Stworzony do wygrywania

wieczny-ayrton-sennaParafrazując Gombrowicza, można by stwierdzić, że „Senna wielkim kierowcą był!”. Według wielu – wręcz największym. Tylko czy na pewno każdy, kto wypowiada bądź wypisuje tego rodzaju opinię, jest w stanie dowieść jej słuszności? Książka Richarda Williamsa daje nam kilka argumentów, które w tym przypadku mogą okazać się pomocne. Z drugiej strony zasiewa również wątpliwości, jakie powracać będą za każdym razem, gdy spotkamy się z wypowiedzią bezkrytycznie sławiącą wielkość Ayrtona Senny.

„Wieczny Ayrton Senna” rozpoczyna się skrupulatnym opisem pogrzebu brazylijskiego mistrza. W uwielbieniu, jakim darzony był w swej ojczyźnie, można dostrzec jeden z wyrazistszych elementów jego legendy. Brazylijska flaga, bandeira, która powiewała z kokpitu kierowcy, obok jego żółtego kasku stanowiła element rozpoznawczy, tak nierozerwalnie z nim kojarzony. Senna nie był  pierwszym ani ostatnim Brazylijczykiem w Formule 1, ale do żadnego aż tak bardzo nie pasowała zieleń i żółć – tradycyjne barwy największego państwa Ameryki Południowej. Uwielbienie współobywateli było na tym pogrzebie równie widoczne jak fakt, że Senna pochodził jednak z nieco innego świata: lepszego, uprzywilejowanego, niedostępnego dla zwykłego mieszkańca faweli. Tak typowy dla brazylijskich piłkarzy mit chłopaka z nizin, który dzięki swemu niezwykłemu talentowi podbija świat, w tym przypadku nie miał racji bytu. Sennie nigdy niczego nie brakowało, co jednak nie przeszkodziło mu w zaskarbieniu sobie miłości przeciętnych, biednych Brazylijczyków, którzy byli z niego dumni nie mniej niż z największych gwiazd rodzimego futbolu.

Właściwa opowieść o narodzinach legendy i jej nagłym końcu wypełniona jest zdaniami na temat wielkości Ayrtona. W pierwszej części książki jest ich tak wiele, że zaczynamy wątpić w obiektywizm autora. Mało tego, fragmenty, w których tłumaczy on agresywne zachowania Senny, jakie w przypadku innych kierowców spotkałyby się z ostrą reakcją, odzierają nas ze złudzeń co do bezstronności Richarda Williamsa. Jeśli jednak sobie ten fakt uświadomimy i do opowieści podejdziemy krytycznie, to zyskamy bardzo spójny obraz brazylijskiego kierowcy. Autor bowiem uwielbia tłumaczyć Sennę – każde jego kontrowersyjne zachowanie czy w ogóle trudny charakter – ale jednocześnie nie odnosimy wrażenia, że cokolwiek przed nami ukrywa. Klarownie opisuje wszelkie zdarzenia na torze i poza nim, po czym usprawiedliwia swojego bohatera, a nam pozostaje tylko przyjąć do wiadomości fakty, zastanowić się nad argumentami autora (niekoniecznie bezzasadnymi) i wyrobić sobie własne zdanie.

Opisy potyczek Senny z innymi kierowcami, zwłaszcza z Alainem Prostem i Nigelem Mansellem, czyta się z zapartym tchem. O ile jednak jego odwieczny konflikt z francuskim kierowcą jest częścią towarzyszącej mu legendy, o tyle utarczki z wąsatym Anglikiem mogą stanowić novum dla czytelników mniej zorientowanych w temacie. Przykładem tego typu epizodu jest wyścig z 1992 roku w Adelajdzie, kiedy to Senna wjechał w tył samochodu Mansella. W takich przypadkach wina wydaje się oczywista, jednak autor, podpierając się kilkoma wypowiedziami osób trzecich, dochodzi do wniosku, że brytyjski mistrz sam był sobie winien. Tak przebiegły kierowca jak Senna nieraz doprowadzał Mansella do szału, w jednym przypadku prowokując go nawet do rękoczynów. Najbardziej barwny był oczywiście konflikt z Prostem. Brazylijczyka kreowano w nim na tego „złego”, na co zapracował sobie zarówno mniej ujmującym charakterem, jak i kilkoma torowymi zagraniami. Zresztą fakt, że nie wypowiadał imienia ani nazwiska swego przeciwnika, mówi sam za siebie.

Świat, w tym również świat wyścigów, nie jest jednak czarno-biały i tego typu kategoryzowanie nie ma tutaj najmniejszego sensu. Senna po prostu był człowiekiem niesamowicie, wręcz chorobliwie, ambitnym, dla którego liczyło się tylko zwyciężanie. Jak sam o sobie mówił: „Nie zostałem stworzony, by być drugi lub trzeci. Zostałem stworzony do wygrywania”. I jeśli zignorujemy wszystkie nieczyste zagrywki z toru i poza nim, blokowanie kariery innych kierowców, zwykłą arogancję i gigantyczne ego, staje się jasne, że był on przede wszystkim kierowcą, który chciał wygrywać i temu pragnieniu podporządkował całe swoje życie. A że dysponował przy tym niezwykłym talentem, tym łatwiejsze wydawało się to zadanie. Podczas lektury – kiedy tylko nie irytujemy się na autora, że nieco przesadził z lukrem, lub na samego bohatera,  że potrafił być takim bufonem – z zapartym tchem śledzimy kolejne przykłady jego wyścigowego geniuszu.  Dzieje się to zwłaszcza wtedy, gdy Williams przywołuje słynne deszczowe wyścigi bądź kolejne rundy Grand Prix Monako. Z opisów tych wyłania się człowiek, który spaja się z maszyną i zmierza do mety, naginając  prawa fizyki oraz doprowadzając swoje ciało do granic wytrzymałości. Sam Senna takie przypadki opisywał jako doznania mistyczne, czym dodatkowo budował własną legendę.

Brytyjski dziennikarz w swojej książce przytacza kilka wielkich nazwisk motosportu. Wśród nich warto wymienić trzech kierowców, których śmiało można postawić w jednym szeregu z tytułowym bohaterem omawianej pozycji: Juana Manuela Fangio, Jima Clarka i Michaela Schumachera. Każdego z nich łączy z Senną fakt, że w czasach swej największej chwały uchodzili w oczach całego świata, nie tylko fanów wyścigów samochodowych, za synonim kierowcy wyścigowego.

Kluczowym fragmentem omawianej pozycji  jest opis wypadku, który  zdarzył się 1 maja 1994 roku na włoskim torze Imola, oraz prowadzonego w związku z nim śledztwa. Zważywszy na oryginalny tytuł książki Williamsa, „The Death of Ayrton Senna”, nie  powinno nas to dziwić. Nie zmienia to jednak faktu, że strony, na których przytaczane są kolejne hipotezy dotyczące przyczyn tragedii na Imoli, stanowią tak naprawdę najsłabszą część „Wiecznego Ayrtona Senny”. Zbyteczny wydaje się przede wszystkim epilog, nieobecny w pierwotnym wydaniu. Opowieść o życiu i karierze Senny zasługiwała na  lepsze podsumowanie niż relacja z przesłuchania Damona Hilla, szczególnie  że fragment ten nie  przynosi jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyczynę wypadku mistrza, zostawiając nas tylko z domysłami. Na szczęście właściwemu zakończeniu, czyli rozdziałowi oznaczonemu liczbą 11, nie można nic zarzucić. Na kilku stronach autor zgrabnie podsumowuje całą pozycję, ostatni raz pokazując nam, jakim człowiekiem był Ayrton Senna.

Swoją książkę Richard Williams pisał na gorąco, tuż po śmierci brazylijskiego mistrza. Cały świat żył wówczas w świadomości, że oto zginął prawdziwy geniusz Formuły 1. Wraz z nim odeszła pewna epoka. Tak jak z bolidów zaczęły powoli znikać barwy paczek papierosów, tak symbolicznie kończyły się również lata 80. Obok synthpopowych hitów, biznesmenów w szerokich garniturach i modelek o natapirownych włosach jednym ze znaków rozpoznawczych tej dekady był również pomalowany w barwy Marlboro bolid McLarena – biało-czerwona wyścigówka, w której po torze mknął kierowca w żółtym kasku.

 

Tytuł: Wieczny Ayrton Senna

Tytuł oryginalny: The Death of Ayrton Senna

Autor: Richard Williams

Przekład: Bartosz Sałbut

Liczba stron: 288

Rok wydania: 2017

Wydawca: Sine Qua Non

About the author
Paweł Panic
Z wykształcenia historyk, z zawodu muzealnik. Lubi czytać komiksy i stare czasopisma o grach komputerowych, a przede wszystkim pisać. Pisze głównie o tym, co przeczytał. Jego teksty znaleźć można na portalu Aleja Komiksu, w Zeszytach Komiksowych oraz w książce „Komiks i jego konteksty”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *