Twórczość Romana Pastuszuka jest już dobrze znana Czytelnikom Szuflady. Poza opowiadaniami, autor tworzy poezję, o czym dowiedzieliście się w osobnym artykule – klik.
W sierpniu Autor podzielił się z nami „Pamiętnikiem schizofrenika„.
Dziś powraca w kolejnej odsłonie.
SZUFLADA poleca:
Pamiętnik schizofrenika II. Palce Srebrnowłosej
22 października
białe mundury nigdy nie śpią białe mundury
rażą krzyczą grożą oślepiają swoją bielą
nigdzie nie można się przed nimi ukryć wszędzie
mnie znajdą białe mundury wwiercają mi się w głowę
rozrywają mnie pożerają miażdżą kleszczami wydłubują
po kawałku lodowatymi szczypcami wgryzają się
w mózg cały czas cały czas cały las oni ciągle szukają
wiem o tym ciągle szukają moich własnych myśli
moi – ich – włas – nych – myś – li
m o i ch m y ś l i m o i ch m y ś l i
ALE NIE ZNAJDĄ ICH! NIGDY ICH NIE ZNAJDĄ!
NIGDY! NIGDY! NIGDY! NIGDY! NIGDY!
bo bo
bo nie wiedzą jak one wyglądają
białe mundury są najgorsze ich biel jest najgorsza
biel ich mundurów boję się ich tak bardzo się boję
parzy mnie paraliżuje nie mogę jej dotknąć bo
jeśli mnie dotknie rozpuści mnie roztopi jak bryłkę lodu
na parapecie i moje myśli się roztopią nic z nich nie zostanie
nikt ich nie odnajdzie staną się niczym staną się
bielą potworną oślepiającą pożerającą bielą
która miażdży rozrywa wydłubuje wgryza się wwierca
biała okrutna biel
25 października
najgorszy jest Karzeł który nosi przy sobie piorun
on jest z nich najgorszy potrafi strzelać nim i zsyłać ból
a jego ból jest tak ogromny tak ogromny tak znajomy
każe nazywać siebie Zeusem i klękać
jego boję się najbardziej ma twarde czerwone ręce
Karzeł przychodzi często ma dwa pioruny
rozpina biały mundur i każe ssać
jego drugi piorun jest gorzki i taki wielki
przychodzi nawet wtedy kiedy jestem rozszczepiony
i strzela we mnie błyskawicą która bardzo boli
wszystko wiruje wtedy wściekle i tłucze się
świat w jednej chwili zamienia się w gąbczasty kłębek mroku
Karzeł zawsze rozpina biały mundur i każe ssać swój piorun
ssać i ssać bez końca aż cały robi się gorzki
Karzeł – Zeus
28 października
nie ma już ich odeszli albo tylko się gdzieś schowali
i patrzą patrzą ciągle patrzą wszędzie patrzą obserwują
biegną tu ciiii słyszycie to zżżżżżżż
zżżżżż zżżżżż zgrzytają zębami zawsze zgrzytają zębami
dlaczego to robią dlaczego sobie nie pójdą i
i jeszcze drapią pazurami najpierw drapią w okno
skrobią skrobią potem skrobią skrobać skrobać potem
znowu drapią pazurami swymi szponami zębami
a teraz drapią w drzwi najpierw cicho cichutko
tak że prawie w ogóle nie słychać a potem coraz głośniej
coraz natarczywiej coraz drapniej coraz bardziej drapnie coraz
dlaczego oni to robią dlaczego nie zostawią mnie w spokoju
drapią w ścianę potem drapią w ścianę pazurami drapią
swymi krogulczymi pazurami och jak oni drapią
rozdrapują mnie od środka rozdrapują mnie są we mnie są
tu coraz szybciej coraz mocniej coraz głębiej dlaczego oni
tak drapią zgrzytają zębami zgrzytają pazurami i jeszcze jęczą
tak jeszcze jęczą zawodzą wyją strasznie wyją skowyczą
jęczą żałośnie płaczliwie okropnie wyją swoimi pazurami
skrobią jękiem jęczą wyciem wyją skrobaniem
będą tak drapać zawsze coraz głośniej coraz bliżej
nigdy nie zostawią mnie w spokoju
1 listopada
od jutra wszystko skrzy się srebrem
ściany podłoga klamki poręcze foteli
od jutra pokryte są drobniutkimi kryształkami srebra
jak one pięknie lśnią uśmiechają się wołają coś do mnie
a może grożą palcem skąd się wzięły kto je tu przyniósł
to Srebrnowłosa z niej sypią się te kryształki
i teraz wszędzie tańczą i śmieją się
od wczoraj cały świat będzie srebrnowłosy
2 listopada
najbardziej nie lubię spacerów nienawidzę ich
nienawidzę kiedy oszalały wiatr mnie dotyka
obmacuje nie mogę otworzyć ust bo wlewa mi się do środka
cały czas zamykać usta nie otwierać nic nie mówić
nie dopuszczać go a jeśli wleje się przypadkiem
to go wypluć natychmiast go wypluć nie połykać
broń Boże nie połykać można też wsadzić dwa palce
i go zwymiotować albo wyrzygać oszalały wiatr
jest trujący bardzo trujący tylko czeka by wlać się do ust
nie mogę też patrzeć na niego nie mogę patrzeć
jak się wygina rozciąga i przelewa jak się rozsypuje
nie otwieram wtedy oczu na spacerach można jedynie wąchać
tylko wąchanie jest bezpieczne ale nie za dużo!
dużo wąchania też jest groźne najlepiej wąchać po troszeczku
małymi kęsami nienawidzę spacerów bo tam jest pośpiech
pośpiech piechpoś na spacerach jest zawsze piechpoś
niczego nie można dotykać niczego nie można wąchać
tylko trzeba się spieszyć nie zatrzymywać chodzić
nie zatrzymywać chodzić nie zatrzymywać chodzić nie zatrzymy
i czasami brak już tchu ale nie można otwierać ust
bo trujący wiatr tylko na to czeka
nie zatrzymywać chodzić nie zatrzymywać chodzić
białe mundury ciągle każą chodzić nie dotykać
nie wiedzą nie wiedzą białe mundury nie widziały
6 listopada
zawsze trzeba się modlić modlitwa jest miła Panu
modlitwy nigdy nie jest za dużo nigdy
inny – ja często się modlę z mamą z tatusiem
w innym – moim – mnie innym – kiedyś
inny – ktoś – mama i inny – ktoś – tatuś zawsze się modlimy
rano kiedy wciąż jestem rozszczepiony i nie można otworzyć oczu
w pierwszej ławce świątyni głośno najgłośniej najszybciej
by zagłuszyć tych z drugiej ławki tych o złocistej skórze
tak złocistej jak skórka chleba który zbyt długo leżał w piecu
ale my śpiewamy głośniej niż te brudasy o wiele głośniej
jesteśmy lepsi i bardziej kochamy Pana my o skórze surowego chleba
przy stole wąchając słodkawy zapach papryki i stygnącej herbaty
wieczorem kiwając się na łóżku inny – ktoś – mama często bije po twarzy
nie zasypiaj! krzyczy inny – ktoś – mama nie wolno zasypiać w modlitwie
czy chcesz obrazić naszego Pana i mocno bije po twarzy raz drugi trzeci
a może to inna – moja – twarz nie ta którą mam teraz
ciągle za mało się modlisz moja inna – moja – twarzo ciągle za mało
trzeba cię ukarać trzeba cię ukarać
moja inny – ktoś – mama ciągnie mnie za włosy i drapie pazurami
och jak drapie trzeba cię ukarać kara jest miła Panu
inna – moja – mamo tylko nie strych!
tylko nie tam gdzie pęcznieje wielki kłębek mroku który wyżera myśli
który lodowatymi szczypcami wgryza się w mózg
moja – inna – mamo czarnoskrzydła mamo
ciągle za mało się modlisz chcesz obrazić Pana
kara jest miła Panu trzeba cię ukarać trzeba cię ukarać
8 listopada
o najświętsze palce Srebrnowłosej które do niczego już nie służą
są jak wykrzywione gałązki jak połamane patyczki sękate konary
o najsrebrniejsze palce
10 listopada
od stu lat bezszelestnie snuję jedwabną nić modlitwy
otwórzmy Wielką Księgę Przeznaczenia zajrzyjmy do niej
sprawdźmy komu przyjdzie umrzeć jutro komu przyjdzie
Srebrnowłosa jest boginią ona wie widziała STERTY CIAŁ
oblewanych benzyną widziała jak wsadzają im do gardła
pięści by nie mogli krzyczeć od tysiąca lat bezgłośnie tkam nieme
zaklęcia zamilknij oszalały wietrze czego chcesz jeszcze
Srebrnowłosa jest boginią widziała niejedno cmentarzysko
a może postawić kostki domina które przewróciliśmy niechcący
otwórzmy wielką księgę przeznaczenia gdzie zapisano losy świata
nadzieja – skreślone miłość –skreślone wolność – skreślone
zatrzymaj się oszalały wietrze zatrzymaj się na chwilę
wszystko rozbijemy w puch wszystko rozbiliśmy w puch
od milionów lat na nowo wymyślam słowa modlitw
by zapisać je w wielkiej księdze przeznaczenia
próbujemy śpiewać mając zamknięte serca czy tak
Srebrnowłosa jest boginią sterty płonących ciał
a niektóre żyły jeszcze
stój lodowaty wietrze czyż nie widzisz naszych starań
wielka księga przeznaczenia nie istnieje
strach – podkreślone wojna – z wykrzyknikiem
cierpienie – ach znane od wieków
spalmy wielką księgę i napiszmy nową
małą postawmy kostki domina zaśpiewajmy
ale nie dolewajmy już benzyny nie dolewajmy jej
Srebrnowłosa Srebrnowłosa Bogini
co mamy napisać w małej księdze przeznaczenia
13 listopada
popełniłem zbrodnię numer jeden jestem nie-sam
nikomu nie wolno być nie-sam nikomu i nigdzie
zasłużyłem na karę wiem o tym kara jest miła Panu
moja zbrodnia to ćma która ciągle trzepocze skrzydełkami
zrywa się do lotu trzepocze zawzięcie obija się o szybę i pada bez sił
nie potrafi już latać oduczyła się tego odtąd będzie chodzić
Srebrnowłosa prosi bym ją wypuścił ale nie mogę
nauczę ją modlitw by nie obrazić Pana
razem będziemy się modlić i będę pilnował by nie zasypiała w modlitwie
przypomina mi Srebrnowłosą bo ma srebrne skrzydełka
które do niczego nie służą z nich także sypią się kryształki srebra
może są siostrami
14 listopada
to nieprawda że znaleźli moje myśli
ONI KŁAMIĄ! zawsze kłamią białe mundury zawsze kłamią
biel ich mundurów kłamie
nikt nie wie gdzie je ukryłem
18 listopada
Beznosy jest przeklęty nie może wąchać może za mało się modli
może zasypiał w modlitwie i Pan zabrał mu nos by nie mógł wąchać
zamiast nosa ma zaklejony gałgan nasiąknięty ropą
który okropnie śmierdzi ale Beznosy tego nie czuje
czasami gdy go mocno swędzi albo dla zabawy
odrywa go i wtedy ukazuje się głęboka dziura pulsująca rana
pełna białych wijących się robaków z której sączy się jad
Beznosy jest przeklęty nie może wąchać
ale dzięki temu zawsze jest wybierany królem
królem złotego gówna i w koronie z papieru toaletowego
może czyścić kible jest z tego bardzo dumny
robił chyba coś gorszego niż tylko zasypianie w modlitwie
bo nie ma również zębów jest Beznosym i Bezzębym
ja nie boję się go bo on nigdy nie zgrzyta
23 listopada
nie ma już niedziel zabrał je oszalały wiatr
porwał je wdarł się przez niedomknięte okno
i porwał wszystkie niedziele do końca świata
nie została ani jedna nawet najmniejsza
ktoś zostawił uchylone okno ktoś kto jest z nim w zmowie
a oszalały wiatr tylko na to czekał
trzeba będzie poprawić wszystkie kalendarze
odtąd soboty będą niedzielami wszystko jedno
po co w ogóle podzieliliśmy czas po co pokroiliśmy go na kawałki
jakby był jakimś surowym ciastem które do woli możemy miętosić
i rozciągać w nieskończoność
a może go to boli może cierpi w milczeniu
albo wprost przeciwnie wrzeszczy z bólu rzuca się i miota
i nie może skonać bo jest nieśmiertelny
skąd wiadomo że tak nie jest lepiej zostawmy go w spokoju
nie krójmy go na godziny i miesiące dosyć tych tortur
chociaż czas zostawmy w spokoju uwolnijmy go
dlaczego wszystko musimy kroić na kawałki
wszystkie kalendarze wyrzućmy do kosza precz z kalendarzami
precz z zegarami niech giną w płomieniach
24 listopada
wrócili
błyskając pełnią księżycowatych ślepiów
i znów drapią gubiąc wszędzie łuski rozdrapują wydłubują
ich pazury i zęby są coraz ostrzejsze a głód coraz większy
mlaskają pełnymi ustami swymi szczecinowatymi gęboryjami
i już mnie nie zostawią będą tak mlaskać i kąsać bez końca
aż wszystko rozdrapią aż wszystko wyliżą
bo oni są silni a silni zawsze zjadają słabych
26 listopada
przejrzałem ich zamiary wszyscy są w zmowie
każą patrzeć na wybuchające obrazy które zmieniają się tak szybko
że nie potrafię ich zapamiętać oślepiają mnie nimi
to strasznie boli ból tak znajomy
ale wiem po co to robią chcą bym oddał im swe myśli
myśli innego – mnie o którym nic nie wiedzą
wydaje im się że niczego się nie domyślam ale są głupcami
zamykam mocno oczy i jestem bezpieczny
wybuchające obrazy są nieme bo białe mundury
nie znoszą hałasu siedzę z zamkniętymi oczami w narastającej ciszy
której ciągle przybywa która podnosi się jak woda w zlewie
ta cisza chętnie by mnie zatopiła ale wystarczy zaszurać nogami
albo klasnąć w dłonie a znika bez śladu
ale tylko na chwilę zawsze wraca bo obrazy są nieme
a białe mundury nie znoszą hałasu
28 listopada
ciągle za mało się modlisz moja ćmo ciągle za mało
czy chcesz obrazić Pana modlitwy nigdy za wiele
czy mam cię uderzyć w twoją ćmią twarz
czy muszę ciągnąć za ćmie włosy tego chcesz
nie wystarczy ci że nie potrafisz już latać
jak śmiesz zasypiać w modlitwie ty wstrętna leniwa ćmo
trzeba cię ukarać trzeba cię ukarać kara jest miła Panu
a może wolisz iść do Karła i ssać jego pioruna
tego byś chciała poczuć jego gorycz
chciałabyś poczuć rosnący w gardle gąbczasty kłębek mroku
nie zasypiaj w modlitwie! nie wolno zasypiać w modlitwie
co będzie jeśli rozgniewasz Pana a jeśli i On nosi piorun
30 listopada
zabrali Srebrnowłosą
nocą kiedy nie można patrzeć nikt nie wie dokąd
zostało puste krzesło na którym siadała
przy oknie z nosem przyklejonym do szyby
z wypalonymi oczami z powykręcanymi od wilgoci palcami
które nie służyły już do niczego
ani do czesania włosów ani do zbierania liści
ani do trzymania gąbki mogły tylko ściskać moją dłoń
ale i to niezbyt dokładnie bo żaden z jej palców
nie prostował się nie miał już na to dość siły
wszystko co potrafiły to tylko boleć
dlatego trzymała mnie za rękę ściskając w środku swoje palce
wykręcone od wilgoci
a teraz nigdy już tam nie usiądzie nigdy nie weźmie za rękę
na oparciu pozostały błyszczące kryształki srebra z jej włosów
zbiorę je wszystkie i schowam tam gdzie ukryłem swoje myśli
by nikt ich nie odnalazł
zabrali ją nocą kiedy była rozszczepiona
Srebrnowłosą srebrnopalcą srebrnopowieką
bo powieki też miała srebrne
nocą kiedy nago pływała w krzyku z czarnoskrzydłymi ćmami
przyszli i zabrali ją i nigdy już nie osłoni przed oszalałym wiatrem
już jej nie zwrócą nie oddadzą
nikt nie wraca
nikt już nie wraca
9 grudnia
co to za hałas co tak tętni i dudni czy to kule karabinowego deszczu
czy to ty oszalały wietrze czego chcesz jeszcze
jeszcze ci mało jesteś przerażający w swym nienasyceniu
a może i ty jesteś z nimi w zmowie na ich usługach
tętnisz i dudnisz tylko wtedy kiedy ci każą
czy to prawda jeśli tak to jesteś równie żałosny jak oni
równie śmieszny odejdź stąd nie potrzebuję ciebie
ty także nie wiesz dokąd zabrali Srebrnowłosą
albo wiesz ale zabronili ci mówić żałosny śmieszny wietrze