Romans z sobą – Eliza Segiet

„Niektóre wiersze zabierają nas tam, gdzie nie sięgają żadne słowa, żadne myśli, zabierają nas do samego sedna. Życie zatrzymuje się na chwilę i robi piękne, wolne od tęsknoty i szczęścia. Niektóre wiersze zmieniają dzień, noc, twoje życie. Niektóre sprawiają, że zapominasz o smutku, braku nadziei (…).”

(Stefánson J.K. „Niebo i piekło”)

romans z sobaCzęsto, charakteryzując czyjąś twórczość, używa się określeń typu: dojrzała, mądra,  emocjonalna, inteligentna. Słowa te są tak nadużywane, że zaczynają ocierać się o banał, powoli zatraca się ich sens, zamienia się je w pustosłowie. Sięgając po „Romans z sobą” Elizy Segiet, odkryjemy głębię i prawdziwe znaczenia wymienionych określeń. Do szeregu tych przymiotników dodam rzeczowniki: humor, ironia, (auto)dystans. Poetka oddała w ręce czytelników tomik, którego nie można odłożyć, który chciałoby się nosić wszędzie ze sobą, by móc w każdej chwili zatracić się we wspólnych rozważaniach. Ten zbiorek to bogactwo myśli i doznań.

Uprzywilejowaną pozycję w liryce Elizy Segiet zajmuje filozofia. Odpowiednie wykształcenie (i ciągłe dokształcanie), pasja i głód wiedzy oraz poznania czynią z autorki specjalistkę w tej dziedzinie. Niech jednak potencjalny czytelnik, który celuje w innych dyscyplinach, nie przeraża się tym poważnym słowem, poetka bowiem swoimi wierszami udowadnia, że filozofia jest stale obecna w naszym życiu, że wszyscy jesteśmy filozofami, jeśli tylko podarujemy sobie chwilę ciszy i refleksji, zadumy nad własnym życiem, nad istnieniem w świecie.

Filozofią dla autorki są wszelkie rozmyślania nad sensem bycia. Są to rozważania o przemijaniu, o pełni życia i absolucie śmierci, o szczęściu i cierpieniu, o tęsknocie, pragnieniach i strachu.

Cechą charakterystyczną zbiorku jest wielowymiarowość wierszy. Większość utworów można odczytywać na kilku poziomach. Nie trzeba być znawcą najstarszej dziedziny nauki, by liryki Elizy Segiet zrozumieć i poczuć. Dla zaznajomionych w filozofii czytelników, będzie dodatkową przyjemnością „wyłapywanie” poglądów mędrców oraz samej poetki.

„Jestem snem” to zapis intymnych zwierzeń kobiety, która zmaga się z własnymi pragnieniami i samą sobą oraz, finalnie, popada w bierną akceptację swojego status quo  („nie mogę być nikim innym”). Poetka balansuje na granicy snu i jawy, mieszając ze sobą oba stany. Bohaterka wiersza wkracza w sen ukochanego, tylko w tych ułudach może stać się „taką, jaką powinna być kobieta”. Wykreowana przez cierpienie i marzenia składa mężczyźnie obietnice. W tych deklaracjach subtelnie pobrzmiewają echa filozofii (m.in. Platona, Epikura czy Berkeleya), które dają kolejny stopień możliwości odczytywania wiersza. Nieznajomość poglądów myślicieli nie zaburza jednak odbioru liryku.

„Czasoprzestrzeń” to jedyny wiersz, który mógłby wymagać znajomości filozofii (Kant i jego teorie dotyczące czasu i przestrzeni), dla pełnego zrozumienia, o jakich poszukiwaniach mówi podmiot. Liryk ten ma doskonałą budowę –  podzielony na trzy strofy, z których pierwsza to wprowadzenie, zapowiedź, tło: oto kobieta wychodzi z wykładu, z budynku Collegium Broscianum, z Instytutu Filozofii. Zajęcia z całą pewnością dotyczyły tematu – późniejszych rozważań podmiotu. W kolejnej części „ja” liryczne przyznaje się do pewnego rodzaju internalizacji. Kończąca utwór strofa zaskakuje przygotowanego na filozoficzne wywody  czytelnika, do którego poetka puszcza oko.

Bohaterką tomiku „Romans z sobą” jest kobieta myśląca i czująca, rozważna i romantyczna, której równie mocno zależy na uczuciach, jak i intelekcie. Zanurzona w pragnieniach, wspomina przeszłość i marzy o przyszłości. Twórczość Elizy Segiet naznaczona jest pewną dozą cierpienia, dramatyzmem mającym swe korzenie i związanym czymś „z przeszłości”, co sprawia, że bohaterka może być jedynie „prawie szczęśliwa”. Kobieta „Romansu…” to z całą pewnością istota dojrzała emocjonalnie, dynamiczna – ona nie cierpi w metaforach, czekając na to, co przyniesie los. Ona walczy, odkrywa, pędzi, realizuje się, spełnia. Wydaje się, że cała ta aktywność skierowana jest przede wszystkim na samą siebie – w końcu to przecież jej „Romans z sobą”…

Kobieta ta odznacza się siłą i determinacją, zaangażowana bowiem jest w walkę o spełnienie swoich marzeń nawet wtedy, gdy mogą okazać się one jedynie mirażem. W „Fatamorganie” najpełniej widać żywiołowość bohaterki, która prowadzi do swoistej metamorfozy – z drobnej, pozornie nic nie znaczącej cząstki świata (ziarenko piasku, kropelka wody, płomyk, zefirek) rodzi się istota świadoma, pewna siebie (wydma, ocean, żar, wichura). Również w warstwie językowej jest to doskonale zobrazowane, np. dzięki użyciu przez podmiot w pierwszej strofie zdrobnień, które tworzą obraz osoby infantylnej, niesamodzielnej, istniejącej  w kokonie, który zapewnia jej ochronę przed światem. Kolejne zwrotki to nacechowana emocjonalnie wypowiedź kobiety, która wie, do czego dąży i ma świadomość, że posiada odpowiednie warunki, żeby swój cel osiągnąć. Odwołanie się do żywiołów sprawia, że przeobrażenie „ja” lirycznego ma charakter totalny. Oczywiście zmiana ta wynika z silnego pragnienia zbliżenia się do ukochanego, którego dostrzega na horyzoncie, ale który, finalnie, okazał się być tylko fatamorganą.

Skoro jest kobieta, która kocha (lub pragnie miłości), skoro jest uczucie i pojawia się mężczyzna, całkiem uzasadnione wydają się także zmysłowość, erotyczne napięcie, intymne zbliżenia. Bohaterowie (para kochanków) „Romansu” przeżywają swoje akty miłosne w sposób niezwykle esencjonalny. W liryku „Oddech miłości” między mężczyzną, którego domeną jest mowa, a milczącą kobietą wyczuwa się elektryzujące napięcie. Pożądanie – „tchnienie Erosa” – wypełnia przestrzeń między ich drżącymi ustami, by w kolejnej strofie połączyć pragnienia obu w jedność. I w tym wierszu wyraźny podział na mowę i ciszę ma swoje podłoże w filozofii. Poetka traktuje swoich bohaterów równorzędnie, tak samo jak mówienie i milczenie, które nie są przeciwieństwami, ale różnymi rodzajami wypowiedzi. Milczenie kobiety być może jest nawet bardziej wymowne niż słowa, które słyszy z ust kochanka.

Zapewne wiele czytelniczek odnajdzie swoje odbicie w poezji Elizy Segiet. Dalekowzroczność, wnikliwość i obserwacja świata sprawiły, że poetka potrafiła ubrać w słowa emocje każdej z kobiet. Dzięki wyobraźni i empatii stworzyła wizerunki, które znajdą odzwierciedlenie w duszy wielu odbiorców. W sposób przekrojowy ukazała podobieństwo w sferze emocjonalnej wszystkich pań. Te same lęki i troski, pragnienia i fantazje, uczucia, doświadczenia – nie ma tu granic wyznaczanych wiekiem, wykształceniem czy statusem społecznym, każdy znajdzie własną cząstkę swojej duszy. „Emocje smakują tak samo, / choć grymas twarzy jest inny” – ten dystych z utworu „Łzy” najpełniej wyraża uniwersalny charakter tej poezji.

Autorka zaprasza do podglądania jej „Romansu z sobą”, wniknięcia w jej „sekretne słowa” oraz zachęca czytelnika do spotkania z samym sobą, poznania siebie, zrozumienia swojego bycia-w-świecie. Poezja Elizy Segiet może stać się inspiracją, pomocą lub pociechą dla wielu czytelników (przede wszystkim kobiet), którzy, jak bohaterka „Otulonej zimą”, nieustannie rozpamiętują przeszłość, bywają rozgoryczeni i nieco zgorzkniali, gdyż znaleźli się w ślepym zaułku swojej życiowej drogi. Kobieta czuje się niepotrzebna, zapomniana, zaniedbana. Nie snuje planów, marzeń, nie stawia sobie celów do zrealizowania. Brnąc w poczucie niespełnienia, spotyka na swej drodze człowieka, który dostrzega jej piękno (głównie wewnętrzne). Jego akceptacja pomaga uwierzyć bohaterce w siłę swojej osobowości, podnosi jej samoocenę, uświadamia jej, że „przyszłość jest nadzieją”. Lecz nie zawsze to szczęśliwy traf decyduje o naszym szczęściu i spełnieniu, czego przykładem jest postawa „ja” lirycznego w utworze „Monotonia”. Motywującym i dopingującym wierszem jest „Próba”, w którym poetka oddaje istotę powodzenia naszych marzeń, planów czy zmian określonego aspektu naszego życia.

Specjalne miejsce zajmuje w poezji Elizy Segiet czas. Wyrażany na wiele sposobów staje się lejtmotywem zbiorku. Najczęściej określany jest na zasadzie kontrastu pomiędzy okresem, który jest już za nami (przeszłość), a tym, który dopiero będziemy mieli okazję wykorzystać (przyszłość). Czas ma tu charakter kognitywny, jest elementem, dzięki któremu podmiot poznaje otoczenie i określa siebie. W tym samopoznaniu istotną rolę odgrywa pamięć, a podmiot „Tęsknoty” dodaje: „odmierzam czas oddechem pamięci”.
Najpiękniejszym, oddającym istotę pamięci przechowującej wspomnienia wierszem jest „Inkluzja”, w której wszystkie zapamiętane chwile składają się na obraz człowieka, są składnikami, które go kształtują.

Wspomnienia są pociechą „ja” lirycznego, rozpamiętywaniem przeszłości, próbą zrozumienia minionych wydarzeń, nauką, utrwalaniem w pamięci tego, co minęło, tych, którzy odeszli. Ale bywają także powodem żalu i smutku, wzmagają poczucie tęsknoty. W Twoim oddechu” podmiot liryczny wyznaje:

„A ty jesteś już tylko moim bólem
i zdjęciem na komodzie.”

Jak wątły jest człowiek, jak kruche jego życie i krótkie trwanie, pokazuje „Centymetr”, w którym cały człowieczy żywot poetka dzieli na wczoraj i dziś. To czasowe rozgraniczenie uwypukla, że przemijanie to proces nieodwracalny i niezwykle szybki.

Pojęcie czasu autorka rozważa również w kategoriach zysków i strat, np. w liryku „Teraz już wiemy”, gdzie opowiada o straconych możliwościach, życiowych błędach.

Przyszłość, mimo iż wzbudza obawy, zdaje się wypadać najkorzystniej na przestrzeni całego tomiku. „Blejtram” to balansowanie między teraźniejszością a wzbudzającą skrajne uczucia przyszłością. To starcie się tych dwóch czasów zdecydowanie wygrywa okres, który dopiero ma nastąpić, ponieważ przyszłość jest otwarta, daje nadzieję na realizację zamierzeń, których nie zdążyliśmy jeszcze urzeczywistnić. Teraźniejszość w tym monologu to etap przejściowy, który ciągle przypomina, że czas płynie – że w każdej chwili, gdy o nim myślimy, on zmienia się już w przeszłość – okres zamknięty.

Autorka dotyka także tematów bardziej przyziemnych. „Kanibale” opisują trudne relacje międzyludzkie. Mowa tu o zawiści, chęci ranienia bliźniego, pragnieniu walki jako celu, nie środka, który ma czemuś służyć. Natomiast „Uciekające spojrzenie” to szczera ocena kondycji współczesnego człowieka, który coraz częściej chowa się pod grubą maską obłudy.

Eliza Segiet doskonale dobiera słowa, które wyrażają maksimum treści, np. w wierszu „Zagubiona” liryczne „ja” tak określa siebie:
„oto ja – pełnia i próżnia”.

I w tym wyznaniu już zamyka się cała złożoność dramatycznej sytuacji kobiety. Wystarczyły dwa, zestawione ze sobą, słowa, by oddać istotę uczuć bohaterki. Pozostałe wersy tylko dookreślają „ja” liryczne, uwypuklają dramatyzm miotającej się duszy.

Ważne miejsce w tomiku zajmuje także poczucie humoru poetki, lekkie, subtelne i błyskotliwe. W warstwie językowej realizowane jest m.in. na zasadzie połączeń wyrazowych, których poszczególne człony  pozornie mają charakter sprzeczny („pamiętam / chwile zapomnienia” – „Chwile zapomnienia”) oraz poprzez grę słów (przetwarzanie znaczeń, wieloznaczność wyrażeń). Wielkie wrażenie robi dobór środków leksykalnych poetki. Wiersze zwracają uwagę inteligencją autorki oraz wnikliwym dociekaniem w głąb znaczenia wyrazu, czego przykładem może być utwór „Nektar umysłu”.

Na uwagę zasługuje przepiękne wydanie zbiorku. Kredowy papier, twarda oprawa i oczywiście ilustracje, których autorem jest syn poetki, Piotr Karczewski. Te zdjęcia to dla mnie inkluzje w kryształach. I jeśli Eliza Segiet dotyka sedna słowem, to z całą pewnością pan Piotr robi to fotografią .

„Romans z sobą” jest ontycznym odmalowaniem ludzkiej natury, w której wciąż tlą się wspomnienia minionych uczuć, potrzeby, pragnienia i troski obecnej chwili oraz marzenia i próby poznania przyszłości. Przede wszystkim jednak jest to rozmowa człowieka z samym sobą na temat swojej kondycji, swojego miejsca na ziemi, relacji z innymi i otoczeniem, upływającego czasu oraz sposobu jego właściwego wykorzystania.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

7 komentarzy

  1. Pani Kingo,

    dziękuję za wszystkie słowa, które „długo rezonują… zaczarowane blejtramy” ! Cóż mogę dodać…?

    Mogę tylko napisać wierszem, moim nowym wierszem, który będzie – jeżeli wydam – w drugim tomiku

    Muzyka słowa

    Piękny jest świat
    rozmalowany muzyką słowa.
    Jest jak
    przelatujący motyl,
    który przez chwilę
    upaja kolorytem swego ciała,
    zatrzymując…
    oddech spragnionych piękna.
    Jego zmysłowy taniec
    – to wolność wyobraźni.

    A słowo?
    Słowo… może być
    – muzyką,
    którą słychać
    jak jest już ciszą,
    a jeszcze milczeniem.

    Dziękuję Pani Kingo za słowa, które dla mnie są muzyką…

  2. dziękuję również za tę współpracę, która była bardzo inspirująca i pouczająca.
    zbieram doświadczenia i znajomość z Panią należy do tych najbarwniejszych 😉

    pozdrawiam

Skomentuj Eliza Segiet Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *