„Starzejesz się i żyjesz, to wszystko” – recenzja komiksu „Równonoce”

„Magiczna” to przymiotnik najlepiej, w moim odczuciu, określający twórczość Cyrila Pedrosy. Nawet jeśli w jego komiksie nie dzieje się nic niezwykłego, ilustracje i historie przenoszą czytelnika w świat niewinności i naiwności. W „Równonocach” Pedrosa klasycznie zadaje fundamentalne pytania dotyczące ludzkości: Jak? Po co? Kiedy? Dlaczego?

rownonoce1

Louis, były rewolucjonista, stracił nadzieję na jakiekolwiek zmiany i wiedzie spokojne życie, wśród książek. Ma 76 lat i powoli szykuje się do pożegnania ze światem. Jego nieodłącznym atrybutem są papierosy – ostatnia przyjemność ograniczonego przez coraz to nowe zakazy i zagrożenia dla zdrowia życia. Papierosy pali również Vincent, zgnuśniały ortodonta, bohater równoległego wątku „Równonocy”. Oddalając się coraz bardziej od uzależnionej od telefonu nastoletniej córki, wciąż wraca myślami do swojej młodości i zastanawia się, co poszło nie tak. Między te dwie historie Pedrosa wciska dwie pomniejsze, bardzo odmienne w formie i… skuteczności. Pierwsza, otwierająca komiks, historyjka o barbarzyńcy to opowieść o artyście. Pedrosa u szczytu formy, małymi środkami osiągający pożądany efekt. Druga, przedstawiająca współczesną amatorkę fotografii, zdradza literackie aspiracje autora. Same zdjęcia zupełnie by wystarczyły, towarzyszące im krótkie „epiphany stories” – opowiadania przedstawiające najważniejsze wydarzenia z życia bohaterów („Pocałunek” Czechowa czy „Zmarli” Joyce’a) – są po prostu zbędne.

rownonoce2

Cyril Pedrosa lubi słuchać Theloniousa Monka i The Smiths. Lubi sobie również poczytać Thomasa Pynchona czy Virginię Woolf. Jeśli brzmi przez to jak student, który dopiero co odkrył kanon – cóż, to również pochodna jego naiwności. Bo jego intencje nie są złe, nie chwali się swoimi odkryciami, a pragnie jedynie wzbogacić życie czytelników. Należałoby tylko zapytać, czy egzystencja z tekstami Morrisseya w słuchawkach jest pełniejsza? Czy znajomość najbardziej znanych i cenionych pisarzy anglojęzycznych wzbogaci nasze życie? Na pewno tak. I na pewno nie. To, co czytamy i czego słuchamy, niekoniecznie jest wyznacznikiem tego, jakimi jesteśmy ludźmi, nawet jeśli od „Równonocy” wolimy „Równonoc” (przepraszam, musiałem). Fajnie, że Pedrosa poleca fajne rzeczy, ale są to rzeczy, o których wszyscy wiedzą, że są fajne. Po co je więc polecać?

rownonoce3

Mimo tych drobnych wad – którym poświęciłem zdecydowanie za dużo miejsca – trudno nie zachwycić się maestrią Pedrosy. To kompetentny, świadomy artysta, znakomicie operujący kadrem, kreską i kolorem. Jak można się było spodziewać, ilustracje są największym atutem komiksu. Dzięki talentom rysownika historia po prostu płynie, bez zbędnych retrospekcji, o które zapewne pokusiłby się słabszy autor. Podzielona jest na cztery akty, z których każdy to inna pora roku, a co za tym idzie, inny nastrój i inne barwy. Co do fabuły, główne wątki komiksu same w sobie są ciekawe i przekonujące, a nawet prawdziwe. Na szczególną uwagę zasługują dialogi – naturalne, niewymuszone, nienarzucające się jak prozatorskie wstawki pod zdjęciami Camille. Ale bez wspomnianych wad nie byłby to komiks charakterystyczny dla Francuza – poruszający niewinnością, a momentami wręcz naiwnością.

Tytuł oryginału: Les Equinoxes
Tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska
Data wydania: Wrzesień 2015
Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-63963-85-9

timof_white

 

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *