„Rozmowy z przyjaciółmi” Sally Rooney

W poprzednim roku na polskim i zagranicznym rynku głośno wybrzmiewało nazwisko Sally Rooney, a to wszystko za sprawą najpierw powieści „Normalni ludzie”, a później jej serialowej adaptacji (w Polsce dostępnej dopiero od 1 grudnia). Obie rzeczy wzbudziły sporo kontrowersji, pojawiły się głosy, że pochwały dotyczące książki są przesadzone, a serial promuje toksyczne zachowania zakryte piękną oprawą. Z drugiej strony przejmująca historia dwójki młodych, zagubionych i niepewnych ludzi czy rewelacyjne aktorstwo zrzeszyły grono fanów. Nie trzeba więc było długo czekać na polską premierę debiutu Sally Rooney. I chociaż na ogół kolejne publikacje porównuje się z tą pierwszą, tym razem w mojej głowie powstał już jakiś obraz stylu oraz kreowania postaci przez irlandzką autorkę.

I ta literacka tożsamość Sally Rooney jest w „Rozmowach z przyjaciółmi” odczuwalna od samego początku. Pisarsko i klimatycznie historia to bardzo zbliżona do poprzednio wydanej książki autorki. Melancholijna aura jest główny elementem przyciągający czytelnika, a bohaterowie – znów enigmatyczni, czasem nawet przerysowani. W debiucie Irlandki nie brakuje też destruktywnych, złudnych relacji, które mimo swojej niepoprawności dostarczają wielu emocji po stronie i negatywnej, i pozytywnej.

Pisarce udało się stworzyć postacie, z którymi łatwiej się identyfikować niż z Marianne i Connellem z „Normalnych ludzi”. Decyzje podejmowane przez tę dwójkę często były niespójne, niezrozumiałe, brakowało podstaw do ich konfliktów. Tutaj główna bohaterka Frances ma dwadzieścia jeden lat i całe życie przed sobą. Przeżyła już romans z kobietą, debiutowała własnym tomikiem poezji, ma konkretne poglądy polityczne, ale wciąż szuka własnej tożsamości. Bywa zagubiona, podejmuje spontaniczne, nie do końca rozsądne, decyzje, ma wiele przywar, ale jednocześnie jest tak prawdziwa, że podczas czytania odnosimy wrażenie, jakby stała obok nas. Można o niej napisać, że przejawia niektóre cechy femme fatale, mimo to wydaje się, że robi to zupełnie przypadkowo. Bardzo wyraziście została wykreowana także przyjaciółka Frances – Bobbi. Jest jej wszędzie pełno, dodaje historii dużo energii, choć momentami irytuje i „przeszkadza” głównej bohaterce w odszukiwaniu prawdy o sobie.

Mellisa i Nick, czyli postacie drugoplanowe, odgrywają znaczącą rolę w życiu i Frances i Bobbi, jednak już ich własna relacja jest złudzeniem idealności. Trudno stwierdzić, czy naprawdę są szczęśliwym małżeństwem, czy trwają razem z racji toksycznego przywiązania. Gdy losy całej czwórki zostają splecione, rozpoczyna się coś w rodzaju destrukcyjnej gry, z której nikt nie może wyjść zwycięsko.

I chociaż jest to powieść klimatem oraz stylem zbliżona do głośnych „Normalnych ludzi” autorki, wnikliwa analiza bohaterów, tak bliskich prawdziwym, żywym ludziom, ma w sobie ducha autentyczności. Wzniosłe momenty przeradzające się w namacalny tragizm sprawiają, że lektura zostaje z czytelnikiem na dłużej. Warstwa merytoryczna może zyskać zagorzałych antyfanów, ale delektując się spokojną i – nomen omen – smutną historią czwórki dojrzałych postaci, można odnaleźć cząstkę siebie lub własnych myśli i przekonań. Warto przyglądać się karierze Irlandki, bo podąża jasno obraną drogą, a jej kolejna powieść ma ukazać się w Wielkiej Brytanii już we wrześniu.

Klaudia Osuch

Tytuł: Rozmowy z przyjaciółmi
Autorka: Sally Rooney
Przełożył: Łukasz Witczak
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2021

About the author
redaktorka działu recenzji książkowych. Popkulturowa sroka, która uwielbia szeroko komentowane wydarzenia np. Oscary, Super Bowl, Igrzyska Olimpijskie, rozdania nagród i plebiscytów. Namiętnie zakochana w sporcie, przede wszystkim w nocnych pojedynkach tenisowych. Z literaturą poznana w swoim czwartym roku życia. Od niedawna fanka thrillerów psychologicznych, ale generalnie nie patrząca na gatunki, tylko na historię. Ulubiony język: francuski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *