Scenki (18+)

Nie wierzę, że sposób w jaki zaczynamy nas określa. Raczej odwrotnie – na początku próbujemy zupełnie inaczej. Robimy często to, co w początkach innych uznalibyśmy za żałosne. W sumie najczęściej. Przynajmniej ja. Kompromitacja we własnych oczach – to jest mój styl gry. Najgorszy z kiepskich. Kiedy już sekundę po wypowiedzianym słowie, myślisz: o kurwa, nie, nie mogłam tego powiedzieć. Mimo refleksji brniesz jednak dalej wytyczoną przed chwilą ścieżką i pogrążasz się jeszcze bardziej. Potem zostajesz sam na sam z rozbisurmanioną autonaganą i inwektywami wymierzonymi we własną stronę.

Mrużę oczy, niby się podśmiewuję, powtarzając „jesteś zjebem, zjeeeeeebem” i, nie wiedzieć czemu, wykonuję gest masturbacji na fikcyjnym członku.

Wysyłam CV, resume, listy motywacyjne, cover letter potwierdzające, że jestem wykształcona, inteligentna, praca w stresie mym żywiołem, team rodziną, biurko domem. Za zapierdalanie od 7:30 do 19:00 (Pani Kingo, bez przerwy na obiad, bo teoretycznie jest, ale wie pani jak to dzisiaj każda godzina się liczy, czas to pieniądz, wremja dieńgi jak mawiają nasi wschodni sąsiedzi; tak, tak, pewnie, rozumiem, nie muszę jeść w pracy, przynajmniej schudnę, na ubraniach zaoszczędzę – nie kupię nowych, bo i tak nie mam za co, a przynajmniej wejdę w te z liceum – lata 90’ znów w łaskach łaskawych trendsetterek) poproszę 2000 brutto i to na zlecenie, bo pani, pani Kingo, w teamie jeszcze nie pracowała, to się pani dostosować musi, to póki się pani dostosowuje, to ta umowa zleconko, ale pierwszy miesiąc to wie pani, pani Kingo, zrobimy ją na 1800 brutto, bo wie pani, pani Kingo, tu się pani uczyć jeszcze będzie, do teamu dostosowywać, wdrażać, drafty przeliczeniowe oglądać, program Excel pani pozna, się pani wdroży, wdrażać się pani będzie w niego, to szkolenie pani, pani Kingo, z tego zrobimy, a potem to już pani sama będzie, jako wdrożona, pracować, opracowywać te drafty, kalkulacje, różne takie faktury fakturować pani będzie, wuzetki wuzetować. No, to się pani wszystkiego nauczy, a jak już się pani nauczy, pani Kingo, to za roczek, raz dwa zleci, proszę się nie bać, wszystkiego się nauczymy, umowę pani damy już wtedy normalną na etat, ale to dopiero jak pani pokaże, że zasłużyła, pani Kingo, proszę pamiętać, się nie lenić, wdrażać się!

Pani Kingo, dlaczego jest pani zainteresowana posadą właśnie w naszej firmie? Otóż dlatego, iż firma Państwa w ogłoszeniu zamieściła notę: płatne nadgodziny, wysokie wynagrodzenie, praca w międzynarodowym środowisku. Hehehe, my jesteśmy firma ciężarówka.net i sprawa wygląda tak: pani wynagrodzenie zależne jest od ilości sprzedanych ciężarówek, więc jeśli sprzeda pani, pani Klaudio, dużo ciężarówek, to zarobi pani więcej. W tym są te jakby płatne nadgodziny, no bo musi pani swoje odsiedzieć, żeby tę wypłatę zarobić. No. A środowisko międzynarodowe, to tak, bo u nas głównie Ukraińcy i Ruscy te ciężarówki kupują, a język pani zna, to i pogadać pani może i fakturkę po rusku wypisać, no i jeszcze pani na tym zarobi, tak że przyjemne z pożytecznym my tu się w ciężarówka.net staramy łączyć. No, to jak? Chce się pani na zleconko u nas załapać?

Pani Kingo, czy możemy porozmawiać w języku angielskim? Jes, soł, ołkej, tel mi samfing abałt ju, łaj ar ju aplajing to ałer kompany, łot kajnd of person ar ju? Chcą dobrze zapłacić więc: Ajem łorkaholik, aj łont łork macz mor den aders, bikos aj low łorking end aj low nju czalendżys, bikos ajem ołpen majnded and aj low łorking łif tim. Po tej rozmowie znów będę mrużyć oczy w półuśmiechu i symulować masturbację z zażenowania. Dzwonią znowu, poskutkowało. Pani Kingo, na tym kolejnym spotkaniu chcielibyśmy lepiej panią poznać, proszę powiedzieć jakim typem osoby pani jest, dlaczego chciałaby pani pracować w naszej firmie akurat, akurat na tym stanowisku. Kurwa. Przecież nie może chodzić o to, abym powtórzyła to samo co ostatnio, ale tym razem po polsku. Może nie zna angielskiego? Ta absurdalna myśl bawi mnie tak bardzo, że wypadam z roli.

Pięć spotkań. Rozmowa w języku obcym z tak zwanym weryfikatorem (kud ju tel mi łot kajnd of person ar ju, łaj do ju łont werk in ałer kompany? To dopiero zawód, ciekawe ile on przechodził procesów rekrutacji), 5-etapowy test z angielskiego, rozmowa z panem dyrektorem, rozmowa z panią dyrektor, rozmowa z prezesem. Jak przekona mnie pani, pani Kingo, do tego, abym panią zatrudnił? Ja pierdolę. Panie prezesie, w ciągu ostatniego miesiące systematycznie poświęcałam swój czas wolny wszystkim Pana specjalistom, weryfikatorom, HR-owcom (czy naprawdę trzeba było studiować 5 lat psychologię, żeby zadawać pytanie jak ze szkolnego pamiętnika? 1. Jakiej muzyki słuchasz? 2. Co lubisz robić w wolnych chwilach? 3. Wolisz kotki czy pieski?), dyrekcji, jeśli więc do tej pory nie udało mi się przekonać napuszczonych na mnie osób w czasie 7 spędzonych tutaj summa summarum godzin, z panem, panie dyrektorze, nie będzie inaczej. Ponieważ posiada pan w teczce wszystkie informacje dotyczące moich ulubionych kolorów, filmów i pozycji seksualnych, proponuję po prostu zadawać pytania precyzujące, na które będę odpowiadać tak lub nie. Co pan na to? Skucha.

Mam być zastępcą prezesa mikrofirmy, dostać własne biurko i laptopa bez teamu (prócz prezesa) w pakiecie, ale najpierw muszę rozwiązać test logiczny z figurami przyniesiony przez 2 panie. Najemny HR management. Test jest ewidentnie skserowany z jakiejś starej książki badającej poziom inteligencji. Dałabym sobie głowę uciąć, że żadna z nich (z HR managementu) nie byłaby w stanie podać brakującej figury bez odpowiedniego opisu/podpowiedzi w książce. Nie mam książki, więc nie znam odpowiedzi nawet po 40 minutach, kiedy odwiedzają mnie ponownie, chcąc zweryfikować mój rozwój intelektualny i myślenie logiczne kserówką. Politowanie w ich oczach głębsze niż Bajkał. Nie znała odpowiedzi, debilka, a chciała zostać sekretarką. Dobrze, że mają swoje narzędzia, bo bez nich mogłyby popełnić błąd polecenia mnie prezesowi. Co gorsza, mogłoby dojść między nami do rozmowy, na której pewnie odpowiadając na pytania mogłabym się jąkać i ślinić. Taka nieokrzesana i niedorozwinięta. Skoro nie potrafiła rozwiązać testu, nie możemy dopuścić jej do pana prezesa! Działo by się, że ho, ho, dobrze, że mamy nasz teścik, Jolu. Święte słowa, Beatko, święte słowa!

Jak wyobraża sobie pani siebie za 5 lat? Za pięć lat o tej porze mam nadzieję dostać swój pierwszy urlop, wcześniej bowiem nie chciałabym nadużywać cierpliwości i wyrozumiałości firmy (wolne są przecież niedziele i niekiedy soboty).

Jakie są pani oczekiwania finansowe, pani Kingo? Ile? 2000 netto? Niestety, nasza firma nie przeznaczyła takiej kwoty na obsadzenie tego stanowiska. Gdyby znała pani 4 język – może, może wtedy, ale też nie gwarantuję. Proszę jednak zauważyć, że rozpoznawalna międzynarodowa korporacja jak nasza, szczyci się doskonałym pakietem socjalnym, po roku otrzyma pani kartę Multisport i 10 biletów do kina.

Panie Kingo, proszę tu podpisać, póki co zleconko, standardowo, za 3 miesiące umowa na okres próbny, tzn. na 3 miesiące, potem zobaczymy, no. Tutaj podpisać dress code – niech pani przeczyta, bo w tej kwestii nie tolerujemy odstępstw, niech się pani dokładnie zapozna, bo wie pani – złe ubranko i wypłatka na konto nie wpłynie, hahahahahaha, żart, żart. No. No. Ale niech pani przeczyta uważnie, niech się pani zapozna, w regulamin i wymogi firmy wdraża. No. Obcas: od 2 do 5 cm, stonowane kolory, spódnica 4 cm przed kolanem, włosy upięte. Wszystko jasne, mam przecież odbierać telefony i odpisywać na maile kontrahentom z Kazachstanu. No. Ma pani jeszcze jakieś zapytania, sugestie? Nie. Nie? No.

Storczyki. Na elegancję francję, szyk i gust: granatowe rolety (zasłonięte, bo rzeczywistość za oknem mogłaby rozpraszać biurwy w trakcie pracy, dekoncentrować w czasie rozmów telefonicznych z ważnym klientem lub wysyłania zapytań ofertowych do firm współpracujących biernie), jasne biurka, spinacze, zszywacze, dziurkacze, kuchnia, zmywarka, ekspres do kawy, mamy, pani Kingo, super ekspres, pyszna kawka z niego wychodzi, mleczko ubija sam nawet, toaleta na piętrze (dziewczyny, jest taka sytuacja, że znowu któraś zostawiła krew na kiblu i ta sytuacja nie może się już powtarzać; macie jakieś zapytania, sugestie mogące pozytywnie rozwiązać zaistniały krwawy problem?), krzesła obrotowe, podnoszone, lukstorpeda taka wygoda. Jak pani mazaczków, długopisów, zszywek, spinaczy biurowych zabraknie, pani Kingo, niech pani złoży zapotrzebowanie w systemie, koleżanka pokaże jak, to wtedy rozpatrzymy, to znaczy ja, potem dyrektor i pan prezes. No i potem pani dostanie, proszę śledzić, gdzie jest dokument, to będzie pani wiedziała, na jakim etapie są te długopisy. No. Podoba się? Co? No co, co, no firma, biureczko, komputer, ma pani swojego maila nawet, własne hasło, profil w systemie, numer telefonu, o, a tu teczka dla pani, ale tylko na materiały związane z procesami bieżącymi, żadnych własnych notatek, tylko fakturki, wie pani, specyfikacje, awizacje, biurokracje. No to jak? Podoba się? Bardzo. Hahahaha, super, super, tak myślałam. A i żadnych prywatnych telefonów i maili, komóreczek nie wnosimy. No, ale jak się podoba, to się cieszę, hehehe. Super, super, no. To do pracy, do pracy!

Bez pracy nie ma kołaczy.

Pani Kingo, nie jemy raczej przy biurku, nawet kołacza. Raczej wychodzimy do stołówki. A gdzie jest stołówka? Pani Kingo, w drugim budynku, w tym co to wejście do niego jest od drugiej ulicy, ale może pani przez podwórko przelecieć, tylko niech pani klucza do drzwi nie zapomni i ciepło się ubierze, bo -15 stopni pokazywali dzisiaj w Kawie czy herbacie, że będzie! No, niech pani leci bo pracy dużo, a najlepiej w domu się najeść więcej, co by do stołówki nie latać, bo czasu strata i jeszcze się pani rozchoruje, a pracy, pracy dużo.

Nie potrafię segregować dokumentów nawet według wzoru. Mój mózg, zdawałoby się posiadający dostateczną ilość zwojów, jest do tej czynności jednak zbyt ograniczony. Sprawdzają 4 razy – wszystko źle, więc trzeba zorganizować spotkanie, bo pani Kinga nie rozumie zasady, a zasady nie wyjaśnia się ot tak sobie, a przez spotkanie. Na spotkaniu definiuje się problem, odpowiada na zapytania w temacie (broń boże na inne z tematem spotkania i zakresem możliwych zapytań nie związane), rozważa możliwości i rekomenduje rekomendacje. Pytań nie zadaje się na głos w trakcie podejmowanych obowiązków służbowych, a prosi o spotkanie, które wpisuje się do zadań na workflow, z którego trzeba się wywiązać, odznaczyć, przekazać, że zrobione, wykonane. Na pytania się nie odpowiada, a się szkoli, a po odpowiedzi podpisuje się szkolenie, czyli podpisuje ten kto odpowiadał, czyli szkolił, i ten kto pytał, czyli słuchał, czyli był szkolony, czyli teraz jest przeszkolony i potrafi, zapytań w temacie nie zadaje. Od segregowania gorsza jest tylko tabelka w Excelu – 2 tygodnie tuningu, pogrubień, kapitalików, alt + enter, a wciąż pani Dorotka nic nie widzi, nie jest to czytelne pani Kingo, proszę poprzerabiać. Więc przerabiam dwa razy dziennie od 10 dni, czyli już 20 razy, ale dalej tabelka-zestawionko nieczytelna i niejasna, się fakty same w oczy nie rzucają, a powinny, że jedno spojrzenie na tabelkę i człowiek od razu wszystko wie, wszystko, pani Kingo, widzi jak na dłoni.

Do nowych zadań, pani Kingo, przechodzimy na sygnał, nie możemy tak sobie wymyślić, że teraz zaczynamy kolejne zadanie, bo jeśli pani Dorotka nie powie, że już, nie zawezwie na spotkanie, żeby potwierdzić wykonanie poprzedniego zadania, czyli segregowania, to nie, tak nie należy robić, musi pani zrozumieć. Teraz będziemy segregować, ale inaczej, to znaczy tworzyć archiwum, czyli rozpinać stare dokładnie pospinane kartki w segregatorach, potem je przekładać rozpięte do nowych segregatorów. To jest dzisiaj nasze główne zadanie, pani Marysia z technicznego przyjdzie z pomocą, bo nie damy tutaj w 4 panie rady z tym wszystkim, o, tyle jest roboty z tym przenoszeniem, archiwizowaniem, segregowaniem! To nasze główne zadanie dzisiaj na workflow, pani Dorotka, coś czuję, za chwilkę da znać, aby przystąpić do niego! Do archiwizacji przystąpić.

Nie ma segregatorów?! Jak to?! Niemożliwe?! Kto nie wystosował zapotrzebowania do prezesa o segregatory?! Kto?! Szef w Panamie? Nie zatwierdził?! Pani Dorotko, słyszy pani, co się dzieje, nie ma segregatorów! Dziewczyny, co się dzieje, kto jest za to odpowiedzialny, kto nie zgłosił braku archiwalnych segregatorów, co ich się raz do roku używa?! Kto z magazynu dostawcy nie przywiózł do magazynu odbiorcy?! Zadaję zapytanie?! Póki co będziemy w takim razie rozpinać zszyte zszywki, ale dokładnie, aby nie pominąć zszywek zszytych u dołu! Pani Marysia, uprzedzona o moich fiaskach tabelkowych i segregacyjnych, obserwuje z uwagą sposób w jaki rozszywam zszyte zszywki. Nie wykazuje szczególnej aprobaty i daje rady, to znaczy rekomenduje rekomendacje, wyjątkowo bez spotkania, bo nie ma czasu, trzeba rozszywać.

Pani Kingo! Kontaktowałam się dzisiaj z księgowością z zakresu adresu mailowego pani Anitki w celu korespondencji. Pani się tym zajmie, to będzie pani projekt, tylko spokojnie, proszę się nie denerwować. Może też pani zadzwonić, ale proszę zorientować się wcześniej z zakresu numeru telefonu! W jakiej sprawie dzwonić, co powiedzieć? Przede wszystkim, pani Kingo, grzecznie, przedstawić się, czyli nazywam się Kinga………, dzwonię z takiej a takiej firmy, przepraszam, że fatyguję, przeszkadzam pani w czasie pracy, w piciu kawki w księgowości i wtedy określić zakres zapytania. Aha. Tu, tu podpisujemy szkolenie z rozmowy telefonicznej! Ale w jakiej sprawie mam dzwonić? No bo pani Kingo blachy, blachy z magazynu zniknęły, gdzie te blachy są wyjaśnić, tylko grzecznie i się przedstawić. Haha, blachy zniknęły? Głosy z drugiego wagonu stają się podejrzanie wesołe. To pewnie Ty Basia! Z Ciebie taka blachara, hahah! Tak, tak, Basia za to odpowiada! Hahah. Haha. Haha. Blacha, blachara Basia. Boki zrywać.

Dokument w Excelu mi się nie otwiera, co bystrym okiem dostrzega pani Dorotka. Pani Kingo, co się dzieje? Ma pani problem? Proszę szybko, szybko po pana Wojtka dzwonić, jeśli coś nie działa! Ale, ale za chwilę pewnie się otworzy, coś się zawiesiło, dam sobie radę, przecież pisałam w CV, że potrafię pakiet Microsoft Office obsługiwać, z plikiem radę dam, podołam. Panie Wojtku, proszę jak najszybciej zejść do pani Kingi, bo nie działa coś, plik się nie otwiera! Nie, nie panie Wojtku, sama nie da rady, proszę zejść i naprawić!

Faks nie przechodzi przy pierwszej próbie. Panie Wojtku, faks pani Kindze nie działa, proszę szybko zejść i naprawić. Ale nie, nie ja spróbuję, pewnie nie łączy, już zrobię sama. Panie Wojtku, dlaczego pana jeszcze nie ma, tutaj faks jest do wysłania. O, a mi telefon nie działa, patrz Basia. Dzwoń po pana Wojtka szybko! Dziękujemy panie Wojtku. Rzecz nie w tym, że nie działa, że nie łączy, nie przechodzi, nie otwiera się, a w tym, że pan Wojtek przyjść może, co innego ma przecież do roboty? Przecież on tu informatykiem jest, wiadomo, że nic nie robi ważnego, nie to co my – dzwonimy, faksujemy, pliki otwieramy. A on co? Jego worflow widziała kiedyś pani Basia, nic, nic tam nie było, żadnych zadań, tylko Alinie ą i ę włączyć i z z y pozamieniać. Do tego pan Wojtek miły jest, pożartuje. O, na przykład ostatnio przychodzi o 15:00 i mówi: Wiecie co ostatnio stwierdzili amerykańscy naukowcy? Że kobiety najgorzej wyglądają o 15:00. Panie Wojtku!!! Hahaha, pan to jest okropny, pan z nas normalnie żartuje, śmieje się, haha! A słyszał pan, że Basia to blachara? Hahaha, no tak wesoło ostatnio było. A pan to wariat, panie Wojtku, prawdziwy! Chce pan paluszka?

Z paluszkami to dopiero sprawa. Trzeba przynieść cukierki, paluszki albo jakieś czipsy do poczęstowania o smaku paprykowym, jednak konsumpcja przy biurku oficjalnie w grę nie wchodzi. BHP zabrania, zakazuje takich zabaw-praktyk. Wszyscy wiedzą, że w tajemnicy przed panią Dorotką, która porządku pilnuje, chowa się smakołyki takie wesołe, pracę umilające, w szufladzie u pani Basi, do której wszyscy pielgrzymują, bo tam też miejsce na koszulki i inne takie przybory biurwowe się znajdują, a do tego po łakoć cicho sięgnąć można, humor sobie poprawić. Jak na cichego loda wędrują dziewczęta gęsiego do tej szuflady z koszulkami – po nagrodę rajską z ziemi obiecanej. Z obiadkiem to wiadomo, lepiej nie ryzykować, bo pani Dorotka zawsze powtarza, że najpierw pracujemy, a potem jemy, potem czyli najlepiej w domu, już po pracy i odsiedzeniu bezpłatnych nadgodzin (co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj! Pani Kingo, nigdy nie wiadomo co będzie jutro, ile nas pracy czeka, ile faksów, ile maili!). Jak się zasad nie pozna, to faux pas ładne można popełnić, jak ja na przykład jedząc jabłko przy biurku. Przy komputerze, jak gdyby nigdy nic, jakby stołówki nie było, jakbym nie mogła w domu zjeść jak każdy normalny człowiek. Poruszenie było wyraźne, wszyscy niespokojnie kręcili się na krzesłach, słowo uprzedzenia, przestrogi jednak nie padło. Pani Dorotka przeszła obok nerwowo wbijając obcasy w kafelki, po czym wróciła z panią Asią z działu personalnego, dzierżącą podejrzany segregator. Pani Kingo, nie jemy jabłuszek przy komputerze – tutaj mam regulamin pracy i BHP z pani podpisem, więc nie wykręcamy się, że nie wiemy. Ma pani szczęście, że pani Dorotka zobaczyła i Basia też maila do mnie od razu w sprawie jabłuszka wystosowała, bo gdyby akurat wszedł prezes i zobaczyłby co tu się wyprawia pod jego nieobecność i to praktycznie pod okiem przełożonych, pod pani Dorotki okiem? No, pani Kingo? Co by było, jakby wyglądało, gdyby wszystkie panie tak sobie jabłuszka jadły oficjalnie, legalnie?

Pani Kingo, co pani robi? A tu, pani Alinko, widzę, że błędy jakieś są w szkicach przeliczeniowych, to poprawię. W jakich szkicach? Ma pani na myśli drafty, tak? To wszystko pani Basia robiła, pani Basia! Jeśli błędy są proszę to koniecznie zgłosić i wpisać sobie do workflow, że się pani zajmuje korektą i zaznaczyć, że po pani Basi pani poprawia, koniecznie, że błędy, niedopatrzenia i nieścisłości i w ogóle kto to sprawdzał, proszę się dowiedzieć. Zgłosić, zgłosić koniecznie, absolutnie, że wina pani Basi! W workflow zaznaczyć, że poprawia pani pani Basi pracę.

Pani Basiu, tutaj parę błędów znalazłam, ale niewiele, to poprawię, chciałabym, aby rzuciła pani okiem tylko, żeby zmiany były jasne. Błędy? Pani Alinka powie pani, pani Kingo, że nie wszystko tu ja robiłam i akurat tu, gdzie błędy to nie ja, proszę popatrzeć, to nie moje pismo, nie moje, prawda, pani Alinko? No pewnie, dlaczego pani, pani Kingo, od razu panią Basię oskarża, kiedy to nie tylko ona, nie ona za te błędy odpowiada, to różne osoby robiły, skąd pani wie, że akurat Basia, skąd taka myśl w ogóle?!

Powiem pani, pani Kingo, że pani to ma dużo szczęścia, że z panią Alinką pracuje, bo to fajna babka jest, szczera, uczciwa, sympatyczna, zero, zero jakichś zagrywek fałszów takich typowych, jakich jeszcze dużo się pani tutaj naogląda. Sama pani widziała, jak dzisiaj w mojej obronie stanęła z tymi draftami, błędami. W porządku jest, naprawdę. Tak, pani Basiu, święte słowa, fajna babka, dobrze, że ją mamy, taką uczciwą, szczerą, bez zagrywek. Mówię pani, anioł, nie kobieta.

Dziewczyny, chciałam z Wami porozmawiać w zakresie bardzo ważnego tematu. Już trzeci raz zauważyłam krew na kiblu, nie wiem która jest za to odpowiedzialna, ale uczulam wszystkie, żeby taka sytuacja więcej się nie powtarzała. Upraszam o zachowanie czystości w tym kiblu, bo tak się nie da.

A my do kibla w tych marynarkach, w tych obcasach od 2 do 5 centymetrów, w tych kolorach stonowanych, beżowych beżach, a tam krwista krew na białym kiblu obok storczyka elegancja, granatowej roletki, papierowych 5-warstwowych ręczniczków z automatu. Się nie godzi taka krew, kiedy tutaj komputery, garnitury i zapytania ofertowe w zakresie. Krew w kiblu.

Pani Kingo, w tym temacie najlepiej kontaktować się z panem Mariuszem z magazynu, on zawsze wszystko wie, to jest super facet tak w ogóle. Tak, znacie się? Pewnie, że się znamy, codziennie do niego dzwonię w różnych sprawach. Ale tak osobiście też? Nie, nie, osobiście go nie znam, ale mówię pani, jest bardzo fajny, naprawdę prawdziwy facet z niego. Proszę posłuchać, ja zadzwonię, żeby wiedziała pani jak to robić. Dzień dobry z tej strony, Alina Wachowiak z działu obsługi petenta z firmy …., hahaa już mnie pan poznał po głosie, panie Mariuszu? Hahaha, naprawdę? Pan jest niesamowity, hahaha. Panie Mariuszu, dzwonię w związku z zapytaniem z zakresu obudowy ……, wie pan jakiej? Hahaha, panie Mariuszu, pan jest niezwykły, wszystko pan wie, hahaha! Wyśle mi pan to mailowo, naprawdę?! Ja bardzo, bardzo pana przepraszam, że tak fatyguję pana i musi pan mailem to dla mnie wysyłać, jestem bardzo, bardzo wobec pana zobowiązana. Super pan jest, panie Mariuszu najlepszy, super! Dziękuję, dziękuję i pozdrawiam serdecznie. Hahaha. Do usłyszenia! Widzi pani, jaki jest pan Mariusz, on jest naprawdę superpomocny, zawsze wszystko zrobi na czas. A, co pan Mariusz robi? No, w magazynie pracuje, maile wysyła co i jak, jak się stany zmieniają. Mi to zawsze maila wyśle terminowo, mówi, że dla mnie to pewnie, pani Alinko, mówi, nołproblemo już wysyłam, sprawdzam obudowę. Wiesz, taki z niego superfacet i chyba przystojny, bo kiedyś, pani Basia mówiła, było jego zdjęcie na stronie internetowej z opisem, czym się zajmuje i podobno, z tego co pani Basia pamięta, przystojny był, chyba wysoki, w ogóle taki umięśniony, że ho, ho, na rodzinnego wyglądał podobno, zresztą głos też taki ma ciepły, czuły, pracowity i dobrze zarabia, bo wiadomo, jakie pensje tam mają, pani Bożenka z księgowości mówiła, że na magazynie to dobrze można zarobić, ale to cicho, proszę nie rozgłaszać, bo tajemnica, hehe, ale mi wiadomo, powiedziała, znamy się w końcu nie od dziś, pani Bożenka zresztą też fajna babka, zawsze mi powie co w trawie piszczy, o panu Mariuszu też mi opowiadała, bo podobno kiedyś do firmy przyjechał. No, taki ten pan Mariusz jest, wariat. W sumie to, jak będzie trzeba dzwonić do niego, to ja, ja będę dzwonić, bo my to już się jednak znamy, rozumiemy i pan Mariusz dla mnie wszystko zawsze szybciej, niż dla kogoś obcego, zrobi, maila wyśle. Ale proszę się nie obrażać, nie denerwować, tak po prostu jest, że pan Daniel tak mnie sobie wybrał, hahaha, może kiedyś do mnie do firmy przyjedzie, to by było.

Pani Kingo, słyszała pani co się wczoraj stało? Nie??!! Pani dyrektor do mnie zadzwoniła po godzinach pracy jakoś o 21:00, akurat jeszcze maila sprawdzałam w naszym systemie, bo wie pani ja to lubię sobie jeszcze wieczorem fakturki posprawdzać, wysłać co trzeba, rano zresztą tak samo, wstaję o 5, żeby się do łazienki dopchać, bo z dziewczynami takimi mieszkam, co wie pani, długo sobie posiedzieć lubią, jakieś studentki, to się stroją na te zajęcia, a ja o 5:00 raz dwa się wykąpię, włosy umyję i bez kolejki, bez tego zamieszania i już na 7 w firmie być mogę, bo rano to też lubię sobie wszystko przygotować, kawkę wypić, ja to lubię tutaj siedzieć, heh, no i cukierki zawsze zdążę kupić, hehe, dzisiaj znowu przyniosłam, na pewno się zarząd, pan prezes ucieszy, bo czasami jak przechodzi koło mojego biurka i cukierki zobaczy, a zwłaszcza michałki białe, to zawsze, zawsze pogada, się poczęstuje, pani dyrektor zresztą to samo, niby jeść nie można, a te cukierki to tak im moje smakują, że szok, jak dzieci normalnie, jak dzieci się cieszą! No, ale wie pani ja mam w firmie opinię takiej, co się na komórkach zna, no i wczoraj o 21:00 dzwoni do mnie pani dyrektor i pyta, czy mogę wpaść do niej i jej tę komórkę naprawić, bo w sumie mieszkam 6 przystanków dalej tylko, to pewnie, mówię, wpadnę, naprawię. Wzięłam ze sobą nawet parę cukierków, bo wiem, że lubi, pojechałam, byłam u pani dyrektor w domu normalnie szok, fajne ma mieszkanie takie 3 pokoje, meble z Ikei mówiła, a do tego trochę takich droższych, bardziej wyszukanych dodatków, co, jak mówiła, jej własny styl podkreślają, gust. Widać zresztą, że ma babka swój styl. W ogóle śmiała się, że o 21:00 to jeszcze w tych moich fakturkach siedzę, widać jej się spodobało, się śmiałyśmy, że taki ze mnie pracuś, że ho, ho, jak i ona po godzinach siedzę, heheh, ja i pani dyrektor to jesteśmy do siebie nawet dosyć podobne, jak się okazuje, heheheh.

Pani Kingo, niech pani patrzy jaki telefon dostałam super z działu personalnego, ekstra naprawdę! Chcieli mi nawet smartfona kupić, ale ja to nie, nie dla mnie takie rzeczy, poza tym strata dla firmy, wystarczy, żeby dzwonił, ma podobno jakąś blokadę na inne oprócz wprowadzonych numery, ale wymyślili, co nie? Ale super, super telefonik mi się trafił, bardzo się cieszę. A pani, pani Kingo nie ma telefonu jeszcze komórkowego, co? Nie mam. Hehehe, bo to sobie trzeba zasłużyć, wykazać się trochę więcej, pokazać, że człowiek pracuje, ze swojego nawet dzwoni jak jest potrzeba, żeby tylko sprawę załatwić, po godzinach też telefonu potrzebuje, więc ja dostałam, wiadomo, ja dzwonię w sprawach zapytań po godzinach często. Za jakiś czas, jak się pani postara, to i pani dostanie, głowa do góry. Super, super.

Jak się pani wykaże, pani Kingo, to do systemu też będzie miała pani dostęp z domu, ale taką prośbę, to dobrze umotywować trzeba. Czyli, jeśli będę miała dostęp do systemu z domu, będę mogła pracować zdalnie? Hahahaha, nie, nie pani Kingo, będzie mogła pani pracować po pracy i przed, o albo nawet w weekendy, jeśli nabierze pani akurat ochoty.

Słyszała pani, pani Kingo, co się stało w rynkach francuskich?! Nie. Przesadzili cały wagon za gadulstwo! Wszystkich ich tam wymieszali, porozsadzali, żeby się coś takiego już nie powtórzyło. Wyobraża sobie pani? Normalnie w pracy gadali, podobno jak się wchodziło do ich salki, to głosy wszędzie, normalnie regularna rozmowa się toczyła, podobno też żarty różne, radio nawet czasem grało, bo tacy się czuli bezpieczni, jako że pani dyrektor tu u nas na dole, ale podobno ktoś się poskarżył, wystosował w tym zakresie wiadomość mailową do pani Asi z działu personalnego, pani dyrektor też się dowiedziała i już po gadaniu mają. Teraz zobaczą co to praca, a nie pogaduszki sobie w pracy urządzają jakieś. Mnie osobiście się wydaje, że to dziewczyny prowokowały chłopaków, bo one tam z chłopakami siedzą i się im wydaje że praca to cyrk jakiś, za wesoło im było. Nie to, co u nas. Cisza, wszyscy skupieni, pani dyrektor w swoim akwarium obserwuje, do takich ekscesów nie dopuszcza, no i też my tu jesteśmy same dziewczyny, kobiety, co poukładane w głowie mają, to wiadomo że lepiej pracujemy. Tylko czasami jak się pana Wojtka wezwie to na chwilę żarty jakieś, wiadomo jak to mężczyźni-wariaty, ale to chwila, chwila tylko, a potem do pracy. Tak to jest. Zatrudnić młodych, posadzić razem, dać palec, to i całą rękę wezmą. No. Rękę prawie upierdolą karmiącą.

Pani Dorotko, proszę przekazać pani Kindze, że wpisuję jej do zadań nadzór nad stanami magazynowymi w tym miesiącu. Pani dyrektor, ale ja tu jestem, słucham, może mówić pani do mnie? Pani Kingo, proszę zrozumieć, że ja polecenia dla pani muszę przekazywać pani bezpośredniej przełożonej w pierwszej kolejności, a dopiero potem przełożona, pani Dorotka, może je przekazać pani. Nawet, jeśli siedzimy przy jednym biurku? Oczywiście, a co to ma do rzeczy?

 Pani Kinga

Autor: Kinga Danilewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *