Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973 (Haruki Murakami)

murakamiSłuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973 to debiut literacki mojego ukochanego pisarza Harukiego Murakamiego. Pozwalam sobie na taką prywatę z prostej przyczyny: moje opisywanie książek jest bardzo subiektywne. Nawet powiedziałabym: chorobliwie subiektywnie. Zatem, ostrzegam czytających: obojętnie, co w przyszłości napisze Murakami – dla mnie będzie wielki. Tak też jest z lekturą, którą przeczytałam po raz drugi, tym razem w języku ojczystym. Słuchaj pieśni wiatru zostało wydane w Polsce 25 lat po premierze w Japonii. Smutne to bardzo, bo dobrze byłoby przeczytać tę książkę przed wszystkimi pozostałymi. A może nie? Tak sobie pomyślałam w tej sekundzie, że może Murakami jest zadowolony, iż przeczytamy ją teraz. To byłoby w jego stylu. Zawieszenie/odwieszenie realności, niby ten rok nasz 2014, ale 25 lat wcześniej. O czym jest Słuchaj pieśni? O pisaniu, mogłabym odpowiedzieć, o początkach tworzenia japońskiego pisarza. To takie zrywki, wstawki powieściowe. Niektórzy mówią, że nędzne. A mnie się podobają. Książka jest o tym, jak pisarz przekłada życie na fabułę. To jego życie z pubem Jay’sa w tle. Czytanie jest niezwykłe, bo teraz, kiedy znam już twórczość Murakamiego, to widzę zaczątki pewnych interesujących wątków jego książek. Pojawia się Szczur. (Bohater „tetralogii Szczura”, oprócz omawianych dwóch opowiadań w skład wchodzą również „Przygoda z owcą oraz „Tańcz, tańcz, tańcz”). Bogaty, znudzony kolega, który uwielbia jeść pancake’sy oblane coca-colą. Jest też oniryczna dziewięciopalcowa dziewczyna. W każdym niemal zrywku (a nazwijmy te fragmenty właśnie tak) narracyjnym pojawia się motyw muzyki: albo tytuł, albo fragment tekstu. W oddali słychać radiowca, który czyta list chorej dziewczyny. Jest morze, fascynacja wpatrywania się w nie. Połączenie realności z odpłynięciem w czasoprzestrzeni. No i światła Tokio. Wszystko to Murakami opisuje tak, jak zaleca jego fikcjonalny mistrz Derek Heartfileld. To próba pisarza, próba wkroczenia w świat literatury. Wydaje mi się, że od samego początku swojego pisania Murakami wiedział, że stworzy książki dziwne, tajemniczo genialne. Nawet przy tych „pierwszych krokach” pisarza czytelnik w stu procentach zostaje wciągnięty w absorbujące teksty autora.

Jest taki fragment (s. 248), który wiele zdradza o jego pisaniu: Pewnego dnia coś nas chwyta za serce. Wszystko jedno co, coś wielkiego. Pączek róży, zagubiona czapka, sweter, który lubiliśmy w dzieciństwie, stara płyta Gene’a Pitneya… Jedna z drobnych rzeczy, dla których nigdzie nie ma już miejsca. To coś błądzi po naszym sercu przez dwa lub trzy dni, a potem wraca tam, skąd przyszło. …W ciemność. W naszym sercu wykopano kilka studni. Przelatują nad nimi ptaki. Ci, którzy znają twórczość Japończyka wiedzą, o co mi chodzi. To takie załamanie świata, życie na krawędzi. Momenty, które zmieniają nasze myślenie o istnieniu w ogóle. O Istnieniu. To, co nam się może tylko wydawać u Murakamiego, po prostu jest. Pisarz zwraca uwagę. No bo kto by pomyślał, że w roku 1973 za serce chwyci go flipper?

 Ula Orlińska-Frymus

Autor: Haruki Murakami

Tytuł: Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973

Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott 

Wydawnictwo: Muza

Miejsce: Warszawa

Rok: 2014

Liczba stron: 318

About the author
Ula Orlińska-Frymus
doktorantka US, ukonczyła szkołę dla emigrantów w Izraelu oraz podyplomowe studium nauki o Holokauście na UW, autorka reportaży z Izraela i Japonii, zakochana w Harukim Murakamim, sushi i komiksach Rutu Modan. A przede wszystkim - mama Franka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *