Siedem szklanek – Magdalena Zych

Wydawać by się mogło, że po Witkowskim ciężko będzie zaskoczyć czytelnika homopowieści. A jednak książka Magdaleny Zych zaskakuje. Pełna jest bowiem nieoczekiwanych zakrętów, dziwacznych bohaterów, zmiennego języka. Nic nie jest tutaj oczywiste. Postaci, które spotykamy na jej stronach, muszą przejść bardzo długą i wyjątkowo krętą drogę, by zrozumieć siebie. Jest to bowiem historia o odnalezieniu tożsamości, ale także opowieść, która demaskuje schematy, maski i ograniczenia, w jakie jesteśmy na co dzień uwikłani.

Gdy sięgnęłam po tę książkę, pomyślałam w pierwszym odruchu, że będzie to kolejny homotekst, jakich wiele ostatnio na naszym rynku. „Siedem szklanek” Magdaleny Zych jednak zaskakuje czytelniczkę/czytelnika w wielu aspektach. A przecież niejednoznaczna fabuła czy niekonwencjonalni  bohaterowie to  elementy, które kochamy w literaturze najbardziej. Każde przełamanie oczywistości czy pójście autora w inną stronę niż wszyscy, pozwala odbiorcy szerzej otworzyć oczy nie tylko na fikcję, ale i na rzeczywistość. Tak właśnie dzieje się i u Zych.

Pierwszym zaskoczeniem jest tematyka – homoseksualna. I nie byłoby to dziwne (wszak powstaje dziś mnóstwo takich utworów), gdyby nie fakt, że o miłości dwóch chłopaków opowiada kobieta. Niestety, przyzwyczajeni zostaliśmy, że tego typu teksty odbieramy, odczytując je jako swego rodzaju biografie.  Każda więc autorka les-story jest lesbijką, a teksty homoerotyczne piszą geje. Zych się wyłamała i jest to na pewno zaleta. Z drugiej jednak strony można  zadać pytanie – dlaczego? Dlaczego pisarka nie może zostać autorką dobrej polskiej powieści lesbijskiej (których zresztą nie ma w księgarniach)? Czyżby tak bała się zaszufladkowania?

Kolejnym złamaniem normy są też w tej opowieści bohaterowie. Emil i Kuba nie są „typową”  parą gejów spotykanych ostatnio  na stronach literatury popularnej. Ich tożsamości nie są jednoznaczne i oczywiste.

Pierwszy z nich to queerowa osobowość – biseksualista, malarz, pracownik agencji reklamowej, uwielbiający makijaż i damskie ubrania oraz przekraczanie wszelkich barier. Nie utożsamia się z żadnymi organizacjami i ruchami walczącymi o równe prawa dla mniejszości – jest reprezentacją samego siebie, reprezentacją bez wstydu, zażenowania i próby przypodobania się „normalnym”. Zawsze w centrum uwagi, otoczony tłumem ludzi boi się jednak samotności i bycia tylko ze sobą.

Kuba jest z zupełnie innego bieguna. Student anglistyki, heteroseksualny (przynajmniej tak myśli na początku), wycofany, zwyczajny (?). Jego życie jest w miarę poukładane i przewidywalne. Do czasu….Pewnego dnia idzie na imprezę i czuje się nie najlepiej w miejscu, „gdzie artyzm wyziera z każdego kąta”. Tam widzi dziewczynę i myśli: „to właśnie taka kobieta (…), która mogłaby człowiekowi zapełnić życie, taka, z która człowiek nie musiałby już nigdy żałować ani jednej minuty bezlitośnie stłamszonej gnusnością i nudą”.

Tak, to prawda, wszystko się zgadza…Poza jednym – to mężczyzna, Emil. Kolejny raz wykraczamy poza normę – Kuba, który tego rodzaju ludzi nazywa „pedałami”, „zboczeńcami”, nagle i niespodziewanie zakochuje się w jednym z nich. Akcja powoli skręca w zupełnie inną stronę, a czytelnik/czytelniczka musi się pożegnać z oczywistościami, do których jest przyzwyczajony. Bohaterowie ewoluują, zmieniają się i wszystko obraca się o  sto osiemdziesiąt stopni. Ułożone życie staje się bałaganem, szaleństwem, wymyka spoza kontroli. A Emil dryfuje w stronę stabilizacji, zamieniając wariactwo na poukładany żywot gospodyni domowej w wersji gejowskiej.

Jednak zanim czytelnik dojdzie do tego tak zaskakującego zakończenia, zostanie poprowadzony przez tę historię za pomocą równie nieoczywistego języka. Narracja bowiem jest tak samo zmienna jak losy bohaterów. Czasem typowa dla literatury popularnej, takiego zwykłego „czytadła”, kiedy indziej zaś idąca w stronę bardziej liryczną, balansującą momentami na granicy kiczu rodem z taniego romansidła. Pełno tu cytatów z piosenek angielskich i polskich, nawiązań do kultury popularnej.

Wszystko to prowadzi do finału – kolejnego złamania, zaskoczenia. Nie jest to bowiem typowa love story bez happy endu. To raczej powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, o tym, jak bardzo to, co oczywiste, może się okazać mylące. Dlatego więc książka Magdaleny Zych wydaje się ważna – przekracza bowiem często to, do czego przyzwyczajony jest czytelnik/czytelniczka. Pokazuje drogę do odkrycia siebie samego, co nie zawsze jest łatwe, ale warte przejścia nawet najbardziej krętą  drogą. Z niecierpliwością czekam więc na taki sam dobry tekst, mówiący tym razem o kobiecej (lesbijskiej) tożsamości.

Anna Godzińska
Ocena: 4,5/5

Tytuł: „Siedem szklanek”

Autor: Magdalena Zych

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Liczba stron: 264

Data wydania: 2011

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *