów Dziesięciu Królestw. Kiedy umiera cesarz Yan, jego córka Feier (Kelly Chen) musi objąć tron. Fakt ten spotyka się ze sprzeciwem wielu, rozpoczynają się walki. Po stronie księżniczki stoi tylko jej opiekun i nauczyciel Xuehu (Donnie Yen). Podczas próby zamachu ranna Feier chroni się w lesie, gdzie spotyka legendarnego wojownika (Leon Lai)… Film jest może mniej efektowny wizualnie od powyższych, jednak nie mniej wart obejrzenia. Ciekawa fabuła, efektowne sceny heroicznych walk i bitew, poruszające losy cesarzowej, która odbiera najcięższe lekcje w swoim młodym życiu z godną podziwu pokorą. Imponujące.

Legenda Czerwonego Smoka (Hong Xi Guan: Zhi Shao Lin wu zu) – oldschool z Jetem Lee w roli głównej bardzo charakterystycznej dla tego aktora – dobry, prostolinijny mistrz sztuk walki o szczerym sercu. Hung Hei-Kwun podczas napaści stracił żonę, udało mu się jednak uratować maleńkiego synka. Przez lata przemierzał z dzieckiem kraj, ratując słabszych z opresji. Pewnego razu spotyka sympatyczną złodziejkę (w tej roli Chingmy Yau, która partnerowała Jetowi Lee w prawie wszystkich filmach tego typu) i stacza z nią niezwykle efektowny pojedynek przy użyciu… nici. Zło jednak nie śpi i wkrótce musi dojść do ostatecznej walki. Film ten, nakręcony w 1994 roku, różni się od powyższych. Jest zdecydowanie lżejszy w wymowie, nie ma tu rozdzierających emocji, mnóstwo natomiast w nim elementów komizmu, zarówno słownego, jak i sytuacyjnego. Walki przedstawione są z typowo chińską oldschoolową przesadą, co również wpływa na walory rozrywkowe filmu. Kino zdecydowanie podnoszące na duchu.

Karolina „Mangusta” Górska

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *