Romans problematyczny

 tumblr_n9kns5sW3m1tgv7igo2_r4_500Zacznę od prostego stwierdzenia –   bohaterowie książek mają różne uczucia. Zdarzy im się zatem kogoś pożądać albo się najzwyczajniej w świecie zakochać – jak większości   osób. W zadziwiający jednak sposób nie wszyscy autorzy są skłonni ten fakt zauważyć, a jeśli takim   opornym już się to przydarzy – podchodzą do tematu niezwykle specyficznie. Jednym z powodów jest ogólne podejście do wątków romantycznych oraz romansów – stereotypowo uważane są one za coś literacko słabszego i niewartego uwagi. Co ciekawe, mianem „romansu” nieraz określa się wszystkie książki z wątkiem uczuciowym napisane przez kobiety, niezależnie od tego, o czym właściwie te historie opowiadają. Paradoksalnie wystarczy jeden akapit poświęcony zakochaniu czy miłości, aby podobna powieść otrzymała taką łatkę. Tak jakby zakochiwanie się było po pierwsze tylko kobiece (panowie nie kochają?), a po drugie gorsze.

Jest to o tyle ciekawe, że zgodnie z tym, co sugerują dostępne nam badania, mężczyźni szybciej niż kobiety w sytuacji wysokiego emocjonalnego pobudzenia, na przykład wywołanego przez strach, będą interpretować ten stan jako… podniecenie seksualne. Zwłaszcza jeśli zaraz po tym wydarzeniu spotkają atrakcyjną kobietę. Dlaczego? Źródło owego pobudzenia zostaje poznawczo przerzucone na bardziej akceptowany obiekt. Ma to więc dużo wspólnego z kulturowymi normami regulującymi, co mężczyznom czuć wolno, a czego nie (strach – nie, niewyjaśnione pożądanie – tak).

Wróćmy jednak do świata powieściowego – gdy bohater wychodzi cało z niezwykle niebezpiecznej sytuacji i ma obok siebie atrakcyjną kobietę (inne protagonistom towarzyszą rzadko), coś powinno się zadziać.

ChłopcyZazwyczaj autorzy wybierają jedno z dwóch rozwiązań: albo sukces zostanie opity, albo będzie seks. Tak, uogólniam, ale chodzi mi raczej o pewną tendencję niż szczegółową analizę przypadków. Picie tutaj nas nie interesuje, seks owszem. W momencie, gdy pisarze zaczynają opisywać relacje intymne pomiędzy bohaterami, znacząca część czytelniczek, a nawet czytelników, nieraz unosi brwi, ewentualnie wywracają oczami. Przyczyny tkwią w dwóch miejscach – w warstwie narracyjnej oraz przedstawieniu postaci kobiecych.

Zadziwiające jest to, z jaką łatwością pisarze redukują bohaterki do roli ozdobnego elementu tła bądź seksualnej zabawki. Tysiące stron książek zapełniają kobiety, która wręcz nie mogą utrzymać rąk przy sobie, tak są napalone na danego bohatera, kobiety-niewolnice, kobiety-prostytutki, kobiety-nagrody (przyznawane protagonistom w zamian za jakieś zasługi bądź jako zapłata). Bardzo często wystarczy, aby bohater skinął palcem, a one od razu wyskakują z ubrania, on zaś pozostaje przez cały czas stoicko niewzruszony. Jakiekolwiek uczucia zostają w tychże tekstach zupełnie pominięte, zastąpione pustymi gestami oraz kobiecego pożądania (jeśli w ogóle przyznaje się takiej postaci prawo do jego odczuwania). Taki chłodny, zdystansowany heros staje się męski dlatego, że odbiera mu się komponent uczuciowy. Dlatego wszelaka emocjonalność, zgodnie z patriarchalną kulturą, zostaje przeniesiona na postaci kobiece, uczucia w końcu są „babskie” i do kobiet przynależą. Bo to dziewczyny czytają takie rzeczy, nie prawdziwi mężczyźni, więc w książkach o facetach nie ma uczuć.

Ale jest seks. On również panom pisarzom zazwyczaj wychodzi dość słabo, jego opis zazwyczaj prezentuje się koszmarnie mechanicznie – można by go właściwie streścić za pomocą serii czasowników: włożył, wyjął, włożył, wyjął. Mają w sobie tyle uczuć i pasji co przecięty film pornograficzny. To nie są sceny erotyczne żadną miarą, nie mają bowiem w sobie erotyzmu za grosz. Nie mówię tu o takich, które od początku pomyślane zostały jako brutalne, mechaniczne czy pozbawione namiętności (bo takie też są), lecz o tych, które próbują być romantyczne. Gdzie „próbują” stanowi określenie kluczowe. Jeśli podobne spotkania bohaterów mają wywołać w czytelniku jakąś reakcję – a   nie ukrywajmy, raczej powinny – to nie mogą to być odruchy ziewania, nie o to przecież chodzi.

plomien-i-krzyz-tom-1-b-iext3701881Cykl inkwizytorski Jacka Piekary należy do tych serii, w których sceny erotyczne ma się ochotę kartkować, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Te pisane z punktu widzenia Mordimera jeszcze jako tako się prezentują, pod warunkiem, że nie stanowią fabularnej osi połowy opowiadań w tomie. W Płomieniu i krzyżu pojawia się podobna scena pisana z punktu widzenia bohaterki – właściwie niczym się nie różni od innych opisów, nie zmienił się nawet język narracji, protagonistka nie dostała własnego głosu. To nie jest też tak, że wszystkie prozatorskie opisy romantycznych zbliżeń muszą od razu być pełne uczuć, pasji czy tego wszystkiego, co tak bardzo „prawdziwych” pisarzy denerwuje w literaturze romansowej (ten wątek zostawmy na inny felieton). Wiele zależy od tego, jaki jest bohater, z którego perspektywy prowadzona jest narracja oraz jak bardzo autor chce dać własny głos swoim postaciom. Chłopcy Jakuba Ćwieka są historią o nieziemskim gangu motocyklowym, czyli o grupie dorosłych męsko-męskich facetów. To, jak oni opowiadają o seksie, doskonale pasuje do całego wizerunku, charakteru bohaterów oraz sytuacji, w jakiej się znajdują. Kiedy jednak Ćwiek zmienia punkt widzenia narracyjnego na kobiecy (stałej kochanki jednego z tytułowych chłopców) – zmienia się również   styl, język, autor przesuwa akcent na uczucia oraz romantyzm. Pisarz ten udowodnił zresztą już dawno, że nie ma problemu z tworzeniem różnych stylów narracyjnych dopasowanych do bohaterów (myślę tutaj o Ofensywie szulerów), chociaż coraz rzadziej z tej umiejętności korzysta.

Stworzenie bohatera, który do przedstawicielek płci przeciwnej podchodzi z kulturą, nie jest więc aż takie trudne czy niemożliwe. W większości jednak na zdominowanym przez mężczyzn rynku wydawniczym, zwłaszcza fantastycznym, wciąż laury zbierają bohaterowie w typie barbarzyńcy, którzy biorą, co im się należy, a ich uczucia właściwie w książce się nie liczą. A może jestem zbyt pesymistyczna? Na pewno rynek się zmienia, wielkie domy wydawnicze zauważyły, że najczęściej odbiorcami ich książek są właśnie kobiety, więc warto inwestować w powieści, które kupią i którymi się zachwycą. Tylko że te pozycje przez ogół tak zwanego środowiska pozostają uważane za coś niewartego uwagi. I to jest tak po prostu, najzwyczajniej w świecie smutne.

Agata Włodarczyk

About the author
Agata Włodarczyk
Doktorantka, artystka, fanka. Pisze również dla portalu Gildia.pl, prowadzi własnego bloga, który jakże skromnie ochrzciła mianem "Pałac Wiedźmy".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *