SIEDEM SIÓSTR

 

W większości opracowań dotyczących mitologii aborygeńskiej już na wstępie można przeczytać, że są to wierzenia niezwykle urozmaicone, diametralnie różniące się od europejskich mitów, warunkowane tamtejszym klimatem. Tak też i napisałam w pierwszym artykule dotyczącym Aborygenów. A teraz nadeszła pora na zweryfikowanie tego poglądu. Im bardziej zagłębiam się w tę tematykę, tym więcej podobieństw dostrzegam. Mówi się, że Australia przez wieki była odizolowana od reszty świata, co miało wpływ na oryginalność i unikatowość powstałych tam tworów kultury. Jednak co rusz natykam się na istotne podobieństwa w rozmaitych mitycznych historiach. Tym bardziej dla naukowca niezwykle interesujące może być pytanie, kiedy konkretnie dane mity powstały, które były pierwsze i w jaki sposób mogły „przetransportować się” na drugi koniec świata? A może ludzka mentalność, postrzeganie rzeczywistości, twórczość posiadają jakiś wspólny pierwiastek, bez względu na rasę, region geograficzny czy pochodzenie, czynnik, który sprawia, że mimo kulturowej izolacji jesteśmy w stanie dostrzec znaczące podobieństwa?
Przykład:
W Czasie Snu na dnie oceanu mieszkało siedem pięknych sióstr. Miały one kształt człowieka, jednak były o wiele wyższe, zdolniejsze, szybsze i piękniejsze. Pewnego razu, znudzone monotonią panującą w morskich głębinach, postanowiły zwiedzić świat. Wypłynęły na powierzchnię wody, a stamtąd dostrzegły ląd. Była to Australia.
Kobiety popłynęły w jej stronę, poszukując wygodnej plaży na wyjście z morza. Niestety, miejsce, które wybrały, od razu przyniosło im rozczarowanie.
Dopiero na brzegu dostrzegły, że było ono zapełnione małymi ludkami, zwanymi Yayarr. Kobiety wołały do karzełków, aby się rozstąpiły, te jednak nie usłuchały, atakując je i zagradzając przejście. Siostry musiały więc obrać inną drogę, niż początkowo zamierzały. Tu jednak znowu wszystko nic nie poszło zgodnie z ich planem – karzełki, nie dość, że nieżyczliwe, dodatkowo okazały się agresywne. Nie tylko od początku obserwowały kobiety, ale także puściły się za nimi w pogoń, by je schwytać. Dziewczęta nie miały pojęcia, jakie są zamiary karłów. Obawiały się, że mogą one być złowrogie i lubieżne, więc nie chcąc wpaść w ich szpony, rozpoczęły ucieczkę. A ponieważ były młode i gibkie, pozostawiły karły daleko w tyle, dopóki te, znużone pościgiem, nie zrezygnowały. Siostry przyjęły z radością wyjście z opresji, chociaż nie zdawały sobie sprawy, że radość ta była przedwczesna. Jeden ludek okazał się szczególnie zawzięty i wytrzymały – w dalszym ciągu śledził kobiety.

Coś świta? Jeszcze nie?
Mały Yayarr wciąż postępował za nimi. Czekał tylko na odpowiedni moment, a ten nadszedł szybciej, niż się spodziewał. Jedna z sióstr odłączyła się od reszty w poszukiwaniu wody. I kiedy spragniona odnalazła niewielki strumień, pijąc z niego łapczywie, nie spostrzegła, że ktoś zaczął się do niej podkradać. Karzeł był już blisko: najpierw usłyszała jego kroki. Cała zdrętwiała z przerażenia i w końcu go ujrzała. Starała się jednak zachować zimną krew. Rzuciła glinianym dzbanem w stronę karła, próbując choć trochę go spowolnić, po czym od razu rzuciła się do ucieczki. Karzeł, choć niewysoki, mógł się okazać groźny. Już sam fakt, że dotarł za nimi tak daleko, wydawał się niebywały! Jej przypuszczenia okazały się słuszne. Karzeł dopadł ją już po kilkunastu metrach – krzyczała, gryzła, kopała i tak energicznie się wyrywała, że udało jej się uwolnić z uścisku. Wtenczas napastnik zamachnął się kijem, by ją ogłuszyć i w ten sposób uciszyć. Jednak nie miał on świadomości, że tej kobiety uciszyć byle kijem po prostu się nie da. Dziewczyna okazała nie lada zręczność, bo choć karzeł machał kijem jak szalony, ona wciąż unikała ciosów, a jego wściekłość rosła z każdym chybieniem. Wymachiwał tak mocno, że ślady jego uderzeń po dziś dzień widać na wzgórzach niedaleko Kalgoorlie.
A może teraz? Jakieś skojarzenie?
Dziewczyna, wciąż umykając coraz to rzadszym i wolniejszym uderzeniom kija, czekała tylko na odpowiedni moment. Gdy zmęczony już Yayarr dosłownie na chwilę odwrócił wzrok, zwinna ofiara natychmiast uskoczyła w krzaki i rozpoczęła ucieczkę. Uwolniona pobiegła wprost do swoich sióstr, szybko jak nigdy dotąd. Karzeł nie miał szans, by ją schwytać ponownie. Jakież było jej zdziwienie, gdy nie zastała ich w obozie. Okazało się, że zniechęcone niemiłym przyjęciem siostry poszybowały do nieba. Nie chcąc zostać sam na sam ze złośliwymi karłami, kobieta również udała się prędko w stronę chmur. Tam, gdy połączyła się już z pozostałymi, uformowały one grupę siedmiu gwiazd, zwaną przez Aborygenów Kungkarangkalpa. Mimo to zawzięty karzeł nie odpuścił – poleciał za siostrami i również usadowił się na niebie, jakby nieustannie gonił piękne kobiety.
Teraz w każdą bezchmurną noc, możemy podziwiać gołym okiem Siedem Sióstr, u nas zwanych Plejadami. A niedaleko od Plejad ujrzymy karła, który obecnie znany jest jako gwiazdozbiór Oriona.

Ach, Plejady!
Zróbmy porównanie. Greckie Plejady, towarzyszki bogini Artemidy, ścigane były przez Oriona, którego spotkały w Beocji. Nie wnikając w szczegóły historii, zajmijmy się jedynie jej końcem. A koniec ten mówi nam, że Zeus umieścił kobiety na niebie, jako Plejady, a za sąsiada miały one Oriona.

Zadziwiające? Myślę, że takich podobieństw znajdziemy jeszcze więcej. A może w przyszłości ktoś odkryje, którędy nastąpił przeciek informacji w postaci mitycznych opowieści.

Magda Majchrzak

About the author
Magda Majchrzak
Studentka prawa, za najważniejsze prawa uznająca zdrowy optymizm i zdrowy rozsądek. Między kodeksami lubiąca przemycić literaturę piękną oraz książki o tematyce historycznej. Dużo podróży, dużo historii, dobrej kuchni, muzyki i wszelakiej aktywności. Ale przede wszystkim tworzenie własnych tekstów, gdzie jest dopiero na etapie raczkowania. Szuflada pozwala rozwinąć jej skrzydła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *