Samantha Shannon: „Czas Żniw”, „Zakon Mimów”

Witajcie w naszej bajce

Literatura jak każda inna dziedzina podlega modom. Efekt domina. Sukces jednego dzieła pociąga za sobą lawinę mniej lub bardziej udanych naśladownictw. Tym razem za głównego „winowajcę” należy uznać „Igrzyska Śmierci” Suzanne Collins. To ich sukces wpłynął na pojawienie się całej fali powieści dystopijnych, kierowanych głównie do starszej młodzieży (young-adult fiction, YA). Ich popularność zwiększają ekranizacje. Oprócz wspominanych już „Igrzysk śmierci” należałoby wymienić także „Niezgodną” Veroniki Roth oraz „Więźnia labiryntu” Jamesa Dashnera.

Powieści dystopijne przedstawiają światy przyszłości, w których jednostka została pozbawiona wszelkich praw, jest stale inwigilowana i manipulowana. Rządzący ukrywają swoje prawdziwe zamiary, a rzeczywistość kreowana przez mass media to propaganda, jakiej nie powstydziłaby się III Rzesza. Polska fantastyka wyrosła z nurtu pokazującego w sposób aluzyjny zakłamanie systemu, teraz moda na dystopię zapanowała wśród zachodnich twórców.

Gra w skojarzenia
Także Samantha Shannon, młoda brytyjska pisarka, postanowiła zadebiutować książką osadzoną w klimacie dystopijnym. Jej debiut „Czas żniw” to zarazem początek siedmiotomowego cyklu. Dodam, że jeszcze nie napisanego, co zawsze wywołuje w czytelnikach swego rodzaju niepokój (patrz: przypadek „Pieśni lodu i ognia” G. R. R. Martina).

Samantha Shannon bywa porównywana do J. K. Rowling i jej cyklu o Harrym Potterze. Nie dajcie się jednak nabrać. Zdaje mi się, że obie pisarki łączy tylko sukces wydawniczy i siedem zaplanowanych tomów. Jeżeli już bawimy się w takie skojarzenia to nazwałabym „Czas żniw” połączeniem „Igrzysk śmierci” z „Rokiem 1984” Orwella, a wszystko to podane w sosie rodem z „Nigdziebądź” Neila Gaimana.

Czas na żniwa
czaszniw_front_1000pxW 1901 r. kończy się historia Wielkiej Brytanii, jaką znamy z kart podręczników. Wtedy Krwawy Król, Edward VII, sprowadził na świat plagę jasnowidzenia. Monarchia upadła, powstał Sajon, republika, która od lat tropi i zwalcza odmieńców. Wszystko to oczywiście w imię ochrony porządnych, uczciwych obywateli.

Jasnowidze zostali zmuszeni do zejścia w podziemie. Stowarzyszeni w syndykacie podzielili miasto na strefy wpływów, kontrolowane przez gangi, na czele których stoi mim-lord albo mim-królowa. Do jednego z nich, Siedmiu Pieczęci (ta nazwa wywołuje bardzo apokaliptyczne skojarzenia, musicie przyznać), należy Paige Mahoney – Blada Śniąca, senny wędrowiec, najwyższa z siedmiu kategorii jasnowidzenia. Jak widać, krążymy obsesyjnie wokół symboliki siódemki.

Paige, choć prowadzi niebezpieczne życie wyrzutka, w Sajonie Londyn czuje się jak w domu. Do czasu, gdy trafia do karnej kolonii Szeol I i poznaje prawdę – to nie Sajon sprawuje rządy, lecz tajemnicza rasa przybyła z Międzyświatów – Refaici. Darzą oni ludzi pogardą i traktują jak niewolników. Niestety, nieszczęścia zawsze chodzą parami – wraz z Refaitami na Ziemię przybyli ich wrogowie, pasożytniczy Emmici.

„Czas żniw” koncentruje się na pokazaniu życia w kolonii karnej, a tematem przewodnim jest bunt i walka o zachowanie godności wobec Refaitów, którzy odbierają ludziom wszystko, nawet imię, zastępując je numerem. Powieść ma jedną zasadniczą wadę – na początku autorka wrzuca nieprzygotowanego czytelnika w świat wypełniony obcymi terminami. Trudno zorientować się, o co chodzi. Wiem, że do książki dołączony jest słowniczek pojęć, ale lubię, gdy autor potrafi wprowadzić czytelnika w wykreowany przez siebie świat naturalnie, bez uciekania się do pomocy słowników.

Drugą wadą „Czasu żniw” jest nieszczęsny wątek miłosny – miłość zakazana i niemożliwa do spełnienia. Czym to pachnie, wiedziałam od chwili, gdy Naczelnik pojawił się na scenie. Jak widać, zawsze znajdzie się kosmita, który zapała miłością do ziemskiej dziewczyny. Inaczej się nie da.

Największą siłą „Czasu żniw” jest dobrze przemyślana kreacja świata przedstawionego (gdy już załapiecie, o co chodzi) i tajemnice, które piętrzą się na każdym kroku. Po wywołującym lekkie zagubienie początku czyta się lekko i z przyjemnością. Nawet jeżeli jest to powieść skierowana do starszej młodzieży, bez obaw mogą po nią sięgnąć także jeszcze starsi czytelnicy.

Gra o Londyn – „Zakon Mimów”
czas-zniw-tom-2-zakon-mimow-b-iext28745923Druga cześć cyklu przynosi nowe tematy i zmianę tonacji. Tym razem najważniejsze są intrygi i walka o władzę w podziemnym Londynie. Moim zdaniem kontynuacja przerosła pierwszą część. Mało było wątku miłosnego, dużo knucia za plecami i zagadek do rozwiązania. Opanowałam też terminologię, bez skrupułów omijając to, co wydawało mi się nieistotne dla toczącej się akcji.
Cichym bohaterem jest Londyn – więcej niż miasto.

Londyn – piękny, nieśmiertelny Londyn – nigdy nie był „miastem” w najprostszym tego słowa znaczeniu. Był i jest żyjącym, oddychającym organizmem, kamiennym molochem, siedliskiem sekretów. Strzeże ich pożądliwie, ukrywa głęboko w swoim ciele; tylko szaleni lub godni mogą je odnaleźć.
S. Shannon, „Zakon Mimów”, przeł. R. Kołek, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2015, s. 229.

Sporo miejsca poświęca się także mojej ulubionej postaci w tej sadze, Jaxonowi Hallowi, mim-lordowi Siedmiu Pieczęci. Nie wszystkie drugoplanowe postacie są dopracowane, ale Białe Spoiwo, skrzyżowanie nobliwego angielskiego dżentelmena z Sherlockiem Holmesem, tonące w oparach absyntu, jest fascynująco niejednoznaczne. Czyż może być inaczej, jeżeli to człowiek, który docenia wagę słów?

Wiedz, że słowa, mój wędrowcze, słowa są wszystkim. Słowa dodają skrzydeł nawet tym zdeptanym, załamanym i pozbawionym nadziei.
S. Shannon, „Zakon Mimów”, przeł. R. Kołek, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2015, s. 112.

Cykl „Czas Żniw” to solidne powieści wyróżniające się rozmachem świata przedstawionego. Pod warstwą rozrywki kryją głębsze przesłanie – każda jednostka ma prawo walczyć o to, by być sobą, a odmienność nie jest powodem do strachu i wykluczenia. W warstwie ideologicznej cykl S. Shannon jest przede wszystkim opowieścią o akceptacji odmienności i odrzuceniu, które prowadzi do budowania murów więzień.

Oczywiście, można się doszukiwać nawiązań i podobieństw do innych dzieł, ale literatura ma to do siebie, że karmi się… literaturą. S. Shannon dodała do powieści dystopijnej trochę magii, szczyptę brytyjskości, Londyn, miasto pełne zagadek, dziwów i legend miejskich – z Kubą Rozpruwaczem na czele. A jeżeli poziom będzie się podnosił z każdym kolejnym tomem, strach pomyśleć, co się wydarzy w siódmej części.

Barbara Augustyn

Autor: Samantha Shannon
Tytuł: „Czas Żniw”, „Zakon Mimów”
Cykl: Czas Żniw
Przełożyła: Regina Kołek
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 520, 544
Data wydania: 2013, 2015

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *